- Obudziłem się rano, gdzieś o 7.30, patrzę na niego, a on się nie rusza - relacjonuje Stanisław Szymański, który tego wieczoru również nocował na terenie domu przy ul. Wojska Polskiego 98 w Świeciu. - Podniosłem mu rękę, a ona opadła na ziemię. Czułem, że nie jest z nim dobrze. To było dziwne, bo jeszcze wieczorem normalnie rozmawiał. Zadzwoniłem na pogotowie. Przyjechali i stwierdzili, że nie żyje. Zaraz potem pojawili się policjanci.
REKLAMA
Ci ostatni otrzymali zgłoszenie z Wojewódzkiego Centrum Powiadamiania Ratunkowego w Bydgoszczy o godz. 7.40. Około godz. 9.30 na miejscu pojawił się prokurator i policjanci, którzy zajęli się zabezpieczeniem śladów.
Zmarły mężczyzna mieszkał w rozpadającej się szopie od ponad czterech miesięcy. Tak przynajmniej twierdzi Szymański. Przeniósł się tam, gdy kazano mu opuścić schronisko dla bezdomnych. Powód? Prawie zawsze ten sam. Alkohol.
- Dostawał rentę czy jakiś zasiłek opiekuńczy, dlatego zwykle miał trochę grosza - mówi kompan denata. - Nie będę łgał, większość przepijał.
Prokurator i policja na miejscu zgonu / Fot. Andrzej Bartniak
REKLAMA
Otworzy się w nowym oknieOtworzy się w nowym oknieOtworzy się w nowym oknieknieOtworzy się w nowym oknieOtworzy się w nowym oknieOtworzy się w nowym oknie
Czy pił również w nocy z poniedziałku na wtorek? Podobno tak, ale nie za dużo.
- Wstępnie wykluczono udział osób trzecich - mówi mł. asp. Joanna Tarkowska, oficer prasowy świeckiej policji. - Postępowanie będzie prowadzone w kierunku nieumyślnego spowodowania śmierci. To standardowa kwalifikacja w tego typu przypadkach. Mężczyzna był mieszkańcem powiatu świeckiego. Nic więcej w tej sprawie nie mogę powiedzieć.