Sąsiedzi zgromadzili się wokół domu przy ul. Kwiatowej chwilę po wybuchu pożaru. Większość przybiegła jednak nie po to, by popatrzeć, a pomóc. Wielu zostało do rana. Wśród nich był m.in. mieszkający w Gródku wójt gminy Drzycim Marian Krywald.
- Byłem na miejscu jakieś 20 minut po tym, gdy wszczęto alarm o pożarze - mówi. - Zostałem do 6.00 nad ranem. Gdy jedna grupa szła do domu odpocząć, zastępowali ich następni. Chcę podkreślić, że z pomocą pospieszyli nie tylko mieszkańcy Gródka, ale całej gminy Drzycim, za co jestem im bardzo wdzięczny. Jako wójt monitoruję potrzeby pogorzelców. Zostało uruchomione wsparcie z opieki społecznej. Będziemy pomagać finansowo i rzeczowo.
REKLAMA
- Pożar zauważył Kuba, 10-letni syn partnerki mojego brata, zajmujący piętro domu - opowiada Lucyna Popielas. - W tym czasie brata nie było na miejscu. Wyszedł z psem na spacer. Cała klatka schodowa była zadymiona. Krzyknęłam, że trzeba uciekać. Wybiegliśmy w piżamach. Bałam się, że moja 72-letnia mama, która już spała, nie zdąży wyjść. Dopiero po jakimś czasie dotarło do mnie, że nie zabraliśmy żadnych dokumentów, telefonów, pieniędzy. Nie mamy nic.
Wielu z tych, którzy pojawili się w spalonym domu w Nowy Rok, pracowało również dziś. Oczyszczają budynek z tego wszystkiego, co zostało naruszone przez ogień i wodę. Z każdej strony piętrzą się sterty gruzu, połamanych mebli, sprzętu agd.
REKLAMA
Otworzy się w nowym oknie
- W tej chwili najpilniejszą potrzebą są materiały budowlane - mówi pani Lucyna. - W pierwszej kolejności trzeba zrobić dach. Idzie zima. Potem zajmiemy się resztą. Przyda się wszystko: cement, żwir, drzwi, okna, panele podłogowe, płytki. Na razie bardzo prosimy, aby nie przywozić odzieży i mebli, bo nie mamy ich gdzie składować.
Państwo Popielas znaleźli chronienie w gospodarstwie Huberta Lemańczyka. Wspólnie z córką natychmiast zaangażowali się w pomoc, która płynie do Gródka różnymi kanałami.
Jako jedną z możliwych przyczyn pożaru strażacy podają pożar sadzy w kominie. Dom był ubezpieczony.
REKLAMA
Oto apel o pomoc zamieszczony na stronie facebookowej klubu jeździeckiego Czarna Podkowa w Gródku, gdzie na zajęcia uczęszcza Nicol Popielas:
Dzień dobry, ostaniej nocy moja rodzine spotkała tragedia, spalił się cały dom. Zostaliśmy z niczym. Dlatego chciałabym prosić wszystkich o pomoc.
Potrzebujemy wszelkiego rodzaju rzeczy od ubrań po artykuły szkolne, a także rzeczy elektryczne typu żelazko, czajnik itd. A także potrzebujemy materiałów na odbudowanie naszego domu. Ja rownież jeżdzę konno i jezeli miałby ktoś jakieś niepotrzebne rzeczy to rownież z chęcią je przyjmę. Mam nadzieję ze są wśród was ludzie o dobrym sercu.
Błagam pomóżcie nam. Przyjmiemy każdą dowolną rzecz. A jeżeli ktoś chciałby nas wesprzeć finansowo to można wpłacać pieniążki na konto: 26816910290042162930000010 na nazwisko Ryszard Popielas. W imieniu całej rodziny dziękujemy za kazdą pomoc! (...) W grupie ludzkiej siła. Rownież chcielibyśmy podziękować osobom które już podarowały nam wiele rzeczy. Dziękujemy z całego serca.
Osoby, które chciałaby przekazać dary mogą dostarczać je do Izabeli Lemańczyk oraz Huberta Lemańczyka w Gródku, tel. 600 391 864. Dodatkowe informacje na Facebooku - tutaj.
a.bartniak@extraswiecie.pl
O dramacie rodziny z Gródka pisaliśmy też 1 stycznia. Tekst poniżej, pod galerią zdjęć.
REKLAMA











