Wkrótce po tym tragicznym zdarzeniu z 15 lipca, dziadek małej Darii i ojciec zmarłego Sebastiana zapowiedział, że będzie walczył o prawo do opieki nad wnuczką. Przez ostatnie dwa miesiące dziewczynka przebywała z matką w Zakładzie Karnym w Grudziądzu (w tzw. domu dla matki i dziecka).
- Nigdy nie zgodzę się na to, żeby moja wnuczka wychowywała się w więzieniu - podkreśla stanowczo Jacek Drąg. - W takim miejscu nie można się normalnie rozwijać. Powinna mieć normalną rodzinę, a ja mogę ją jej zapewnić. Umiem zajmować się dziećmi.
Dziadek małej Darii wnioskuje o przyznanie mu statusu rodziny zastępczej dla wnuczki.
Mężczyzna samotnie wychowuje troje własnych dzieci. Podkreśla jednak, że podoła trudom opieki, gdyby rodzina się powiększyła o kolejnego członka.
- Gdybym w to nie wierzył, to nie zadawałbym sobie trudu i nie chodził po sądach, żeby coś wskórać w sprawie przyszłości Darii - zaznacza. - Mam trzypokojowe mieszkanie i prawie 5,5 tys. zł dochodu. To w zupełności nam wystarczy. Jak trzeba będzie, to przemeblujemy mieszkanie. Dziewczynki zamieszkają w największym pokoju, a ja przeniosę się do mniejszego - snuje plany.
REKLAMA
Otworzy się w nowym oknieOtworzy się w nowym oknieOtworzy się w nowym oknie
Jest też inny powód, dla którego nie chce, by wnuczka wychowywała się z matką. Drąg nie może wybaczyć Kindze B. tego, że pozbawiła życia jego syna.
- Nie mam żadnych informacji o wnuczce. Po za tym dostaję groźby, że ja i opiekunka do dzieci, którą zatrudniam, zostaniemy niebawem zniszczeni. Na razie nie chcę o tym mówić przed poniedziałkową rozprawą. Nie ugnę się. Chcę, żeby dziecko poznawało normalny świat, a nie oglądało, go zza więziennych krat – podkreśla Jacek Drąg.
a.bartniak@extraswiecie.pl
Komentarze (0)