Instruktorka podkreślała, że samoobrona to nie to samo, co sztuki walki. Prezentowana przez nią technika wydawała się prosta (uderzenia ręką, bloki, krótkie kopnięcia).
Nie była do nich potrzebna duża siła fizyczna. Ważniejsza od niej była psychika. Pełna determinacja, aby nie pozwolić napastnikowi na przejęcie kontroli, ale dająca czas choćby na to, by móc uciec, co często jest najlepszym rozwiązaniem.
Oczywiście warsztaty prowadzono nie tylko pod katem ewentualnych incydentów w szkole, ale także zajść poza nią. Okazuje się, że czasami proste rady, choćby ta, aby podczas ataku nie patrzeć w oczy napastnikowi tylko w okolice mostka, bo wtedy widzi się zarówno jego ręce, jak i stopy, mogą pomóc w wyjściu z opresji. Fizyczna konfrontacja to zawsze ostateczność.
Jak podkreśla Wioletta Baśniak, coraz więcej niepożądanych zachowań młodzieży ma związek z piciem tzw. energetyków.
- Nierzadko są one mieszane z silnymi lekami - mówi. - To może prowadzić do agresji wywołanej przez działanie takiej mieszanki. Przybywa też uczniów z różnego rodzaju orzeczeniami. W takich przypadkach czasami trudno kogoś winić o zachowanie, które jednak nie powinno mieć miejsca. Niezależnie od wszystkiego, nauczyciel powinien wiedzieć, jak obronić siebie lub innych uczniów, gdyby zaszła taka potrzeba - podkreśla wicedyrektor Zespołu Szkół Ogólnokształcących i Poliealnych Świeciu.
Zobacz poniżej galerię zdjęć.
a.bartniak@extraswiecie.pl
Artykuł powstał we współpracy z Zespołem Szkół Ogólnokształcących i Policealnych w Świeciu.
Komentarze (0)