Mogłoby się wydawać, że poszukiwania miejsc pochówku żołnierzy, którzy zginęli w czasie II wojny świtowej zakończyły się dawno temu. Przynajmniej dla rodzin. Nic bardziej mylnego. Dla wielu jest to wciąż ważna sprawa, która mimo upływu lat, nie daje im spokoju. Cierpliwie czekają na informacje, które pozwolą im oddać cześć bliskim. Tak też było w przypadku rodziny Mołdabajewa Kuanyszbaja.
- Do wojska wzięli go w czerwcu 1942 roku - mówi Kuanysz Rauszanov, bratanek żołnierza poległego podczas walk o Świecie w lutym 1945 roku. - Miał wtedy 23 lata.
REKLAMA
Otworzy się w nowym oknieOtworzy się w nowym oknie
Już po wojnie rodzina dostała informację, że Mołdabajew Kuanyszbaj zginął w Polsce na skutek odniesionych ran. Nie powiadomiono ich jednak, gdzie to się stało. Nie mówiąc już o miejscu pochówku, bo tego wysyłający standardową notkę, mogli nawet nie wiedzieć. Zabitych chowano pospiesznie, a po jakimś czasie nierzadko przenoszono w inne miejsce.
Przez wiele lat rodzina Kazacha, korzystając z różnych źródeł, próbowała ustalić miejsce, gdzie został pochowany.
- Bardzo prosiła o to jego matka, a moja babcia - tłumaczy 64-letni bratanek. - To była jej ostatnia wola. Czuliśmy, że musimy ją spełnić.
REKLAMA
Otworzy się w nowym oknie
Nie chodziło tylko o przedśmiertne życzenie babci. Kazachowie mają ogromny szacunek dla zmarłych i miejsc ich pochówku. Za punkt honoru poczytują sobie również odnajdywanie grobów rodaków i przywracanie im pamięci.
W tym przypadku falę radości wywołało pismo z Polskiego Czerwonego Krzyża. Dzięki zdigitalizowaniu milionów danych, poszukiwanie informacji stało się znacznie łatwiejsze niż wtedy, gdy archiwiści musieli przedzierać się przez setki tysięcy papierowych akt. Rodzina Kazacha dostał dokładną informację, w której mogile na cmentarzu w Świeciu przy ul. Hallera złożono ciało Mołdabajewa Kuanyszbaja. Była to odpowiedź na list z 2012 roku.
W minioną środę czworo krewnych żołnierza poległego w walkach o Świecie, w towarzystwie przedstawicielki ambasady Kazachstanu, pojawili się w urzędzie miejskim. Przyjechali tam wprost z Warszawy, gdzie kilka godzin wcześniej wylądowali po długim i męczącym locie z Astany, stolicy Kazachstanu.
Na grobie żołnierza Kazachowie rozsypali ziemię przywiezioną z jego ojczyzny / Fot. Andrzej Bartniak
Opróżniony woreczek napełnili ziemią z mogiły, by rozsypać ją na grobie jego matki / Fot. Andrzej Bartniak
Pierwszy punktem w programie pobytu było spotkanie z zastępcą burmistrza Krzysztofem Kułakowskim. Po wymianie upominków i krótkiej rozmowie wszyscy udali się na cmentarz przy ul. Hallera.
Tam goście z odległego Kazachstanu pomodlili się nad grobem, przy którym rozsypali kilka garści ziemi przywiezionej z domu. Opróżniony woreczek następnie napełnili ziemią z mogiły Mołdabajewa Kuanyszbaja by rozsypać ją na grobie jego matki. Po zjedzeniu obiadu udali się w podróż powrotną liczącą ponad 4300 km.
a.bartniak@extraswiecie.pl
REKLAMA
Otworzy się w nowym oknieOtworzy się w nowym oknie
Otworzy się w nowym oknieOtworzy się w nowym oknie
Piękna historia.
Piękna historia.
Przecież co tam spoczywają,
Przecież co tam spoczywają, wyzwolili wiecie 10-go lutego 1945 roku i należy im się szacunek.
Przepiękna historia.
Przepiękna historia.
Ciesze się razem z Nimi że
Ciesze się razem z Nimi że mogli odnaleźć swojego bliskigo
No właśnie, a jak to się ma
No właśnie, a jak to się ma do zmiany wstydliwej nazwy ulicy „10-lutego”, no jak ? …dziki kraj