W cyklu „Ale historia!” przypominamy wydarzenia z powiatu świeckiego, które w ostatnim półwieczu poruszały opinię publiczną. Były przedmiotem rozmów przy rodzinnym stole, plotek w kolejce w sklepie, pogawędek ze spotkanymi na spacerze znajomymi, ba, nawet tematem artykułów prasowych.
A o dwóch nastolatkach Nowego było głośno nie tylko w lokalnych mediach. O poszukiwaniach dziewcząt, a zwłaszcza o miejscu i okolicznościach ich odnalezienia oraz późniejszej sprawie sądowej informowały największe gazety oraz stacje telwizyjne i radiowe w całym kraju.
REKLAMA
W kwietniu 2005 r. dwie uczennice z Nowego, 15-letni Marta i 16-letnia Angelika wybrały się na wagary do Gniewu. Od spotkanej tam dziewczyny dostały numer telefonu do szefa agencji towarzyskiej w Toruniu, Dariusza N. Nastolatkom z Nowego nie wystarczało kieszonkowe, jakie otrzymywały od rodziców, więc postanowiły sobie dorobić.
Dariusz N. i jego dwaj koledzy „przetestowali” dziewczyny, uznali, że nadają się do fachu i na zachętę dali im po 100 zł. W toruńskiej agencji obie nastolatki pracowały przez tydzień. Od klienta brały 80 zł, z czego połowę zabierał właściciel. Uciekły, kiedy Dariusz N. pojawił się w asyście pięciu pijanych kolegów. Doszło do awantury, podczas której jedną z dziewczyn pobito.
REKLAMA
Przeniosły się do Bydgoszczy. Jednak i tam nie zagrzały długo miejsca, bo ruch w interesie był zbyt słaby, więc i zarobek kiepski. Wyjechały do Płocka i zatrudniły się w agencji Madame Renee. Tu już kasa była większa. Klienci płacili za godzinę 150 zł, co jak na owe czasy było sporą sumą za tego rodzaju usługi (90 zł lądowało w kieszeni dziewcząt, resztę brała właścicielka).
Tygodniowo zarabiały około 1,5 tys. zł (w 2005 r. przeciętne wynagrodzenie wynosiło 2,5 tys. zł miesięcznie, ponad dwa razy mniej niż obecnie). Jak zeznały w prokuraturze, ich usługi nie zawsze polegały na seksie z klientami. Niektórzy chcieli, żeby tylko zatańczyły, zrobiły striptiz, albo po prostu wyskoczyły z nimi na dyskotekę.
Wygodny tryb życia skończył się, kiedy właścicielka agencji dowiedziała się, że jej pracownice są niepełnoletnie i pożegnała się z nimi. O dziwo, wcześniej nie żądała od nich dowodów osobistych.
REKLAMA
Nastolatki zaliczyły jeszcze podobne przybytki w Warszawie i Elblągu, gdzie jednak standard lokali, do których trafiały, był dużo niższy niż w Płocku. W czerwcu znowu wylądowały w Toruniu u Dariusza N. Pracowały u niego kolejny tydzień. Potem jeszcze raz odwiedziły Płock, gdzie namierzyła je policja i odeskortowała do rodziców do Nowego.
Zaraz po ucieczce rodzice powiadomili policję o zaginięciu córek. Policja ze Świecia rozesłała rysopisy dziewcząt do komend w całym kraju. Udało się je znaleźć dopiero po dwóch miesiącach.
W grudniu 2005 r. do Sądu Rejonowego w Świeciu trafił akt oskarżenia przeciwko właścicielom agencji z Torunia, Bydgoszczy, Płocka, Warszawy i Elbląga za czerpanie zysków z prostytucji nieletnich. Nikt z nich nie przyznał się do winy. Utrzymywali, że dziewczyny podawały im, że są pełnoletnie.
REKLAMA
Pierwszą rozprawę w Sądzie Rejonowym w Świeciu wyznaczono w styczniu 2006 r. Sprawa jednak kilkakrotnie spadała z wokandy z powodu nieobecności oskarżonych lub ich obrońców.
Ostatnia rozprawa w świeckim sądzie, na którym wreszcie zapadł wyrok, odbyła sie w marcu 2009 r.
- Zgłosiły się z ogłoszenia w gazecie. Twierdziły, że mają po 20 lat - przekonywała dziennikarzy tuż przed ogłoszeniem wyroku Renata J., właścicielka płockiej agencji. – Prowadzę legalny interes. Nie zatrudniam nikogo, kto nie ma dokumentów. Dałam im tylko nocleg, bo obiecały, że dowiozą dowody osobiste. Kiedy tego nie zrobiły, zerwałam z nimi współpracę.
REKLAMA
Sąd nie dał jednak wiary tym wyjaśnieniom. Podobnie jak tłumaczeniom pozostałych oskarżonych.
Renatę J. skazano na rok i 4 miesiące więzienia. Dariusza N. z Torunia na 1,5 roku, a wobec pozostałych szefów agencji towarzyskich zasądzono od 1 do 1,5 roku pozbawienia wolności. Wszyscy otrzymali wyroki w zawieszeniu. Oprócz tego, sąd ukarał ich grzywnami w wysokości od 800 do 5 tys. zł.
W momencie ogłaszania wyroku Marta miała 19, a Angelika 20 lat. Nie były na rozprawie, podobnie jak czterech z pięciu oskarżonych (poza Renatą J.).
No i co w związku z tym?
No i co w związku z tym? Gdybyście napisali co się teraz z nimi dzieje, czy wróciły do fachu czy może wyszły na ludzi to ten artykuł miałby jakiś sens. A tak to historia…
Też mi wielkie halo teraz co
Też mi wielkie halo teraz co druga małolata umawia się za kasę. Takie czasy
Na roxa teraz dziewczyny
Na roxa teraz dziewczyny mogły by wrócić bez pośredników.