Emocje wokół zniszczonych domków dla kotów żyjących w sąsiedztwie Nowego Szpitala

Nie brakuje osób, którym nie spodobała się decyzja o zniszczeniu domków dla kotów znajdujących się na tyłach Nowego Szpitala w Świeciu. Dyrekcja lecznicy tłumaczy tę decyzję względami sanitarnymi.
Jeszcze niedawno karma dla kotów stała tuż przy wejściu. Teraz pojemniki "znikły z oczu" i znajdują się są kilka metrów dalej / Fot. Andrzej Bartniak

W miniony wtorek zniszczono domki dla kotów znajdujące się w sąsiedztwie dawnego lądowiska dla śmigłowców przy Nowym Szpitalu w Świeciu.

Spotkało się to z oburzeniem osób, które były związane z kotami bytującymi na tyłach szpitala. Przy wejściu do budynku stały miski z karmą. Zwierzaki były karmione przez pracowników lecznicy. Taka sytuacja trwała od wielu lat.

Jeżeli komuś przeszkadzały te domki, można było je spokojnie przestawić w inne rozsądne miejsce, a nie niszczyć - irytuje się nasz Czytelnik. - Podobno przyczyną takiej decyzji było wtargnięcie kota na klatkę schodową i załatwienie się. Pozwoliłem sobie zrobić wywiad na ten temat i jest to kot, który nie pozwala podejść do siebie na kilka kroków, a otwarcie drzwi na klatkę to już paranoja. Prawdopodobnie przypadkiem został wpędzony do budynku przez palących w tym miejscu pracowników - przypuszcza Czytelnik.

Co na to dyrekcja szpitala?

Zacznijmy od tego, że też kocham koty - mówi Karolina Welka, prezes Nowego Szpitala w Świeciu. - Nie możemy jednak dopuszczać do tego, aby koty chodziły po szpitalu. Zwłaszcza takie wolno żyjące, które z pewnością przenoszą pasożyty, a być może także choroby, chociażby groźną dla kobiet w ciąży toksoplazmozę. Nie wolno nam narażać pacjentów na dodatkowe niebezpieczeństwa. Nie chciałabym, aby podczas wizyty inspektora sanepidu kot przebiegał przez korytarz.   

Problem z kotami został dostrzeżony wraz z nadejściem chłodów. Jak przekonuje Karolina Welka, zwierzęta szukały ciepłego schronienia, dlatego zaczęły być widoczne wewnątrz budynku.

Jednocześnie prezes przyznaje, że decyzja o zniszczeniu domków była może nieco zbyt "drastyczna".

Kotami żyjącymi w okolicy szpitala powinna zająć się jakaś organizacja powołana do opieki nad nimi - stwierdza. - Jest też drugie rozwiązanie. Dom mogą im zapewnić ludzie, którym tak bliski jest los tych zwierząt.           

a.bartniak@extraswiecie.pl

Udostępnij

Wybrane dla Ciebie

Generic selectors
Exact matches only
Search in title
Search in content
Post Type Selectors