Jarosław Latawiec prowadzi znany w regionie warsztat usługowy w Zbrachlinie (gmina Pruszcz). Jego główną specjalnością jest toczenie w metalu. Taka obróbka jest możliwa przy użyciu mniej lub bardziej skomplikowanej maszyny. Mało kto wie, że pierwsze prymitywne tokarki używali już Etruskowie 700 lat p.n.e. Około 1485 roku tokarkę z napędem ręcznym umożliwiającą toczenie gwintów zaprojektował też Leonardo da Vinci.
Stare, ale niezawodne
Jarosław Latawiec wprawdzie nie ma u siebie aż tak wiekowych urządzeń, ale i te, które są w jego warsztacie do najmłodszych nie należą.
- Pracuję na niemieckiej maszynie z lat 70. i czechosłowackiej frezarce marki TOS wyprodukowanej w 1954 roku - mówi tokarz.
Obie ważą po kilka ton i są niezawodne, m.in. dzięki temu, że sterowanie nimi odbywa się bez udziału elektroniki. Współczesne tokarki sprzężone z komputerowym systemem sterowania wymagają od operatora przede wszystkim dużej wiedzy z zakresu techniki cyfrowej.
- Kiedy w latach 70. uczyłem się w szkole zawodowej i w technikum w Świeciu, tego typu maszyny były jeszcze u nas niedostępne - wspomina Jarosław Latawiec. - Dzięki temu mieliśmy okazję poznać ten fach od podszewki, co procentuje do dziś. W pierwszej klasie zawodówki mieliśmy do dyspozycji tylko pilnik i piłę do metalu, każdy uczeń musiał opanować ręczną obróbkę do perfekcji.
W późniejszych latach nauki przyszedł czas na pracę z maszynami.
- To była bardzo dobra szkoła. Nauka odbywała się w warsztatach szkolnych, w których produkowano pompy wysokiego ciśnienia do studni głębinowych a także wiele rzeczy na potrzeby świeckiej Celulozy – dodaje Latawiec.
Zlecenia zwyczajne i niezwyczajne
Warsztat w Zbrachlinie na co dzień wykonuje proste rutynowe zlecenia, ale bywają też takie, których wcześniej nikt się nie chciał podjąć. To wtedy najczęściej o powodzeniu naprawy decydują umiejętności ręcznej obróbki metalu. Zima to czas, gdy do warsztatu zgłaszają się przede wszystkim właściciele sprzętu pracującego w ziemi. Naprawy wymagają koparki, ładowarki, spychacze itp.
Od wiosny do jesieni o pomoc proszą rolnicy. W takich przypadkach nawet najnowocześniejsza tokarka to o wiele za mało. Niezbędny jest człowiek, który dzięki swoim umiejętnościom i doświadczeniu potrafi sprzęt naprawić.
- Zdarzają się też zlecenie bardzo nietypowe, na przykład ostatnio musiałem wykonać precyzyjny przyrząd do nabijania ozdóbek na damskie bluzki - śmieje się Jarosław Latawiec. - Z czasów szkolnych pamiętam takie nasze branżowe powiedzenie, stosowane w sytuacji, gdy ktoś czegoś nie potrafił porządnie wykonać. Mówiło się wtedy: należy mu się solidny kop tokarski. Dlatego robię wszystko tak, by nigdy na niego nie zasłużyć - zapewnia Jarosław Latawiec.
redakcja@extraswiecie.pl
Komentarze (0)