Akt oskarżenia w tej sprawie trafił do sądu w kwietniu. 17 maja zapadł wyrok nakazowy. Posiedzenie odbyło się bez udziału oskarżonego.
- Nie znam jego treści - mówi Rajmund G., były świecki radny i prezes klubu MLKS Wisła Świecie. - Dlatego nie mogę go skomentować. W mojej ocenie, w żaden sposób nie złamałem prawa.
REKLAMA
Faktycznie, Rajmund G. jeszcze nie otrzymał pisma z sądu. Orzeczenie wysłano dopiero 30 maja. Zatem zapozna się z nim dziś lub dopiero 3 czerwca. Do tego czasu pozostanie w niepewności.
Zarzuty dotyczą roku 2014, gdy Rajmund G. zatrudnił w klubie swoją córkę. Zdaniem obecnych władz klubu dopuścił się przestępstwa.
- W ocenie panów Sikorskich córka otrzymywała pieniądze za prowadzenie zajęć, co jest nieprawdą - podkreśla Rajmund G. - Nikogo nie trenowała, bo nie ma takich uprawnień. Doradzała mi natomiast jako osoba znająca się na odnowie biologicznej. To właśnie dzięki jej pracy i wskazówkom, Sebastian Bąk mógł wziąć udział w Mistrzostwach Europy. Inni zawodnicy też osiągali bardzo dobre wyniki. Chociaż byłem prezesem klubu, nie pobierałem żadnego wynagrodzenia. Niejako zrzekłem się go na korzyć córki, która wykonywała konkretną pracę - argumentuje były szef Wisły.
REKLAMA
Do pierwszego poważnego konfliktu doszło w 2015 r., gdy Rajmund G. został radnym. Aby pełnić tę funkcję, musiał zrezygnować z prezesury w Wiśle. Nowy zarząd klubu, w dość dziwnych okolicznościach, zwolnił go także ze stanowiska trenera.
Rajmund G. nie pozostał dłużny i ujawnił, że obecny prezes Wisły trenował zawodników, chociaż nie miał do tego żadnych uprawnień. Jego licencja była nieważna. Już wtedy z ust Klaudiusza Sikorskiego, obecnego prezesa Wisły, padły słowa, że Rajmund G. ma na sumieniu znacznie poważniejsze przewinienia i zapewne niedługo odpowie za nie przed sądem. Słowa dotrzymał. Po złożeniu doniesieniu prokuratura wszczęła postępowanie, którego efektem jest akt oskarżenia.
Do sprawy wrócimy.