I nie tylko, bo informacja o wypadku obiegła media w całym kraju.
- Kiedy przeczytałem w Extra Świecie o jego śmierci, nie mogłem w to uwierzyć – przyznaje Tadeusz Pogoda, były burmistrz Świecia i wieloletni przełożony Janusza Dzięcioła jako komendanta municypalnych. - Miałem nadzieję, że to może jakaś pomyłka. W chwilę potem te same informacje pojawiły się też w innych serwisach… Co można powiedzieć w takiej sytuacji? Wszystko i tak zabrzmi banalnie… Wyrazy współczucia dla rodziny, bo tylko ona tak naprawdę wie, z jakim bólem teraz się zmaga…
REKLAMA
Poza Świeciem Janusz Dzięcioł kojarzony był przede wszystkim jako zwycięzca pierwszej edycji „Big Brothera”, w nieco mniejszym stopniu jako dwukrotny poseł.
Stanowisko szefa świeckich municypalnych zamienił w 2007 r. na pracę parlamentarzysty. Po dwóch kadencjach w Sejmie, wrócił do pracy w Świeciu. Został rzecznikiem Ośrodka Pomocy Społecznej.
W piątek 6 grudnia Janusz Dzięcioł jechał od strony Grudziądza citoenem c5.
- Około godz. 8.30, zjeżdżając z drogi krajowej nr 55 i wykonując manewr skrętu w lewo, wjechał na przejazd kolejowy, gdzie zderzył się z pociągiem relacji Toruń-Grudziądz. Poniósł śmierć na miejscu – informuje sierż. sztab. Maciej Szarzyński z Komendy Miejskiej Policji w Grudziądzu.
REKLAMA
Jechał sam. Do tragedii doszło niedaleko Grudziądza, w Białym Borze, gdzie Janusz Dzięcioł mieszkał. Jak powiedział sołtys wsi, zginął nieco ponad 100 m od swojego domu…
Mieszkańcy od dawna zabiegali o likwidację przejazdu, bo znajduje się w bardzo niefortunnym miejscu – zaraz za lewoskrętem od drogi krajowej, w dodatku na małym wzniesieniu, co utrudnia widoczność.
Na przejeździe nie było szlabanu. Były za to sygnalizacja świetlna i dźwiękowa. I jedna i druga działały w momencie wypadku.
Policja i prokuratura rozpatrują różne warianty. Również te, że w chwili zdarzenia Janusza Dzięcioła mogło oślepić słońce, przedzierające się przez rozpraszającą się mgłę.
REKLAMA
Nie zmienia to jednak faktu, że powinien zatrzymać się przed przejazdem i sprawdzić czy nie nadjeżdża pociąg. Tym bardziej, że ostrzygały o tym sygnały świetlne i dźwiękowe… Dlaczego tego nie zrobił?
W poniedziałek 9 grudnia ma się odbyć sekcja zwłok. Pozwoli określić czy Janusz Dzięcioł tuż przed tragedią nie doznał np. zawału serca czy wylewu.
W miejscu, gdzie doszło do wypadku okoliczni mieszkańcy zapalają znicze. Janusz Dzięcioł skończyłby 11 grudnia 66 lat.
a.pudrzynski@extraswiecie.pl
REKLAMA
A moze zasłab ….albo zawal
A moze zasłab ….albo zawal .Nie kazdy wypadek powoduje rutyna .
Uważam, że nie jeden raz
Uważam, że nie jeden raz „zdążył”, tym razem się nie udało…. Bolesne ale najbardziej prawdopodobne
a juz od roku mogl byc na
a juz od roku mogl byc na zasluzonej emeryturze i cieszyc sie zyciem zamiast codziennie pedzic do Swiecia przez niebezpieczny przejazd…to tak ku przesrtodze dla innych pracownikow starostwa,ktorzy powinni tez odpoczywac na emeryturze…i zeby w koncu przestac sie zastanawiac,co dla mnie zrobilo starostwo…bardzo wspolczuje najblizszym bo kazda smierc to wielka tragedia i zawsze nie w pore…
Co to za pierdolenie słońce
Co to za pierdolenie słońce to i może go oślepiło ale sygnalizator kolejowy przy wszystkich przejazdach wydaje też sygnał akustyczny którego musiał słyszeć o ile był żywy w momencie wypadku bo na moje w chwili uderzenia pociągu w samochód jego kierowca już nie żył doznał rozległego zawału serca lub wylewu.