W ubiegłą środę późnym popołudniem funkcjonariusze Urzędu Celno-Skarbowego i policji złożyli wizytę w salonie nielegalnych gier hazardowych przy ul. Kopernika w Świeciu.
W ciągu ostatnich paru tygodni to kolejny taki nalot w powiecie świeckim. Niedawno informowaliśmy o zamknięciu trzech podobnych lokali w Świeciu i w Nowem. Zabezpieczono 14 automatów do gier i ponad 30 tys. zł w gotówce.
Co znaleziono w środę w lokalu przy ul. Kopernika?
- To co zwykle w tego typu miejscach, a więc urządzenia do gier, gotówkę, telefony. Z uwagi na ewentualność objęcia nadzorem sprawy przez prokuratora, a tym samym mając na względzie dobro śledztwa, nie mogę zdradzać na tym etapie zbyt wielu szczegółów - zastrzega kom. Mariusz Ziarnowski z Urzędu Celno-Skarbowego w Toruniu.
Likwidacja jednego punktu nie daje gwarancji, że niedługo potem nie zacznie on działać w tym samym miejscu lub w pobliżu. W ostatnim czasie służby zmieniają sposób walki z nielegalnym hazardem, próbując to ukrócić.
- Wracamy w to samo miejsce czasami nawet po kilku lub kilkunastu dniach, żeby sprawdzić czy znowu nie uprawia się tam nielegalnego hazardu - wyjaśnia Mariusz Ziarnowski.
Dlaczego zamykane już po kilka razy punkty gier w Świeciu czy Nowem po niedługim czasie ponownie wznawiają działalność? To nie tylko nasza lokalna specjalność. Tak dzieje się w całym kraju. Za całym biznesem stoją często grube ryby ze świata przestępczego. Firmy rejestrowane są na tzw. "słupy": osoby bezdomne lub żyjące z zasiłków z pomocy społecznej.


Oczywiście w zakresie działalności gospodarczej nie ma mowy o grach hazardowych, bo w 2017 r. wprowadzono monopol państwa i ma go Totalizator Sportowy. Przy ul. Tczewskiej w Nowem na przykład podobny punkt oklejony był reklamą zachęcającą do skorzystania z "urządzeń logicznych".
Nowelizując ustawę hazardową siedem lat temu, oprócz wprowadzenia państwowego monopolu, podniesiono też wysokość kary z 12 tys. do 100 tys. zł za każde urządzenie znalezione w nielegalnym punkcie.
Teoretycznie więc właściciele zlikwidowanych parę tygodni temu "jaskiń hazardu" w Świeciu i Nowem powinni zapłacić 1,4 mln zł kary za 14 urządzeń.
Czy rzeczywiście tyle wpłynie do budżetu państwa? Wątpliwe.
Jak podało w ubiegłym roku Ministerstwo Finansów, z blisko 640 mln zł kar, jakie nałożono w 2022 r. w całym kraju, udało się wyegzekwować jedynie... 2 mln zł. Rok wcześniej ściągalność była równie mizerna - nieco ponad 1 mln z 462 mln zł nałożonych kar.
Dlaczego tak mało? Powodów jest kilka. Trudno zabrać coś "słupowi", który nie ma nic lub prawie nic (zasiłek z pomocy społecznej i 800 plus nie podlegają egzekucji, a mieszkanie ma komunalne).
Kolejny powód, to brak oficjalnego majątku lub źródeł dochodów firm, które pod przykrywką prowadziły punkty hazardu. Ich właściciele również, przynajmniej teoretycznie, nic nie mają. Brakuje też aktualnego adresu siedziby, co uniemożliwia skierowanie do nich egzekucji.
Często również rzeczywiści właściciele interesu nie prowadzą żadnej oficjalnie zarejestrowanej firmy, nie mają stałego miejsca pobytu i po nalocie służb znikają, a potem działają w innym regionie kraju.