Matka dzieci z Gruczna: Nikt się nad nimi nie znęca. Partner nie molestował moich córek!

- Partner nigdy nie molestował moich córek - zarzeka się Hiacynta W. z Gruczna. - Słowa o lizaniu ch…a, które usłyszały moje zawistne sąsiadki, wypowiadał do swojej byłej żony. Gdyby chciał skrzywdzić moje dzieci, pierwsza wyrzuciłbym go z domu - twierdzi kobieta.

gruczno-2

REKLAMA

Przygotowując pierwszy tekst o problemach rodziny z Gruczna, nie udało nam się skontaktować z matką dzieci, które policja w trybie interwencyjnym zabrała ze szkoły do rodzin zastępczych. Już po publikacji tekstu, zgłosiła się do nas matka, aby przedstawić swoją wersję wydarzeń.

Pani Hiacynta przyznaje, że nie zawsze była dobrą matką, ale nigdy nie pozwoliłaby na to, aby jej dzieciom stała się krzywda.

- To prawda, miałam taki moment w życiu, że zaniedbałam trochę dzieci, ale już się z tego otrząsnęłam - zarzeka się. - To się więcej nie powtórzy.
REKLAMA

Jak przekonuje, interwencja policji i opinia szkoły to tylko i wyłącznie efekt sąsiedzkiej zawiści.

- Nie jest prawdą, że problemy z sąsiadami zaczęły się dopiero w momencie, gdy w moim życiu pojawił się obecny partner - mówi. - Już wcześniej były kłótnie. O wszystko. Nie pozwolę sobie na to, żeby ktoś wtrącał się w moje sprawy. Tak samo mój partner.

Nie zaprzecza, że konkubent obraził sąsiadkę i je córkę grożąc, że je wy…cha.
REKLAMA

- Nie można tego brać na poważnie - przekonuje. - Stało się to na wspólnym grillu. Faceci byli pod wpływem alkoholu. Człowiek wtedy wygaduje różne głupstwa. Szkoda tylko, że sąsiedzi nie mówią tak dokładnie o tym, jak Wojtek został pobity. Sąsiad złamał mu żebro. Ale partner nic z tym nie zrobił, chociaż mógł pójść na policję. On wychowany jest inaczej. Nie robi takich rzeczy. Zostawił to.

Jednak te wszystkie utarczki wydają się niczym w porównaniu z zarzutami dotyczącymi traktowania dzieci. Hiacynta W. przyznaje, że święta nie jest, ale w jej domu nie dzieje się nic, czego nie byłoby w domach sąsiadów.
REKLAMA

- Tak, czasem krzyczę na dzieci, przeklinam, ale nich mi pan pokaże mieszkanie w naszym bloku, gdzie jest inaczej - opisuje realia życia sąsiedzkiego. - Wszędzie jest tak samo i nikt z tym nie biega na policję żeby naskarżyć na sąsiadów. Mogę za to przysiąc, że moje dzieci nie są molestowane.

Potwierdza, że jej partner któregoś dnia głośno powiedział: To wyliż mi chu..a. Przekonuje jednak, że nie było to jednak skierowane do jej 11-letniej córki.

- Rozmawiał wtedy przez telefon ze swoją żoną – twierdzi Hiacynta W. Oni są spod Krakowa. Tak zostali wychowani i tak ze sobą rozmawiają. Ja też na początku byłam w szoku. Sąsiadki coś tam usłyszały i pobiegły na policję. Nawet dobrze nie widziały, co dzieje się w domu. Dzieci mają badania i lekarz nie stwierdził śladów molestowania.
REKLAMA

Pojawia się jednak pytanie, dlaczego 11-latka, do której – według zapewnień matki - rzekomo nie padły te obraźliwe słowa, nadal nie chce wrócić do domu, tylko woli być u rodziny zastępczej?

- Źle czuje się w swoje szkole. Nie chce tam chodzić, bo inni uczniowie się z niej śmieją – przekonuje Hiacynta. – Dlatego nie wraca. Innego powodu nie ma. A to, że moje dzieci, gdy zabierała je policja nie płakały, ani nie pytały o mnie, to dlatego, że powiedziano im, że jadą do wujka i cioci. Myślały, że to wycieczka i dlatego były nawet zadowolone. Jak się później dowiedziały, o co chodzi, to już chciały wracać – Hiacynta jest o tym święcie przekonana.

a.bartniak@extraswiecie.pl          

Imię matki zostało zmienione. Pierwszy tekst dotyczący rodziny z Gruczna ukazał się na portalu Extra Świecie tutaj.
REKLAMA

Udostępnij

Wybrane dla Ciebie

Generic selectors
Exact matches only
Search in title
Search in content
Post Type Selectors