Wprowadzenie w listopadzie zdalnego nauczania nie było już takim szokiem, jak wiosną. Udało się wypracować pewien mechanizm, który teraz zadziałał całkiem sprawnie. Tak przynajmniej się wydaje, bo skala narzekań na tę formę edukacji w naszym powiecie wydaje się stosunkowo niewielka.
Nie oznacza to jednak, że wszystko przebiega bez jakichkolwiek utrudnień. Najczęściej dotykają one rodzin wielodzietnych, o czym przekonuje nas jedna z Czytelniczek.
- Gdy wprowadzono zdalne nauczanie także dla klas I-III stanęliśmy przed problemem, skąd wziąć trzeci komputer - żali się. - Te, które mamy używa dwójka starszych dzieci. Potrzebny jest trzeci, bo wszyscy mają lekcje w tym samym czasie. Skontaktowałam się ze szkołą, w której uczą się dzieci z nadzieją na pomoc, ale odesłano mnie z kwitkiem.
REKLAMA
Okazuje się, że laptopy zakupione przez gminę wiosną zostały już rozdysponowane przez szkoły. Nie wszystkie otrzymali jednak uczniowie.
- Pięć z nich musiałem przekazać nauczycielom, którzy mieli stare systemy operacyjne. Wiosną sprawdzały się, ale teraz, gdy mamy nową, bardzo nowoczesną platformę, po prostu nie dają rady - tłumaczy Wiesław Andrys, dyrektor SP nr 7 w Świeciu. - Zabezpieczenie sprzętu właśnie dla nauczycieli wydawało się priorytetem, ponieważ każda z osób, której użyczono laptopa odpowiada za edukację około 160 dzieci.
Jak przekonuje dyrektor, do korzystania z nowego sytemu nie jest potrzebny komputer. Z powodzeniem można do tego celu używać smartfona. Pytanie, ilu uczniów najmłodszych klas ma telefon komórkowy?
REKLAMA
Zupełnie innym problemem jest dbałość o powierzony sprzęt. Większość laptopów użyczonych uczniom wiosną wróciła po dwóch miesiącach w fatalnym stanie.
- Byłem w szoku, gdy zobaczyłem, jak wyglądają te komputery - ubolewa Wiesław Andrys. - Zero szacunku dla cudzego mienia. Dosłownie kleiły się od resztek jedzenia i picia. Niestety, dość często tak się dzieje, gdy dostaje się coś za darmo.