21 marca odbędzie się w OKSiR koncert charytatywny na rzecz Marcina „Yacha” Jaskulskiego. Zbiórkę na rzecz walczącego z nowotworem wokalisty przeprowadzi Fundacja Makowo. Wystąpią m.in. Adrianna Olędzka, Julia Olędzka, Irena Filuś (Panieneczki), Tobiasz Staniszewski, Marcin Ziemka (perkusja), Zbigniew Ziemka (multiinstrumentalista), Michał Lewandowski (gitara), Sławomir Szudrowicz, Tomasz Gust, Przemek Rajewski, Krzysztof Jakobi (gitary), Krzysztof Rubczak (bas), Jerzy Seehaber oraz Wojciech „Fazi” Radtke.
Wstępem na ten wyjątkowy koncert, który rozpocznie się o godz. 18.00, będzie cegiełka. Chociaż muzyk, któremu znajomi i przyjaciele chcą pomoc, od kilku lat mieszka w Toruniu, wciąż jednak pozostaje „chłopakiem” ze Świecia. To tu odbywał się jego artystyczny rozwój.
A masz mleko?
- W naszym domu zawsze było dużo muzyki - wspomina Marcin Jaskulski. - Tata namiętnie słuchał Led Zeppelin i Deep Purple. Chciał, nie chciał przesiąkałem tą atmosferą. Do tego stopnia, że gdy pewnego razu dostałem drewnianą strzelbę, to zamiast bawić się w nią w wojnę, udawałem, że gram na gitarze. Jednak nie zostałem gitarzystą, bo dość wcześnie ujawniły się moje zdolności wokalne.
REKLAMA
Podczas jednej z imprez w gronie znajomych tak zaśpiewał „Wspomnienie” Niemena, że jeden z kolegów od razu go zapytał czy nie chciałby śpiewać w zespole rockowym. Niedługo potem „Yachu” zadebiutował w grupie Morou, którą tworzyli jeszcze Łukasz Markward, Irek Włoch i Tomek Podeszwa.
- W wielkim skrócie graliśmy rocka, ale potrafiliśmy też odnaleźć się w innych klimatach czego najlepszym dowodem był nasz występ na Nocnym śpiewaniu - śmieje się na samo wspomnienie Jaskulski. - Oczywiście te popisy sceniczne potraktowaliśmy z przymrużeniem oka. Ciągnęło nas do czegoś zupełnie innego. Był początek lat 90., czas wielkiego boomu muzyki grunge. Namiętnie słuchałem Soundgarden i The Melvins. Nie stroniłem też od metalu w wydaniu Slayera czy Cannibal Corpse. Jednak najważniejszymi zespołami były i są do teraz Pearl Jam, Faith no More, The Cure i Depeche Mode. W latach 90. młodzi ludzie słuchali bardzo różnej muzyki. Chłonęliśmy wszystkie nowości ze świata, do których dostęp był coraz łatwiejszy.
Grupa Morou, jak to zwykle bywa w przypadku kapel zakładanych przez 15-16-latków, nie przetrwała zbyt długo. Zupełnie inaczej było z kolejnym zespołem.
REKLAMA
- Pewnego dnia, był to rok 1996, zadzwonił do mnie Marcin Ziemka - tłumaczy „Yachu”. - Znaliśmy się jeszcze ze szkoły podstawowej, ale potem, gdy wyjechał do liceum muzycznego do Gdańska, kontakt się urwał. Zaczął opowiadać, że zakłada zespół i szuka wokalisty. Jednym słowem, zaproponował żebym wpadał i posłuchał co chce grać. Wtedy zdałem mu pytanie, które go nieco zaskoczyło: „A masz w domu mleko? A po co ci mleko?. Bo bardzo je lubię. Wpadaj, mam pięć litrów.” I tak to się zaczęło.
Janerka powiedział: Lepiej po polsku
Oprócz Macina Ziemki i Macina Jaskulskiego w pierwszym składzie kapeli znaleźli się jeszcze Leszek Stobiński i Krzysztof Jakobi. Dwa pierwsze koncerty zagrali jako The Birds. Potem przemianowali się na The Flying Bridge. Podczas jednego z wyjazdów do studia nagraniowego spotkali Lecha Janerkę. Ten przekonał muzyków ze Świecia, że będzie dla nich lepiej, jak wybiorą nazwę w języku polskim.
REKLAMA
I tak narodził się Latający Most. Z każdym kolejnym rokiem zespół wzbogacał swój repertuar o kolejne kompozycje. Za muzykę odpowiadał głównie Marcin Ziemka. Teksty w większości należały do drugiego Marcina. W roku 1998 z zespołem pożegnał się Leszek Stobiński. Zastąpił go Wojciech „Fazi” Radtke. Skład poszerzył się też o klawiszowca Zbyszka Ziemkę (starszego brata Marcina).
Latający Most aktywnie działał na rodzimej scenie regularnie koncertując. Brał też udział w przeglądach i festiwalach, z których nigdy nie wracał bez trofeów. W roku 2000 zdobyli główną nagrodę na festiwalu FAMA 2000 w kategorii „Wykonawca rockowy”.
- Nagrodą miało być m.in. podpisanie kontraktu na płytę - mówi Jaskulski. - W zasadzie cały materiał był gotowy. Na rozmowy w tej sprawie jeździliśmy chyba ze trzy razy. Ostatecznie nic z tego nie wyszło. Zwyczajnie nas wykiwano. Przynajmniej tak to wtedy odbieraliśmy.
REKLAMA
To musiało się odbić na atmosferze w zespole. W naturalny sposób wdarły się zniechęcenie i pytanie bez odpowiedzi: Co dalej? W efekcie w 2003 roku grupa zawiesiła działalność.
- Gdy patrzę na to z dzisiejszej perspektywy wydaje mi się, że byliśmy zbyt niedoświadczeni, a ja krnąbrny - surowo ocenia Jaskulski. - Mieliśmy jakąś wizję, cieszyliśmy się na myśl o takiej szansie, ale nie chcieliśmy też rezygnować z niektórych rzeczy dotyczących muzyki. W rezultacie nie potraktowano nas poważnie. Wtedy nie rozumiałem, że w życiu trzeba czasami iść na kompromis. Że aby robić coś zawodowo wedle własnego widzimisię, trzeba sobie najpierw wypracować odpowiednią pozycję. My jej nie mieliśmy.
Z ziemi angielskiej do polskiej
Niedługo potem „Yachu”, podobnie jak wielu jego znajomych, korzystając z wejścia Polski do Unii Europejskiej, wyjechał do Szkocji. Dołączył tam do grupy przyjaciół, z którymi jeszcze w Świeciu współtworzył zespół Bakielit. Oprócz wokalisty byli to: Olek Augustyniak, Jacek Poniatowski i Przemysław Nicewicz. Niestety marzenia o podboju szkockiej sceny muzycznej przez zespół z Polski mocno zweryfikowało życie. W sumie starania o to, by zaistnieć w Aberdeen trwały jakieś trzy lata. Chociaż z ambitnych planów nic nie wyszło, Bakielit wciąż zajmuje w sercu frontmana szczególne miejsce.
REKLAMA
Jaskulski uznał, że czas wracać do Polski. Po przyjeździe przeniósł się do Torunia. Przed dwoma laty z przyjacielem Krzysztofem „Krissem” Rubczakiem postanowili o powołaniu do życia duetu QASBAH, który w tylko sobie znanym tempie tworzy i nagrywa debiutancki materiał. Rok później skontaktował się z nim Marcin Ziemka z propozycją śpiewania w jego nowym zespole Loopto.
- Ucieszyłem się, choć miałem pewne obawy czy będę odpowiednią osobą do śpiewania w tym projekcie - tłumaczy „Yachu”. - Marcin szybko rozwiał moje wątpliwości. Okazało się, że produkcją produkcja płyty ma zająć się Jarosław „Jasiu” Kidawa, człowiek mający świetną opinię w środowisku. Produkował płyty wielu polskim znanym artystom - tłumaczy Jaskulski.
W czasie gdy ruszyły prace nad płytą „Yachu” usłyszał diagnozę, która w jednej chwili całkowicie przewartościowała jego życie.
REKLAMA
- W sierpniu ubiegłego roku zauważyłem w moczu krew - myślałem, że efekt odwodnienia albo zmęczenia - mówi. - Objawy się jednak nasiliły. Karetka zabrała mnie do szpitala. Tam usłyszałem, że mam guza i konieczna jest operacja. Wycinki pobrane do badania histopatologicznego potwierdziły przypuszczenia, rak i to jeszcze w swojej najgorszej odmianie. We wrześniu przeszedłem, trwającą dziewięć godzin, operację podczas której usunięto mi pęcherz moczowy, węzły chłonne i prostatę. Wiedziałem, że będzie ciężko, ale nie przypuszczałem, że aż tak. W dodatku zaczęły mnie boleć nerki. Okazało się, że w jednej z nich zrobił się zator. Konieczna było wykonanie nefrostomii, inaczej zwanej przetoką nerkowo-skórną. Lekarz musiał odprowadzić to, co tam zalegało. Po wszystkim usłyszałem, że miałem wielkie szczęście. Od sepsy dzieliło mnie dosłownie kilka minut.
Obecnie Marcin Jaskulski przygotowuje się do kolejnej operacji, której celem będzie naprawa moczowodu.
- Może ona potrać nawet 12 godzin - mówi. - I niestety uprzedzono mniej, że jest ryzyko krwotoku, który może mieć fatalne skutki. To wszystko brzmi strasznie, ale staram się myśleć o tym co dzieje się w moim życiu zadaniowo. Każdego dnia mam coś do zrobienia: praca na UMK, dom, studio, próby. Po prostu robię to, co do mnie należy. Nie analizuję, nie użalam się nad sobą. Mam 5-letniego syna Mikołaja, żonę która jest niesamowicie dzielna, bez której sam bym sobie z tym nie poradził, rodzinę, przyjaciół, którzy również mi kibicują. Mam dla kogo żyć i tworzyć.
a.bartniak@extraswiecie.pl
„Nowy dzień, nowe życie”, koncert charytatywny na rzecz Marcina „Yacha” Jaskulskiego, sobota 21 marca, godz. 18.00, sala widowiskowa OKSiR, wstęp: cegiełka. Zbiórkę przeprowadzi Fundacja Makowo.
Tekst ukaże się w najnowszym numerze dwumiesięcznika „Teraz Świecie”. Od 6 marca gazeta dostępna bezpłatnie m.in. w Punkcie Informacji OKSiR w Świeciu. Oprócz tego w numerze wywiad z dyrektor ośrodka kultury o planowanych imprezach, cykl wydarzeń w ramach Festiwalu Kobiet i zapowiedzi wydarzeń kulturalnych w marcu i kwietniu. Wydanie elektroniczne gazety tutaj.
Marcin trzymam za Ciebie
Marcin trzymam za Ciebie kciuki. Będzie dobrze.
Dasz radę! Bądź silny!
Dasz radę! Bądź silny! Powodzenia.
Courage!!!
Marcin, powodzenia!
Marcin, powodzenia!
Trzymaj się!
Trzymaj się!
Marcin ”Wołanie do Siebie”
Marcin ”Wołanie do Siebie” ref.piosenki,tego się trzymaj. Powodzenia!
Odbędzie się ten koncert? Wie
Odbędzie się ten koncert? Wie ktoś coś?