W niedzielę 7 maja pogoda dopisała. Na Zielonym Targu w Tleniu można było kupić m.in. tradycyjne wędliny i domowe przetwory.
- Polecam sok z rokitnika. Zawiera bardzo dużo witaminy C. Oczywiście pochodzi z naszej ekologicznej uprawy – zachwala pan Wasielewski, właściciel gospodarstwa ekologicznego.
Jak przystało na Zielony Targ, nie mogło zabraknąć sprzedawców warzyw, sadzonek i kwiatów doniczkowych. Największym powodzeniem cieszyły się surfinie drobnokwiatowe.
Na kilku stoiskach można było kupić piękne i misternie tworzone rękodzieło. Szczególnie paniom trudno było przejść obojętnie obok stoiska z biżuterią wytwarzaną na bazie żywicy epoksydowej. Charakterystyczne dla tych kolczyków i wisiorów są zatopione naturalne elementy, takie jak drobne listki, a nawet kora drzew.
Uwagę przykuwały również materiałowe torby wielorazowego użytku.
- To tak zwane „facile”. Są inne niż wszystkie. Nazwa pochodzi z języka francuskiego i oznacza proste, łatwe - wyjaśnia ich twórczyni Żaneta Pruszak.
To jej pierwszy sezon na Zielonym Targu w Tleniu. Z zawodu jest krawcową. Rodzinie i znajomym bardzo spodobały się jej torby materiałowe, a co za tym idzie, ekologiczne.
- Są solidne. Nie ma obawy, że uszy się oberwą. Nadają się nie tylko na zakupy. Można w nich nosić na przykład laptopa do pracy, zabawki, idąc z dzieckiem na plac zabaw, albo ubrania na przebranie wybierając się na siłownię – zachwala Żaneta Pruszak.
Wzrok przykuwało też stoisko z misternie plecionymi tzw. łapaczami snów i makramami. Przy okazji można było podpatrzeć, jak powstaje kolejna ozdoba.
Na dwóch stoiskach mogli znaleźć coś dla siebie miłośnicy staroci. Zainteresowaniem cieszyły się gliniane naczynia i dzbany oraz lampy naftowe.
Wszyscy wystawcy zgodnie twierdzili, że ogromnym minusem jest brak bankomatu w Tleniu. Przyznają, że wiele sprzedaży po prostu nie można zrealizować, bo kupujący zwyczajnie nie mają przy sobie gotówki.
Przy okazji apelowali, aby wybierając się na Zielony Targ, koniecznie zaopatrzyć się w gotówkę. Okazuje się też, że współczesne formy płatności, takie jak karta czy blik, w Tleniu często nie zdają egzaminu z powodu braku zasięgu internetu.
Po zakupach warto wybrać się na lody. Przy głównym deptaku, tuż obok siebie, znajdują się aż cztery punkty z lodami. Żaden nie narzekał na brak klientów.
- Pracuję tu już drugi sezon i proszę mi wierzyć, latem wszędzie są długie kolejki. Każdy znajdzie swój ulubiony smak, mamy duży wybór – zachwala pani Martyna, sprzedająca lody według autorskich receptur.
Zobacz poniżej galerię zdjęć.
redakcja@extraswiecie.pl
Sama tandeta w skrócie tyle
Sama tandeta w skrócie tyle pozdrawiam
A po kiego tam jechać ? Co
A po kiego tam jechać ? Co takiego tam jest ? Wieś nad rzeką i jak to dzieciaki kiedyś skwitowały nudy tata .