O spięciu na kwietniowej sesji Rady Miejskiej w Świeciu pisaliśmy niedawno. Radny Dariusz Woźniak skrytykował działalność przychodni. Chwalił za to sprawność straży miejskiej, sanepidu i Nowego Szpitala, z którymi miał kontakt, gdy zakaził się koronawirusem.
Radny nie ma dobrego zdania o Miejsko-Gminnej Przychodni w Świeciu, co zaznaczył na wstępie swojego wystąpienia na sesji.
- Dzieje się bardzo źle i trzeba o tym powiedzieć. Pora też skończyć z teleporadami. Niech lekarze zaczną wreszcie normalnie leczyć - mówił Dariusz Woźniak na kwietniowej sesji.
Sprawdziliśmy, dlaczego radnego odprawiono z kwitkiem.
REKLAMA
Sprawa nie jest tak jednoznaczna, jak mogłoby się początkowo wydawać.
- Z informacji, jaką uzyskałem w rejestracji wynikało, że mam zamkniętą kartę i nie jestem już klientem przychodni, dlatego odmówiono mi teleporady – poinformował nas Dariusz Woźniak.
Beata Sternal-Wolańczyk, dyrektorka Miejsko-Gminnej Przychodni, przedstawia to zupełnie inaczej.
- Dysponujemy nagraniem rozmowy telefonicznej pana Woźniaka z rejestratorką. Nikt mu nie odmówił teleporady. Przekazano jedynie informację, że jego deklaracja jest nieaktywna. Pan Woźniak sam się rozłączył, nie czekając na dalsze propozycje rozwiązania problemu – wyjaśnia Beata Sternal-Wolańczyk.
REKLAMA
Deklaracja jest nieaktywna, jeśli ktoś od co najmniej od sześciu lat nie korzysta ze świadczeń. Oznacza to, że radny po raz ostatni był pacjentem przychodni przed 2015 r.
- Pan Woźniak podaje nieprawdziwe informacje. Nie rozumiem, w jakim celu? – zastanawia się Beata Sternal-Wolańczyk.
Radny potwierdził portalowi Extra Świecie to, co powiedział podczas ostatniej sesji odnośnie funkcjonowania Miejsko-Gminnej Przychodni.
- Zarzucam pani dyrektor niepotrzebne stosowanie teleporad dotyczących koronawirusa, ponieważ są przychodnie w Polsce, które świadczyły i świadczą usługi w sposób bezpośredni. Ponadto od dwóch miesięcy zniesiono już te wytyczne. Proszę więc tylko o powrót do sposobu udzielania świadczeń zdrowotnych do czasu sprzed pandemii – argumentuje Dariusz Woźniak.
REKLAMA
Beata Sternal-Wolańczyk broniła zasad funkcjonowania przychodni podczas sesji, na której o to jak długo potrwają teleporady pytali też radni Sebastian Glaziński i Adam Kufel.
W rozmowie z Extra Świecie bezpośrednio odniosła się do zarzutów radnego Woźniaka, który na sesji najostrzej atakował przychodnię.
- Informuję pana Woźniaka, że przychodnia nie była zamknięta nawet przez jeden dzień. Wprowadzony system był tak zorganizowany, aby dokonywać podziału przypadków zgłaszanych przez pacjentów na te, które można rozwiązać za pomocą teleporad i na te, które wymagają wizyty w gabinecie – ripostuje dyrektorka.
REKLAMA
Argumentuje, że przy liczbie 550-950 osób przewijających się codziennie przez przychodnię, zezwolenie na to, aby wszyscy beztrosko wchodzili i wychodzili z placówki, naruszyłoby podstawowe zasady walki z epidemią nałożone przez państwo.
- Lekarze nie tylko udzielali teleporad i przyjmowali na miejscu, ale jeździli też do domów chorych, szczepiliśmy małe dzieci, stwierdzaliśmy zgony, wykonywaliśmy badania RTG, laboratoryjne, USG czy EKG – wylicza Beata Sternal-Wolańczyk.