Zapewne wyrok zapadłby szybciej, gdyby nie to, że główny świadek w tej sprawie, Janusz K. sześciokrotnie nie stawił się na wezwanie. W końcu ustalono, że mężczyzna nie pojawia się w sądzie, bo... już nie żyje. Dlatego posiłkowano się jego zeznaniami złożonymi w czasie dochodzenia, tuż po tragicznym zdarzeniu na działce.
Przypomnijmy. We wtorek 3 marca 2020 r. po południu 66-letni Andrzej D. i 41-letni Piotr C. ze Świecia spotkali się na działce 57-letniego Janusza K. przy ul. PCK w Świeciu, niedaleko starej fary. Mieli wspólnie rąbać drewno. Po pracy raczyli się alkoholem w murowanej altanie stojącej na działce.
REKLAMA
Późnym wieczorem Janusz K. położył się spać, a Andrzej D. i Piotr C. nadal popijali i toczyli rozmowę, która stawała się coraz bardziej nerwowa.
- W pewnym momencie Piotr C. rzucił się na Andrzeja D. Uderzył go kilkakrotnie pięścią w twarz, a kiedy ten się przewrócił, uderzał jego głową o podłogę i zaczął go dusić – mówi Janusz Borucki, prokurator rejonowy w Świeciu.
Odgłosy bójki obudziły Janusza K. Twierdził, że próbował interweniować, ale przestraszył się Piotra C., który jest rosłej postury i kazał mu się nie mieszać. W związku z tym, jak zeznał podczas przesłuchania, znowu się położył i… zasnął.
REKLAMA
Kiedy Piotr C. otrząsnął się z amoku i zobaczył, że Andrzej D. nie daje znaków życia, powiadomił około północy policję.
Lekarz stwierdził zgon mężczyzny. Jego twarz była zmasakrowana. Obaj pozostali uczestnicy libacji (mieli po około 2 promile alkoholu) zostali osadzeni w policyjnej izbie zatrzymań do czasu aż wytrzeźwieli i mogli złożyć zeznania w prokuraturze.
Piotr C., który był już wcześniej karany za pobicie i kradzieże, nie potrafił podać konkretnych przyczyn swojego czynu. Wspomniał tylko, że zabity go „wkurzał, bo zawsze miał własne zdanie na każdy temat”.
REKLAMA
Wyrok Sądu Okręgowego w Bydgoszczy, skazujący Piotra C. na 15 lat więzienia i zapłatę rodzinie zmarłego 10 tys. zł zadośćuczynienia, nie jest prawomocny. Wnioski o pisemne uzasadnienie postanowienia złożyli świecka prokuratura i obrońca. Prokurator wnioskował o 25 lat więzienia.
Znacznie łagodniejsza kara to efekt tego, że sędziowie przyjęli, iż sprawca działał z tzw. zamiarem ewentualnym. Innymi słowy, bił Andrzeja D., ale być może nie miał zamiaru go zabić.