Sala obrad Urzędu Miejskiego w Świeciu nie pomieściła wszystkich, którzy pojawili się na dzisiejszym spotkaniu z ministrem rolnictwa. Niektórzy musieli przysłuchiwać się dyskusji stojąc na korytarzu.
Ardanowski przyjechał na zaproszenie Stowarzyszenia Producentów Rolnych Gminy Świecie. Spotkanie podzielono na trzy części. W pierwszej minister odniósł się do bieżących problemów polskiej wsi. W dwóch kolejnych odpowiadał na pytania, zarówno te przygotowane wcześniej, jak i te zadawane z sali.
REKLAMA
Otworzy się w nowym oknieOtworzy się w nowym oknie
Minister w rządzie PiS odniósł się m.in. do prób ratowania przetwórstwa rolno-spożywczego, które w latach 90. poniosło duże straty.
- Produkcja surowców, nieważne czy jest to mleko, mięso czy owoce jest najmniej opłacała - tłumaczył minister. - Ci, którzy skupiają się tylko na tym, przegrywają. Zakłady przetwórcze nie czują żadnej więzi z rolnikiem. Ich interesuje tylko i wyłącznie jak najtańszy surowiec. Nieważne, skąd będzie pochodził.
Czy producenci mogą się jakoś przed tym bronić? Oczywiście. Rolnicy za Zachodzie, świetnie widoczne jest to zwłaszcza w Holandii, Danii czy Francji, nigdy nie negocjują cen z odbiorcami w pojedynkę. Tam cenę skupu uzgadnia grupa skupiająca kilkunastu czy kilkudziesięciu rolników.
REKLAMA
Otworzy się w nowym oknie
- I gdyby tylko ktoś z tej grupy spróbował się wyłamać, skuszony przez producenta, nie miałby życia w tej wsi - Aradnowski relacjonuje przebieg rozmowy z pewnym rolnikiem z Francji. - Spaliliby go. A u nas? Właśnie brak rolniczej solidarności jest przyczyną większości kłopotów. Rolnicy nie chcą organizować się w spółdzielnie czy grupy producenckie. Jako pojedynczy dostawcy są skazani na porażkę w rozmowach z dużymi odbiorcami dyktującymi ceny.
Nie mogło też zabraknąć tematu groźnego afrykańskiego pomoru świń. Ministerstwo opracowało plan zmniejszenia populacji dzików. Rzecz w tym, że masowemu odstrzałowi, który poparła nawet Unia Europejska, na drodze stają ekolodzy i... sami myśliwi. Nie palą się do odstrzału m.in. w obawie o to, że jeśli teraz odstrzelą kilkaset tysięcy dzików, to w najbliższej przyszłości będą musieli ograniczyć liczbę polowań z braku zwierząt.
REKLAMA
Zdaniem ministra rolnictwa, sprawa ma też drugie dno. Przekonywał, że rządząca partia odsunęła od władzy spore grono myśliwych związanych z SB, którzy zawsze stanowili znaczący odsetek wśród myśliwych. Ci w ramach zemsty rzekomo bojkotują działania związane z odstrzałem, przekonując do swoich racji młodych myśliwych.
Nie był to jedyny wątek, w którym pojawili się myśliwi. Mówiono m.in. o konieczności uchwalenia nowego prawa łowieckiego. Obecnie obowiązująca ustawa pochodzi z 1949 r. i w żaden sposób nie przystaje do dzisiejszych realiów.
REKLAMA
Niewątpliwie istotnym tematem poruszonym podczas spotkania była kwestia uboju zwierząt. Niedawno jedna ze stacji telewizyjnych ujawniła haniebny proceder uboju chorych krów, których mięso trafiło do sprzedaży. Podobno działo się tak nawet z padłymi sztukami, które powinny być utylizowane. Okazuje się, że wieść o tej aferze wykroczyła daleko poza granice kraju.
- W wielu krajach, chociażby w Czechach czy na Słowacji, zaczęto ostrzegać klientów przed polską żywnością, nazywając ją wprost trującą - ubolewa Ardanowski. - Ogromne pieniądze i ciężka praca poświęcone na promocję polskiej żywności zostały zniszczone jednym reportażem. Nie sposób określić, ile lat będziemy musieli odbudowywać nasz wizerunek.
REKLAMA
W świat poszła fama, że w Polsce przerabia się i sprzedaje mięso, które nigdy nie powinno trafić do obrotu. Ten wypadek z Małopolski pewnie nie jest odosobniony. Mogą potwierdzać to ogłoszenia w fachowej prasie typu: Kupię bydło pourazowe, maciory, knury, wyrejestrowanie, płatność gotówką, odbiór o każdej porze (numer telefonu odbiorcy). Po co komuś takie zwierzęta? Można się tylko domyślać.
Jednak grzechów w branży mięsnej jest więcej i mają je na sumieniu również weterynarze. Ardanowski odniósł się do smutnej historii Zakładów Mięsnych Viola z Lniana. Wprawdzie nie wymienił nazwy zakładu, ale nikt nie miał wątpliwości, że mówił właśnie o nim.
REKLAMA
Stąd planowana zmiana ustawy o Inspekcji Weterynaryjnej.
- Koniec z prywatnymi weterynarzami zakładów przetwórczych, gdzie kontrolujący lekarz bardziej utożsamia się z interesem producenta, niż klienta - zapowiada minister.
Z kolei dodatkowy podatek ma powstrzymać tucz nakładczy, gdzie cała produkcja odbywa się pod kontrakt z dużą firmą, która dostarcza rolnikowi prosięta i jednocześnie gwarantuje odbiór tuczników.
REKLAMA
Była też mowa o sprawach mogących zainteresować miastowych. Już niedługo na produktach spożywczych mają pojawić się flagi potwierdzające pochodzenie. Jako pierwsze zostaną w ten sposób oznakowane ziemniaki.
- Zamierzamy definitywnie zakończyć proceder przepakowywania w Polsce produktów sprowadzanych z zagranicy i sprzedawanych jako krajowe, co działo się nagminnie - przekonywał minister rolnictwa.
Ministerstwo chce też wyraźnego znakowania produktów, które nie zawierają GMO, czyli nie zostały genetycznie zmodyfikowane.
a.bartniak@extraswiecie.pl
REKLAMA

















