Sytuację monitoruje Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej oraz służby zarządzania kryzysowego. Według prognoz, poziom Wisły na wodowskazie w Chełmnie osiągnie w piątek późnym wieczorem 635 cm, o 5 cm powyżej stanu alarmowego. W sobotę o godz. 8.00 rano fala wezbraniowa dotrze do Grudziądza, mijając tereny nadwiślańskie gmin Świecie i Dragacz, a później Warlubie i Nowe.
REKLAMA
- Obserwujemy na bieżąco to, co się dzieje. Mieszkańcy terenów nadwiślańskich powinni zachować ostrożność, ale nie ma większych powodów do niepokoju – uspokaja Zbigniew Semrau, kierownik Wydziału Spraw Obywatelskich i Zarządzania Kryzysowego w starostwie.
Darujmy więc sobie lepiej wycieczki nad Wisłę czy przejażdżki polnymi drogami tuż nad rzeką.
W podobnym tonie wypowiada się Marcin Kulewski, kierownik ds. zarządzania kryzysowego i spraw obronnych Urzędu Miejskiego w Świeciu.
- W czwartek objeżdżałem tereny nad Wisłą i Wdą. Jedynie w okolicach Diabelców woda zalała dojazd do najdalej położonego domu. Poza tym występują tylko niewielkie podtopienia. Z doświadczenia wiem, ze dopóki Wisła na wodowskazie w Chełmnie nie przekroczy 660 cm, nie ma powodów do obaw, a tak wysoki poziom na pewno nam teraz nie grozi – argumentuje Marcin Kulewski.
REKLAMA
Miejscowe wylewy Wdy w Świeciu to efekt tzw. cofki. W wyniki podnoszenia się stanu wody w Wiśle, jest ona „wtłaczana” u ujścia koło Diabelców do Wdy, co powoduje postępujące w górę rzeki podwyższenie lustra wody.
Według prognoz, od niedzieli poziom wody w Wiśle zacznie opadać. Na wysokości Chełmna ma on wynieść 580 cm, a w poniedziałek już tylko 525 cm.
Mieszkańcy gmin Dragacz, Warlubie i Nowe również nie mają powodów do niepokoju w związku z falą wezbraniową w nocy z 31 maja na 1 czerwca. Za Świeciem zacznie ona opadać. W sobotę rano poziom wody w Grudziądzu wyniesie 620 cm, o 30 cm mniej niż wynosi stan alarmowy w tym miejscu.
REKLAMA
- Jesteśmy dobrze przygotowani nawet na najgorsze, jednak jest więcej niż pewne, że nic strasznego się nie stanie - uspokaja Damian Bartczak, strażak z Ochotniczej Straży Pożarnej w Grucznie. - Skupiamy się w tej chwili na tym, by cały sprzęt niezbędny do ewentualnej akcji był w pełnej sprawności.
Obaw, że rzeka narobi szkód, nie ma Leszek Fifielski z Grabówka (gmina Pruszcz). Jego gospodarstwo styka się bezpośrednio z wałem przeciwpowodziowym.
- Dom budował w 1905 r. mój dziadek. Ulokowany został jak najbliżej Wisły, bo rzeka dawała mojej rodzinie pracę. Dziadek zbudował go z cegły, transportowanej z Fordonu barkami - opowiada.
Kiedy w 1939 r. wybuchła II wojna światowa, budowa wału przeciwpowodziowego zakończyła się tuż przy domu Fifielskich. Kontynuowano ją dopiero w latach 50.
Leszek Fifielski dobrze zna kaprysy Wisły / Fot. Marek Wojciekiewicz
- Dziś, gdy tuż obok mojego domu, czyli na 793 km Wisły, między brzegiem a wałem jest około 1,3 metra wody, jest za wcześnie na panikę - przekonuje.
Fifielski jednak nie lekceważy Wisły, która nieraz dała mu się we znaki.
- Najgorzej było w 2007 r., gdy konieczne okazało się wywożenie dobytku i ewakuacja całej rodziny. Zostałem wtedy w domu sam z jedną kanapą do spania i z łódką na wypadek koniecznej ucieczki - wspomina mieszkaniec Grabówka i strażak z OSP w Topolnie.
Komentarze (0)