Kulturalna miejscówka w cieniu wału przeciwpowodziowego

Tą małą wieś koło Świecia obrał jako swoje miejsce do życia Grzegorz Stachurski, rzeźbiarz, ogrodnik i pasjonat ekologii.

- Moja rodzina pochodzi z Lubelszczyzny. Spędziłem tam sporo czasu z dziadkiem, który był znakomitym cieślą. To on pokazał mi, jak wdzięcznym materiałem potrafi być drewno - wspomina Grzegorz Stachurski. - Później kilka lat mieszkałem w Bydgoszczy, a ostatnie lata we wsi Pień niedaleko Ostromecka.

Podczas wielokrotnego pobytu na Festiwalu Smaku w Grucznie i wielu innych podobnych imprezach plenerowych organizowanych w okolicach Świecia, artysta poznał wielu ludzi, którzy swoją otwartością i życzliwością przypominali mu mieszkańców Lubelszczyzny.

Reklama

Reklama

Jeden z nich, niestety nieżyjący już, utalentowany plecionkarz z Kosowa, pokazał mu gospodarstwo w pobliżu wału przeciwpowodziowego nad Wisłą, które wystawiono na sprzedaż.

- Już w pierwszym momencie nabrałem przekonania, że to jest miejsce, którego szukałem przez całe życie – mówi Stachurski.

Oryginale wrota w gospodarstwie Grzegorza Stachurskiego / Fot. Marek Wojciekiewicz

Reklama

Reklama

Zabytkowe narzędzia stolarskie, które odziedziczył po dziadku - wielka strugnica, koza ciesielska, czy prawy i lewy topór do obciosywania gontu - przestały służyć już tylko jako ozdoby.

- Od czasu, kiedy tu zamieszkałem, znalazło się sporo chętnych, by właśnie moimi rzeźbami ozdobić swoje posesje. Dlatego zapału do pracy mi nie brakuje – przyznaje.

Rzeźba to tylko jedna z licznych pasji Grzegorza Stachurskiego, który z żoną i synem prowadzi też ogrodnictwo i ekologiczną hodowlę gęsi. Jednak praca z dłutem jest dla niego wciąż najważniejsza.

- Przez lata pracy z drewnem doszedłem do pewnych sposobów, dlatego zanim wezmę dłuto do ręki, myślę intensywnie o tym, co chcę zrobić. Bywa, że także we śnie. Kiedy kładę się spać z jakimś twórczym problemem, rano budzę się z gotowym rozwiązaniem - śmieje się.

redakcja@extraswiecie.pl