Temat konieczności walki o czyste powietrze przestał być już tylko chwytliwym i modnym hasłem. Prowadzone w ostatnich latach intensywne badania nie pozostawiają żadnych złudzeń co do tego, że powietrze w Polsce jest kiepskiej jakości. Nie dotyczy to tylko dużych, uprzemysłowionych aglomeracji. Normy przekroczone są nawet w wielu miejscowościach uzdrowiskowych.
REKLAMA
Otworzy się w nowym oknie
Właśnie konieczność poprawy stanu powietrza może być jednym z głównych tematów najbliższej przyszłości. Również w Świeciu.
- Nasza gmina już od wielu lat prowadzi działania, których celem jest promocja ekologicznego ogrzewania - przekonuje Roman Witt, komendant Straży Miejskiej w Świeciu. - Na wysokie dopłaty mogą liczyć osoby montujące piece gazowe i olejowe.
Jednak nie wszędzie gaz jest dostępny. Nie wszystkich też stać na takie rozwiązanie. Trzeba liczyć się z tym, że jeszcze długo spora część domów będzie ogrzewana w tradycyjny sposób. Niektórzy tylko wymienią piec na nowszy model emitujący mniej groźnych substancji.
- To nic nie da, jeśli nie zmienimy świadomości ludzi - zauważa Witt. - Co z tego, że ktoś kupi lepszy piec, jeśli dalej będzie palił w nim starymi butami, oponami, butelkami pet czy drewnem nasączonym olejem albo farbami? - pyta retorycznie.
REKLAMA
Najgorsza sytuacja w Świeciu jest tam, gdzie największy odsetek stanowią piece węglowe, czyli w rejonie Dużego i Małego Rynku oraz w Przechowie. W tym ostatnim przypadku, ze względu na ukształtowanie terenu, problem jakości powierza wydaje się być szczególne istotny.
W ramach prowadzonej przez straż miejską akcji „Kopciuch”, ukarano w obecnym sezonie grzewczym 6 osób przyłapanych na tym, że paliły przedmioty, których pod żadnym pozorem nie wolno było wrzucać do paleniska ze względu na szkodliwe substancje powstające podczas spalania.
- Niektóre przypadki były dość osobliwe - mówi Roman Witt. - Na terenie ogrodów działkowych nakryliśmy dwóch mężczyzn wypalających w metalowej beczce kable. Z topiących się osłonek tworzyły się tumany ciemnego dymu. Mandat dostał właściciel firmy, który polecił swoim pracownikom odzyskiwanie miedzi w ten karygodny sposób. Inna osoba paliła pociętymi płytami nasączonymi farbą. To również historia z terenu ogrodów działkowych.
REKLAMA
Dowodem na to, że wielu mieszkańców nie ma skrupułów, by wrzucić do pieca gumowe buty albo plastikowe butelki, są dymy wydobywające się z kominów w starej części miasta. Ci bardziej ostrożni „utylizują” w ten sposób śmieci późno wieczorem lub wcześnie rano. To minimalizuje ryzyko ewentualnej wpadki lub kłótni z sąsiadami. Niestety, podejrzany dym może być też efektem spalania - sprzedawanego jak najbardziej legalnie - węgla złej jakości.
- Nie jest tajemnicą, że na nasz rynek trafia sporo węgla ze Wschodu - zwraca uwagę komendant. - Stosunkowo często jest on bardzo zanieczyszczony.
Jak przekonuje Witt, walka ze zjawiskiem nie jest prosta, choćby ze względu na brak odpowiednich przepisów. Te które są, bywają w wielu istotnych kwestiach nieprecyzyjne. Wbrew pozorom nie jest tak łatwo komuś udowodnić, że spala śmieci. Mowa oczywiście o dowodzie, który będzie można później wykorzystać w sądzie.
REKLAMA
Zdaniem komendanta, karanie to ostateczność. Najpierw trzeba dobrze zdiagnozować problem.
- Dlatego myślimy o kupnie drona, który można by wykorzystać m.in. do kontrolowania dymów wydobywających się z kominów w mieście. Przyglądając się poszczególnym domom i kamienicom z góry dostrzeglibyśmy znacznie więcej niż z poziomu ulicy - argumentuje.
Pierwszym etapem działań byłoby sporządzenie mapy zanieczyszczeń. W kolejnej fazie strażnicy uważnie przyjrzeliby się posesjom, co do których zrodziły się podejrzenia. Potem w grę wchodziłyby kontrole palenisk i analiza fizyko-chemiczna popiołu.