Po wielu miesiącach działań policji, prokuratury i ustaleń prowadzonych przez specjalistów z Pracowni Badań Historycznych i Archeologicznych POMOST z Poznania udało się potwierdzić pewne, choć niezbyt liczne, fakty dotyczące szczątków.
Chodzi o około 40-letniego żołnierza Armii Czerwonej, który zginął w Świeciu w 1945 r. podczas walk z Niemcami.
O wojskowym rodowodzie świadczy między innymi znaleziony przy nim granat ręczny oraz dość dobrze zachowane obuwie.
Niestety, brak imiennika naszytego na mundur czy rzeczy osobistych sprawia, że prawdopodobnie już nigdy nie uda się przywrócić mu imienia i nazwiska.
- Można się jedynie domyślać, że podobnie jak wielu jego towarzyszy był Kazachem, a nie Rosjaninem, bo ci raczej nie szli w pierwszej linii frontu, jak aktualnie na Ukrainie – wyjaśnia Paweł Knapik, zastępca burmistrza Świecia.
We wtorek 12 marca jego szczątki złożono na cmentarzu żołnierzy radzieckich przy ul. Hallera.
- Dziękuję księdzu Waldemarowi za zrozumienie sytuacji i krótkie nabożeństwo odprawione z poszanowaniem różnorodności religijnej, a także moim współpracownikom, Natalii i Irkowi, za zaangażowanie w doprowadzenie tej sprawy do końca – mówi Paweł Knapik.
Na cmentarzu przy ul. Hallera w Świeciu spoczywa ponad 700 żołnierzy.
- Tylko co dziesiąty z nich znany jest z imienia i nazwiska – dodaje wiceburmistrz.
Bardzo ładny gest ze strony władz miasta.
Brawo Panie Burmistrzu Pawle Knapiku !
Tak, warto pochwalić zachowanie władz miasta w obecnej sytuacji międzynarodowej. Nie ma znaczenia z jakiej armii był poległy żołnierz, wiadomo że do szturmu wysyłali kiedyś ludzi pod przymusem a każdemu człowiekowi szacunek się należy.
Brawo także dla księdza Waldka, który nigdy nie robi problemu i każdemu pomoże.
A może gwałcił ?