Od tego roku musimy liczyć się z tym, że tylko w jedną niedzielę w miesiącu będziemy mogli się wybrać na zakupy do dużej sieci handlowej. W 2018 r. mieliśmy do dyspozycji dwie niedziele. W przyszłym nie będzie ani jednej. Tak przynajmniej wynika z przyjętych zapisów, które rzecz jasna można zmienić, ale tak pewnie się nie stanie, bo to oznaczałoby, że rządzący się pomylili. A do tego nie lubi się nikt przyznawać. Zwłaszcza politycy.
REKLAMA
Plan zakładał, że wprowadzenie ustawy o ograniczeniu handlu w niedzielę będzie skutecznym kołem ratunkowym dla małych sklepów. Mówiło się też o prawie do wypoczynku pracowników sieciówek.
Z pozoru wydaje się to logiczne. Jeśli ludzie przyzwyczaili się do robienia zakupów w niedzielę, to nadal będą to robić. Tyle że nie w ulubionym Lidlu, Polomarkecie czy Biedronce, tylko u pani Basi, która od 20 lat handluje w swoim niewielkim osiedlowym czy wiejskim sklepiku. Błąd. Ostrzegali przed nim fachowcy, ale ich nie słuchano. Bo chodzi nie tyle o sam rytuał zakupów, co o ceny.
- Dostawcy mają dwa cenniki - tłumaczy Justyna Ledzińska, od jedenastu lat prowadząca sklep In Plus przy ul. Paderewskiego w Świeciu. - Jeden dla dużych sieci, drugi dla takich jak ja. Oczywiście mi sprzedają znacznie drożej. Nawet mając tak niską marżę, jak sieciówka, zawsze będzie u mnie drożej. Tyle że klient nie wie o tym, że ja kupuję towar znacznie drożej, bo nikt nie zaoferuje mi takich cen, jak gigantom, którzy zamawiają setki ton.
REKLAMA
Specjaliści od marketingu dużych sieci szybko wpadli na pomysł jak odrobić straty spowodowane zamkniętymi sklepami w niedzielę. Już od czwartku klienci są bombardowani informacjami o niezwykłych rabatach i promocjach. Nawet jeśli ktoś wybierze się tylko po to, by kupić w dobrej cenie szlifierkę, to i tak wyjdzie z czymś jeszcze, czego grzechem byłoby nie kupić w tak okazyjnej cenie. Jak podaje agencja badawcza Nielsen, wydatki na reklamę zwiększyły zwłaszcza dyskonty Biedronka i Lidl.
Efekt jest taki, że mniejsze podmioty całkowicie rezygnują z handlu w niedzielę.
- Zrobiliśmy analizę i okazało się, że nie ma sensu otwierać sklepów tego dnia - mówi Ewa Ancuta, prezes Rolniczo-Handlowej Spółdzielni Pracy w Osiu. - Dlatego żaden z naszych czterech sklepów w Osiu, Jaszczu, Brzemionach i Żurze nie jest otwarty w niedzielę. Wyjątek stanowi tylko supermarket w Osiu, który działa w lipcu i sierpniu, co ma związek z obecnością turystów. Poza sezonem tylko byśmy dokładali do interesu.
REKLAMA
Spółdzielnia z Osia dość mocno wpisuje w ogólny trend schyłkowy charakterystyczny dla rolniczych spółdzielni. Przed rokiem działalność zakończyła oska piekarnia. Decyzję tłumaczono nierentownością. Sprostanie unijnym wymogom wymagałoby kosztownej modernizacji. Nie było na to pieniędzy. Zwłaszcza, że na rynku piekarskim jest ciasno. Kto miałby kupować chleb z Osia, skoro wszystkie duże sieci pieką go same lub mają swoich dostawców?
Decyzję o tym, że niedzielę lepiej spędzić z rodziną niż w pracy podjął także Piotr Łobaczewski, prowadzący niewielki sklep przy ul. Sikorskiego w Pruszczu.
- Nie ma sensu siedzieć cały dzień w sklepie, skoro zysk pewnie zamknąłby się w granicach stu złotych. Ktoś kupiły chleb, o którym zapomniał w sobotę, innemu przypomniałoby się, że nie ma papierosów i to wszystko.
REKLAMA
Jeszcze nie tak dawno duże sieci tylko w sporadycznych przypadkach interesowały się wsiami. Ten fakt skutecznie wykorzystało Dino, które zagospodarowało tę przestrzeń pozbawiając zarobków małe sklepy, które i tak nie miały lekko.
Mogłoby się wydawać, że w mieście jest lepiej. Chociażby ze względu na liczbę potencjalnych klientów. I faktycznie przez moment było.
- Do czasu, gdy nie wyjaśniła się sprawa Biedronki na dworcu z trudem byłam w stanie obsłużyć tę masę klientów - wspomina Justyna Ledzińska ze sklepu In Plus. - Jednak w marcu okazało się, że tamtejsza Biedronka może być otwarta w niedziele i w jednej chwili klienci odpłynęli. Teraz jeśli ktoś zagląda, to najczęściej wpada po kilogram ziemniaków albo papierosy. Niewiele lepiej jest w piątek i sobotę, bo wtedy wszyscy pędzą zrobić duże zakupy w markecie.
REKLAMA
Czy to oznacza, że małe osiedlowe sklepy skazane są na wymarcie? Niestety, statystki pokazują, że tak właśnie się dzieje. To proces powolny, ale ciągły.
- Większe szanse na przetrwanie mają tylko te sklepy, w których za ladą stoi właściciel lub ktoś z rodziny - uważa Ledzińska. - Na pewno w niedalekiej przyszłości nie da się prowadzić małego sklep spożywczego ograniczając się tylko do bycia właścicielem i bazowaniu wyłącznie na pracownikach.
Tak to jest, kiedy Duda, ,
Tak to jest, kiedy Duda, ,,członek” związku zamiast rozumu w głowie ma móżdżek Kacperka. A w kościele tak, czy owak pustki.
Inderal Buy India Amoxicillin
Inderal Buy India Amoxicillin Doxycycline generic viagra Kamagra Farmaco Cialis 100mg Pills
Metronidazole Plus
Metronidazole Plus Amoxicillin Combination Lagerung Levitra levitra 10 mg generic Human Cephalexin For Dogs Priligy Y Cialis Son Compatibles Priligy Cuanto Dura El Efecto