- Co działo się w czwartek w południe na Miasteczku? Policjanci zaczęli szarpać się z mężczyzną, a potem zabrali go do radiowozu i odjechali. Ludzie mówią, że mężczyzna był objęty kwarantanną – dopytują się nasi Czytelnicy z osiedla przy ul. Tucholskiej w Świeciu.
Sprawdziliśmy. Rzecznik świeckiej policji przyznaje, że 26 marca funkcjonariusze interweniowali na Miasteczku.
- Zastali mężczyznę, który złamał warunki kwarantanny i opuścił mieszkanie. Podczas interwencji oświadczył, że źle się czuje. Zaznaczam jednak, że nie miało to żadnego związku z koronawirusem. Policjanci zabrali go do szpitala specjalistycznego – wyjaśnia sierż. szt. Damian Ejankowski z Komendy Powiatowej Policji w Świeciu.
REKLAMA
Jak informuje rzecznik, funkcjonariusze byli zaopatrzeni w kombinezony ochronne, maski i gogle. Rzecznik nie udziela informacji czy mieszkaniec osiedla przy ul. Tucholskiej był pijany i czy doszło między nim a policjantami do szarpaniny, jak donoszą nasi Czytelnicy. Nie precyzuje też, co ma na myśli mówiąc o „szpitalu specjalistycznym”.
- Mężczyzna będzie odpowiadał za złamanie artykułu 116 kodeksu wykroczeń – zapewnia Damian Ejankowski.
Artykuł ten pozwala na ukaranie grzywną za nieprzestrzeganie nakazów i zakazów przez chorego lub nosiciela choroby zakaźnej.
REKLAMA
„Spacer” może słono kosztować mieszkańca Miasteczka. Po zaostrzeniu przepisów o bezpieczeństwie z powodu epidemii, kara za naruszenie warunków kwarantanny wzrosła z 5 do 30 tys. zł.
To nie pierwszy tego typu przypadek w Świeciu. Tydzień temu pisaliśmy o 43-latku, który 19 marca, mimo że był objęty kwarantanną, poszedł sobie do banku Millennium. Został zatrzymany, a placówkę trzeba było zamknąć i zdezynfekować.