Najpierw o godz. 11.00 dwóch mężczyzn w kominiarkach weszło do sklepu w Żołędowie (powiat bydgoski), skąd zabrali pieniądze i papierosy. Około godz. 14.00 pojawili się w powiecie świeckim. Sterroryzowali pracownicę sklepu w Brzemionach (gmina Lniano). Potem pojechali do sklepu w Waćmierku (powiat tczewski), gdzie również dokonali napadu. Posługiwali się bronią (na razie nie wiadomo czy była to broń palna).
- Siedziałam przy stoliku w sklepie. Byłam zajęta fakturami i nwet specjalnie nie zwróciłam uwagi na to, że ktoś wszedł do środka - relacjonuje Ewa Zielińska, sprzedawczyni w sklepie w Brzemionach koło Lniana. - Nagle zorientowałam się, że za mną ktoś stoi. Odwróciłam się. Zobaczyłam niezbyt wysokiego mężczyznę w kominiarce na twarzy. Próbowałam wstać, ale posadził mnie z powrotem na krześle, przycisnął głowę do stolika i przyłożył lufę pistoletu do karku. „To jest napad!” - krzyknął.
REKLAMA
Zestresowana kobieta zaczęła się trząść na całym ciele. Powiedziała, że źle się czuje. W odpowiedzi usłyszała od bandyty, że ma siedzieć cicho, to nic jej się nie stanie.
- Zabrał mi służbową komórkę. Prywatną miałam pod stosem papierów. Modliłam się, żeby tylko nikt nie zadzwonił, bo nie wiedziałam, jak oni zareagują - opowiada poruszona ekspedientka.
W tym czasie drugi z napastników wyrywał kable od kasy fiskalnej, siarczyście klnąc, gdy nie szło to tak sprawnie, jakby chciał. Dopytywali się, czy ma więcej pieniędzy.
- Odpowiedziałam zgodnie z prawdą, ze nie mam. Tego dnia mieliśmy słaby utarg, chociaż w poniedziałki zwykle bywa dużo lepszy - mówi Ewa Zielińska.
REKLAMA
Bandyci wynieśli kasę fiskalną, w której było około 800 zł, a oprócz tego zabrali około 150 paczek papierosów. Kiedy wyszli, spzedawczyni natychmiast podbiegła do okna, żeby zobaczyć, jakim samochodem przyjechali. Zamknęła drzwi i zadzwoniła pod numer 112, a potem do Spółdzielni Rolniczo-Handlowej w Lnianie, do której nalezy sklep.
- Kiedy emocje opadły, poczułam jak opuszczają mnie siły i czuję się coraz gorzej. Byłam cała rozstrzęsiona, rozbolała mnie głowa, dostałam mdłości. Pojechałam do szpitala, skąd wróciłam do domu dopiero o północy. Takie przeżycia zostają w człowieku na zawsze. Nie życzę nikomu, aby poczuł lufę broni na karku. Nie wiem, jak dalej będę mogła pracować mając w pamieci to wszystko... - zawiesza głos pani Ewa.
REKLAMA
W sklepie w Brzemionach jest zatrudniona od 10 lat. W tym czasie tylko raz wydarzyła się tam jedna kradzież, ale nie miała ona tak dramatycznego przebiegu, jak ta ostatnia.
- Na razie sklep jest zamknięty. Musimy przeprowadzić inwentaryzację i dokładnie podliczyć straty. Najważniejsze, że nic się nie stało naszej pracownicy - mówi z ulgą Tadeusz Rokoszewski, prezes Spółdzielni Rolniczo-Handlowej w Lnianie.
Na wieść o napadach, do akcji ruszyły policyjne patrole. Ustalono, że sprawcy poruszają się fiatem tipo.
Fiat tipo, którym uciekali przestępcy, dachował na policyjnej blokadzie pod Toruniem / Fot. KWP Bydgoszcz
Około godz. 19.00 samochód namierzono na autostradzie A1 na wysokości Turzna w powiecie toruńskim. W czasie pościgu doszło do uszkodzenia dwóch radiowozów, które próbowały zablokować przejazd fiata przy zjeździe z autostrady w Lubiczu Dolnym pod Toruniem.
- W wyniku zderzenia dachował samochód, którym jechali poszukiwani mężczyźni. Obaj trafili do szpitala. Policjanci biorący udział w pościgu nie odnieśli obrażeń – informuje Monika Chlebicz, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy.
Sprawcy mają 41 i 33 lata. Pochodzą z okolic Warszawy. Śledztwo jest w toku.
Na prośbę zainteresowanej nazwisko pani Ewy zostało zmienione.