Właściciel prywatnego, płatnego parkingu przy ul. Mestwina: Chcę zrobić porządek, a nie zarabiać

- Płatny parking nie powstał po to, by na nim zarabiać - przekonuje Roman Jagielski, współwłaściciel firmy Biggi. - Chodziło tylko o uporządkowanie nienormalnej sytuacji.

parking-2

Właściciela prywatnego, płatnego parkingu przy ul. Mestwina 2 w Świeciu zabolały niektóre komentarze odnoszące się do wprowadzenia przez niego opłat. Postanowił zabrać głos, by przestawić racje wszystkich prowadzących biznes przy ul. Mestwina 2.

REKLAMA
Otworzy się w nowym oknieOtworzy się w nowym oknieOtworzy się w nowym oknieOtworzy się w nowym oknieOtworzy się w nowym oknieOtworzy się w nowym oknieOtworzy się w nowym oknieOtworzy się w nowym oknieOtworzy się w nowym oknieOtworzy się w nowym oknieOtworzy się w nowym oknieOtworzy się w nowym oknieOtworzy się w nowym oknieOtworzy się w nowym oknieOtworzy się w nowym oknieBenefit

-  Koszty administracji takiego miejsca z urządzeniem do wydawania biletów są dość wysokie  - tłumaczy Roman Jagielski. - Przy tych stawkach, które ustalono, trudno oczekiwać wielkiego zarobku. A na pewno nie można już mówić o mojej pazerności. To, że w tej chwili zawsze jest sporo pustych miejsc naprawdę cieszy. Dzięki temu nie powtórzy się sytuacja, że dostawca musi nosić towar z ulicy, bo cały parking, łącznie z wejściem do sklepu, jest zastawiony przez właścicieli samochodów, którzy nie przyjechali do nas. Miałem już dość widoków tych, co opróżnią popielniczki i idą do miasta, albo do pracy. Ustawione rano auta znikały dopiero po godz. 15.00-16.00.

REKLAMA
Otworzy się w nowym oknieOtworzy się w nowym oknieOtworzy się w nowym oknieOtworzy się w nowym oknieOtworzy się w nowym oknieOtworzy się w nowym oknieOtworzy się w nowym oknie oknieOtworzy się w nowym oknieOtworzy się w nowym oknieOtworzy się w nowym oknieOtworzy się w nowym oknieOtworzy się w nowym oknieOtworzy się w nowym oknieOtworzy się w nowym oknieOtworzy się w nowym oknieJubiler Corleone

Jagielski przekonuje, że z powodu zastawionego wiecznie parkingu tracili również inni prowadzący działalność w tym miejscu. Jeśli nie pieniądze, to nerwy.  

- Bywało, że klientka umówiona do fryzjera np. na 11.00 przyjeżdża pięć minut wcześniej, a tu parking zajęty już od rana - opisuje jedną z typowych sytuacji. - Musiała więc jechać dalej w poszukiwaniu pierwszego wolnego miejsca. W efekcie spóźniała się do fryzjera. Nie wspomnę już o sytuacjach, gdy ktoś z tego samego powodu, nie zrobił zakupów w Biggi - dodaje.

a.bartniak@extraswiecie.pl

Udostępnij

Wybrane dla Ciebie

Generic selectors
Exact matches only
Search in title
Search in content
Post Type Selectors