Tykająca bomba na polu. Strach pomyśleć, co by się stało, gdyby to trafiło do rzeki [zdjęcia]

REKLAMA

Zgorzały Most to niewielka osada położona wśród lasów na terenie Wdeckiego Parku Krajobrazowego w gminie Osie. W niedzielę i na początku tego tygodnia nad malowniczą miejscowością unosił się fetor z dzikiego składowiska na łące sąsiadującej z rzeką Ryszką.

- Czego tam nie było: resztki drobiu, ryb, świń. Można by tak długo wymieniać. Wszystko to uwalane w tłuszczu. Smród niesamowity – krzywi się Daniel Siewert, dyrektor Wdeckiego Parku Krajobrazowego w Osiu.

Powiadomiono policję. Ustalono, że to tzw. poferment z biogazowni w Buczku (gmina Jeżewo). Używany jest jako nawóz na pola, który po przeoraniu użyźnia glebę.
REKLAMA
-W tym przypadku ktoś wyrzucił tony tego paskudztwa 80 metrów od rzeki. Gdyby spadł ulewny deszcz, wszystko spłynęłoby do Ryszki i doszłoby do zatrucia wody – nie ukrywa oburzenia dyrektor.

Prawdopodobnie rolnik, który odebrał poferment z Buczka zostawił go na łące, bo było zbyt mokro i bał się, że traktor ugrzęźnie na polu podczas nawożenia i orki. Zamierzał to zrobić, kiedy będzie bardziej sucho.

- To skrajnie nieodpowiedzialne podejście. Tak duża ilość odpadów z resztek zwierząt pozostawionych tuż nad rzeką, to tykająca bomba ekologiczna – komentuje Daniel Siewert.
REKLAMA

We wtorek pracownicy biogazowni uprzątnęli odpady i zabrali je z powrotem do Buczka.

Policja prowadzi postepowanie w tej sprawie.

- Rolnikowi grozi od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności za składowanie odpadów w sposób, który może zagrażać ludzkiemu zdrowiu i życiu oraz wpłynąć negatywnie na środowisko naturalne – wyjaśnia mł. asp. Julia Świerczyńska z Komendy Powiatowej Policji w Świeciu.

Policja będzie też ustalać, dlaczego poferement z biogazowni, który trafił do rolnika, nie był w pełni przetworzony, o czym świadczą widoczne w nim rybie głowy, pióra, nogi kurczaków itd. Do sprawy wrócimy.

a.pudrzynski@extraswiecie.pl
REKLAMA