- Ponad 35 lat, a więc przez wiekszą cześć życia, mieszkałem w Pruszczu. Tam chodziłem do przedszkola, a poźniej do szkoły podstawowowej, której kierownikiem był wtedy Jan Kopyciński - wspomina Wojciech Albertowicz. - Na przydomowych podwórkach tętniło życie, była biblioteka, klubokawiarnia, kino objazdowe. To są na ogół bardzo miłe wspomnienia - podkreśla.
Kronikarz Pruszcza
Pierwszy kontakt z fotografią? Internat szkoły średniej w Bydgoszczy.
- Starszy kolega zabrał mnie wtedy do ciemni fotograficznej. Zobaczyłem, jak na papierach zanurzanych w płynach powstawały obrazy. To było bardzo mocne, wręcz magiczne przeżycie, które miało ogromny wpływ na całe moje późniejsze życie - tłumaczy.
W latach 80. Wojciech Albertowicz zarabiał na chleb, biegając z aparatem fotograficznym w ręku.
- Starsi mieszkańcy gminy Pruszcz na pewno mnie pamiętają. Obsługiwałem wtedy niemal wszystkie uroczystości kościelne, chrzty, śluby, wesela, pogrzeby, imprezy szkolne i zabawy – wymienia. - Moim pierwszym aparatem był kultowy Zenit, bez światłomierza. Całą obróbkę wykonywałem oczywiście samodzielnie, wiele godzin spędzałem w ciemni, a później przy suszarkach. To była prawdziwa szkoła fotograficznego rzemiosła.
Cel: ptaki
Kolejne etapy w życiu Albertowicza to wieloletnia emigracja, najpierw kilkanaście lat spędzonych w Niemczech, a od 2003 roku w Stanach Zjednoczonych.
Tam wróciła pasja utrwalania obrazów przy użyciu fotografii. Tym razem ulubionym obiektem stała się przyroda, a szczególnie ptaki.
- Penetruję wszystkie parki w najbliższej okolicy. Odwiedzam również ciekawe przyrodniczo miejsca, tzw. ostoje i rezerwaty dzikiej przyrody: National Widlife Rafuge czy Bird Sanctuary, gdzie można spotkać wiele interesujących gatunków, szczególnie w okresach migracji ptaków lęgowych. Zdjęć robię bardzo dużo, fotografowanie ptaków w ruchu sprawia, że każde ujęcie jest inne - zaznacza.
Uchwycić chwilę
Dopiero podczas uważnego przeglądania zdjęć dostrzega istotne szczegóły, których nie zauważył podczas pracy w terenie. Twarda selekcja jest konieczna. Wszystkie nieostre klatki kasuje, a dopiero reszta staje się przedmiotem obróbki.
- Moim podstawowym aparatem jest cyfrowa pełna klatka. Wspomagam się też drugim, szybkostrzelnym aparatem i wydłużającym ogniskowe obiektywami -wyjaśnia Wojciech Albertowicz.
Z jakim efektem? Przekonacie się sami po obejrzeniu zdjęć.
redakcja@extraswiecie.pl
Rybołów. Wodny łowca
Polowania tego skrzydlatego drapieżnika są niezwykle dynamiczne. Gdy dostrzeże rybę unosi skrzydła i z ogromną prędkością pikuje do wody. Przed zanużeniem wysuwa nogi do przodu, tak by ostrymi pazurami uchwycić zdobycz. Potrafi zanurkowac na głębokość do czterech metrów. Nozdrza ptaka zamykają się zaraz po wejściu po wodę. Mocno natłuszczone pióra są wodoodporne. Potrafi przez chwilę unosić się na powierzchni wody z rozpostartymi skrzydlami, by później energicznie zerwać się do lotu. W stanie New Jersey w USA rybołów występuje dość licznie. Przylatuje w kwietniu, przeważnie w te same miejsca i odlatuje na południe pod koniec sierpnia.
Wojtek zdjęcia super,
Wojtek zdjęcia super, profesjonalne. Też lubie fotografować, ale brakuje mi dużo do Twoich. Pozdrawiam
Wieslaw, dziekuje za
Wieslaw, dziekuje za sympatyczny komentarz.Pozdrawiam sedecznie.
Wojtku, czy Ty może uczyłeś
Wojtku, czy Ty może uczyłeś się w szkole chemicznej w Inowrocławiu Mątwach? W mojej klasie był gość o takim imieniu i nazwisku. Pochodzil z Pruszcza. Bardzo milo go wspominam. Był prawdziwym Hipisem. Bardzo Go lubiliśmy, fajny gość.