Co wolny rynek oznaczał dla przeciętnego mieszkańca gminy Świecie? Z jednej strony zamykanie nierentowanych zakładów, ograniczanie zatrudnienia i wzrost bezrobocia. Z drugiej – dostępność produktów przemysłowych i spożywczych, jakiego nie pamiętano od lat.
Wszystko na sprzedaż
Handel obwoźny opanował rynki i ryneczki miast i wsi, oferując, co tylko dusza zapragnie. Dominowały towary, a często zwykłe podróbki z Turcji, Chin, Tajwanu i Korei Południowej, bo krajowy przemysł nie był w stanie nadążyć za popytem.
Można tam było kupić niemal wszystko: ubrania, bieliznę, buty, narzędzia, kosmetyki, słodycze, artykuły spożywcze, sprzęt AGD, środki czystości, kasety wideo, zabawki. Czego tylko dusza klienta wyposzczonego latami socjalistycznego niedoboru, zapragnie…
W 1990 r. nie było chyba miasta, miasteczka i większej wsi, w której nie pojawiłyby się blaszane „szczęki”, kryte brezentem małe stoiska czy po prostu zwykłe leżaki z towarem rozłożonym pod chmurką. Nie inaczej było w Świeciu i Nowem, a także w większych wsiach powiatu świeckiego, m.in. w Osiu.
Bitwa o handel
Charakterystyczne dla tamtych czasów były spory między kupcami trudniącymi się handlem obwoźnym, którzy zwykle mieli swoje stoiska na centralnych placach miast, a właścicielami pobliskich sklepów. Ci drudzy narzekali, że handlarze, którzy nie muszą płacić za wynajem i utrzymanie lokali, psują im interesy sprzedając towar po niższych cenach. Ci pierwsi powoływali się na wolny rynek.
W Świeciu konflikt między handlującymi na Dużym Rynku a właścicielami okolicznych sklepów osiągnął taki rozmiar, że 17 maja 1991 r. zwołano nadzwyczajną sesję rady. Utworzono punkt konsultacji społecznych, który miał pomóc w rozstrzyganiu sporów. Podczas głosowania radni zdecydowanie opowiedzieli się jednak za utrzymaniem handlu obwoźnego. Wątpliwości budziła jednak lokalizacja. Mimo to, stragany utrzymały się na Dużym Rynku jeszcze przez następnych parę lat.
a.pudrzynski@extraswiecie.pl
Komentarze (0)