Nie 15 sierpnia 1920 r., ale tak naprawdę dopiero trzy, cztery dni później mieszkańcy powiatu świeckiego zaczęli wierzyć, że uda się ocalić kraj przed bolszewikami.
Wobec ofensywy Rosjan na Polskę, w tym także na Pomorze, podjęto decyzję o organizacji obrony na trzech umocnionych odcinkach linii Wisły, w twierdzach Grudziądz, Chełmno-Świecie i Toruń.
Chełmno otaczał wieniec 8 fortów, 2 stanowisk artyleryjskich i 4 schronów dla piechoty zbudowanych przed I wojną światową przez Prusaków.
Częścią Twierdzy Chełmno była również Bateria Śchwetz (niemiecka nazwa Świecia) z działami i składnicami amunicji w Morsku koło Świecia i Rudkach pod Topolnem (gmina Pruszcz).
REKLAMA
Ich zadaniem było zabezpieczanie przeprawy przez Wisłę. Baterie nie były jednak wykorzystane podczas I wojny światowej. Działa zdemontowano jeszcze w czasie trwania wojny i przeniesiono je w rejony walk, gdzie były bardziej potrzebne.
Po wojnie, kiedy Niemcy mieli przekazać Polakom Pomorze, wywieźli lub zniszczyli wyposażenie twierdz w Grudziądzu, Toruniu i Chełmnie.
Wobec zagrożenia ze strony Armii Czerwonej, w okolicach Chełmna przystąpiono do odbudowy umocnień i ustawiania przeszkód z drutu kolczastego. Rekwirowano go od rolników i z zakładów produkcyjnych.
Kiedy 14 sierpnia dowódcą odcinka świecko-chełmińskiego został gen. Juliusz Bijak, miał do dyspozycji tylko nieco ponad 200 oficerów i podoficerów z Centralnej Szkoły Karabinów Maszynowych w Chełmnie, którym brakowało broni i amunicji oraz 160 słabo wyszkolonych i uzbrojonych ochotników.
REKLAMA
W Świeciu sytuacja wyglądała jeszcze gorzej, bo dopiero zaczęła się tworzyć straż obywatelska. W tutejszych koszarach ulokowano szpital wojskowy przeniesiony z Wołkowyska na Białorusi z ponad 500 chorymi. W Przechowie postanowiono utworzyć magazyny z żywnością, które miały zaopatrywać cały garnizon świecko-chełmiński.
16 sierpnia siły w Świeciu zostały wzmocnione przez batalion piechoty. Posiłki dotarły też do Chełmna, gdzie dodatkowo powołano 2 tys. mężczyzn do straży obywatelskiej. Byli uzbrojeni w 800 zarekwirowanych strzelb myśliwskich, a ci dla których nie starczyło broni palnej – w kosy osadzone na sztorc. W sumie siły garnizonu urosły do 7 tys. ludzi. Wielu z nich brakowało jednak wyszkolenia, uzbrojenia i amunicji.
REKLAMA
Wielu mieszkańców powiatu świeckiego wstępowało na ochotnika do wojska. Wśród nich był syn Jana Mączkowskiego, zamożnego przedsiębiorcy budowlanego ze Świecia. Prawdopodobnie to jego nazwisko widnieje na jednej z tabliczek na murze koło kościoła św. Andrzeja Boboli: Grzegorz Mączkowski. Był ochotnikiem Wojska Polskiego, urodził się 9 maja 1903 r., zmarł 11 września 1920 r. W chwili śmierci miał tylko 17 lat.
Tabliczki pochodzą z grobów żołnierzy pochowanych na starym cmentarzu przy ul. Mickiewicza. To w dużej mierze pacjenci mieszczącego się w koszarach szpitala wojskowego.
Tabliczki z grobów żołnierzy na murze koło kościoła św. Andrzeja Boboli / Fot. Andrzej Bartniak
W 1931 r. z polecenia Pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego firma Ignacego Rządkowskiego z Przechowa wykonała i ustawiła betonowe ramy z nagrobkami. Później urządzono wspólną mogiłę. Na kamieniu-pomniku znajduje się tablica z napisem:
Tutaj spoczywają prochy 38 żołnierzy Wojska Polskiego poległych i zmarłych na naszym terenie w wojnie polsko-radzieckiej w latach 1920-1923. Cześć ich pamięci!
Nie udało się ustalić personaliów wszystkich żołnierzy, bo pod napisem widnieje jedynie 31 nazwisk.
Inną pozostałością tej wojny jest pomnik Najświętszego Serca Jezusowego koło „klasztorka”. Jego fundatorem był przedsiębiorca Jan Mączkowski. Pomnik odsłonięto 3 maja 1923 r. na cześć młodzieży, członków Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół”, którzy polegli w wojnie polsko-bolszewickiej (wśród nich syn Mączkowskiego).
Wspólna mogiła żołnierzy z tablicą, na której widnieją nazwiska ofiar tej / Fot. Andrzej Bartniak
Składanie wieńców pod pomnikiem przy „klasztorku” w 100. rocznicę Bitwy Warszawskiej / Fot. Andrzej Bartniak
Ustawiono go na cokole ze zlikwidowanego pomnika cesarza Wilhelma I, który stał na Dużym Rynku. Do II wojny światowej był głównym punktem uroczystości lokalnych i państwowych. W ostatnich latach znowu wraca do łask.
15 sierpnia, dzień, w którym obecnie obchodzimy rocznicę zwycięstwa nad bolszewikami pod Warszawą i Święto Wojska Polskiego, wypadał w 1920 r. w niedzielę. Bitwa Warszawska trwała już od dwóch dni.
Właśnie 15 sierpnia rozpoczęły się walki nad Wkrą na północ od Warszawy. Polacy pod dowództwem gen. Władysława Sikorskiego zdobyli Ciechanów i wyparli Rosjan za Narew.
REKLAMA
16 sierpnia znad rzeki Wieprz Józef Piłsudski poprowadził uderzenie od południa na wojska bolszewickie. Całkowicie zaskoczeni Rosjanie, rozpoczęli bezładny odwrót. To był początek końca sowieckiej ofensywy na Polskę.
Mieszkańcy Świecia, Nowego, Laskowic czy Osia nie mieli o tym pojęcia. Z powodu dynamicznie zmieniającej się sytuacji na froncie i kłopotów z łącznością prasa na Pomorzu podawała informacje z mniej więcej dwu, trzydniowym opóźnieniem. Często prędzej można było przeczytać o tym, co dzieje się w okolicah Warszawy, niż we Włocławku czy w Brodnicy.
REKLAMA
Zarówno 15, jak i 16 sierpnia, kiedy wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że Polacy tę wojnę wygrają, mieszkańcy powiatu świeckiego, z braku informacji, wciąż żyli w strachu, że lada dzień do ich miast i wsi wkroczą Sowieci.
Nie były to obawy bezpodstawne, bo szli jak burza, prąc w kierunku Pomorza. Między 10 a 16 sierpnia zdobyli Mławę, Działdowo, Lidzbark i Brodnicę. Podjęli nieudaną próbę przeprawienia się przez Wisłę koło Nieszawy, zaatakowali Włocławek, który stawiał zacięty opór i wkroczyli do Lubicza pod Toruniem, skąd jednak zostali szybko wyparci.
REKLAMA
Mieszkaniec powiatu świeckiego, który 15 sierpnia przeczytał niedzielne wydanie „Dziennika Bydgoskiego”, najpopularniejszej wtedy gazety na Pomorzu, dowiedział się o pierwszych walkach pod Warszawą stoczonych 13 sierpnia.
W poniedziałki gazeta się nie ukazywała. Tym większa więc była dezorientacja, szerzyły się plotki o rzekomych kolejnych zwycięstwach oddziałów sowieckich. Strach podsycały opowieści uciekinierów ze wschodnich rejonów ówczesnego województwa pomorskiego. W Świeciu nie było ich wielu, ale zalali sąsiedni powiat chełmiński, z którym utrzymywano łączność promową (mostu wtedy jeszcze nie było).
Wtorek 17 sierpnia nie rozwiewał obaw. „Dziennik Bydgoski” donosił o ciężkich walkach w rejonie Warszawy 14 i 15 sierpnia.
Powiew optymizmu przynosiło wydanie z 18 sierpnia. Tytuł artykułu, odnoszący się do wydarzeń w rejonie stolicy z 16 sierpnia mówił wszystko: „Kontrofensywa polska rozwija się na całym froncie pomyślnie”.
REKLAMA
W dniu, w którym ukazał się ten numer „Dziennika Bydgoskiego”, czyli 18 sierpnia, Polacy stoczyli zwycięską bitwę pod Brodnicą. Sukces był tym większy, że spośród 2,5 tys. polskich żołnierzy aż 2 tys. stanowili ochotnicy, którzy mieli bardzo małe, albo żadne doświadczenie bojowe, w przeciwieństwie do liczących 3 tys. żołnierzy wroga zaprawionych w walkach. Zwycięska bitwa powstrzymała natarcie Rosjan w kierunku zachodnim, którzy rozpoczęli odwrót.
W ciągu następnych kilku dni gazeta informuje o kolejnych sukcesach polskich wojsk na całym froncie. Wojna jest już właściwie wygrana.
Czy powiatowi świeckiemu zagrażało sowieckie natarcie? W ówczesnych realiach, nie. Oczywiście sytuacja wyglądałaby inaczej, gdyby Rosjanie pokonali polskie siły na Pomorzu i sforsowali Wisłę na południe od Torunia. Nie mówiąc już o wariancie, w którym Polacy przegraliby Bitwę Warszawską.
a.pudrzynski@extraswiecie.pl
REKLAMA
Czesc i Chwała Bohaterom!!!!!
Czesc i Chwała Bohaterom!!!!! Wieczna pamiec poległych!!!!!
Potępienie tego, którego
Potępienie tego, którego swego czasu PZPR namaściła na stanowisko naczelnika miasta Świecia, a który za swoich rządów „rozpieprzył” zabytkowy cmentarz, przy ulicy Sienkiewicza. Starsi mieszkańcy pamiętają tego przybłedę z Grudziądza.