Ostatni dzień 2020 r. był także ostatnim dniem działalności zakładu fotograficznego Fotus, mieszczącego się w sąsiedztwie Dużego Rynku w Świeciu. Kilka dni wcześniej w witrynie zakładu pojawiła się informacja o zakończeniu działalności. Wielu nie mogło w to uwierzyć.
- Wchodzili do środka, aby się upewnić czy to aby na pewno prawda - mówi wzruszona Teresa Wierzchucka. - Nam samym trudno w to uwierzyć. Od kilku lat odczuwaliśmy spadek obrotów związany m.in. z tym, że coraz mniej osób wywołuje zdjęcia, ale dość dalecy byliśmy od podejmowania tak drastycznej decyzji. Jeszcze na przełomie sierpnia i września nawet było w nas sporo optymizmu, ale potem przyszedł październik i wszystko zamarło. Niemal z dnia na dzień.
Partner strategiczny działu Biznes
Aktywność zakładów fotograficznych w znaczący sposób związana jest zarówno z wydarzeniami o charakterze religijnym, jak i towarzyskimi. Tymczasem w 2020 r. nie dało się zarobić na pierwszych komuniach świętych, zdjęciach klasowych, zdjęciach grupowych przedszkolaków ani nawet na ślubach. Co gorsza, w 2021 r. nie będzie też studniówek i zapewne wielu innych imprez, na które co roku liczą wszyscy fotografowie.
Uchwycić chwilę
Pierwsza siedziba Fotusa mieściła się przy ul. Batorego 6. Założycielkami firmy były seniorka roku Janina Wierzchucka oraz Danuta Wierzchucka. Był rok 1973.
Początki były skromne, ale wielce obiecujące. W szybkim tempie zakład powiększał grono stałych klientów. W tamtym czasie stosunkowo niewiele osób fotografowało, a jeszcze mniej samodzielnie wywoływało zdjęcia. Gdy chciało się mieć dobry portret lub fotografię rodzinną, trzeba było wybrać się do fotografa. Podobnie było w przypadku wszystkich innych ważnych wydarzeń.
Siedziba Fotusa znajdowała przy Dużym Rynku / Fot. Andrzej Bartniak
- Moja teściowa miała też zacięcie reporterskie i oprócz typowej pracy w studio, lubiła fotografować ważne wydarzenia z życia miasta i regionu - wspomina Teresa Wierzchucka. - Posiadamy bogatą dokumentację fotograficzną opisującą wszystko to, co działo się na przestrzeni ostatniego półwiecza.
Są tam zdjęcia bardzo dramatyczne, jak chociażby pożar w szpitalu psychiatrycznym czy demontaż pomnika przyjaźni na Dużym Rynku.
- Od początku towarzyszyliśmy też z aparatem imprezom kulturalnym. Często robiliśmy zdjęcia tylko dla siebie. Aby uchwycić ten moment, który za chwilę stanie się historią - dodaje Teresa Wierzchucka.
REKLAMA
W roku 1991 zakład został przeniesiony na ul. Kopernika, na odcinku przylegającym do Dużego Rynku, do lokalu, w którym wcześniej mieścił się sklep RTV.
Początek nowej dekady niósł zupełnie nowe możliwości związane nie tylko ze zmianą systemu politycznego i gospodarczego, ale także z technologią. Polskie firmy zyskały wreszcie swobodny dostęp do zagranicznych materiałów fotograficznych i sprzętu służącego do wykonywania odbitek, czyli minilabów.
Papier dłużej przechowuje wspomnienia
Fotus związał się z firmą Fuji i zamiennie był właśnie tak nazywany. Powszechny był zwrot: „Idę wywołać zdjęcia do Fuji”. Był to czas, gdy na dobre zagościła fotografia kolorowa, która przed rokiem 1990 była luksusem.
W szybkim tempie rozwijała się też technika wideo. Zakłady fotograficzne miały się dobrze, jak nigdy wcześniej. Ludzie zaczęli robić dużo więcej zdjęć i przede wszystkim, by móc się nimi cieszyć, wywoływali je.
Zawsze wszystkich namawiałam, aby w przypadku szczególnych momentów, takich jak ślub czy narodziny dziecka, wywołali sobie chociaż po 10 zdjęć. Wbrew pozorom przetrwają one dłużej niż karty pamięci
Sytuacja zaczęła się powoli zmieniać kilkanaście lat później, wraz z upowszechnianiem fotografii cyfrowej pozwalającej natychmiast oglądać efekty pracy. Wielu całkowicie zrezygnowało z robienia odbitek.
- I pewnie teraz tego żałują - zauważa pani Teresa.
Niektórych starych nośników nie da się już otworzyć lub uległy uszkodzeniu. Tym samym bezpowrotnie przepadły zdjęcia, na których uwieczniono ważne chwile życia rodzinnego.
- Dlatego zawsze wszystkich namawiałam, aby w przypadku szczególnych momentów, takich jak ślub czy narodziny dziecka, wywołali sobie chociaż po 10 zdjęć. Wbrew pozorom przetrwają one dłużej niż karty pamięci czy płyty DVD. Bardzo wielu posłuchało mnie i nie żałują tego. Znam takich, którzy po pięciu latach przynosili płytę ze zdjęciami ślubnymi, bo uznali, że jednak na papierze lepiej się je ogląda. Poza tym odbitki zawsze można sprezentować babci lub cioci, które zapewne ucieszą się z takiego prezentu - argumentuje Teresa Wierzchucka.
Łzy wzruszenia
Rok 2020 uderzył w całą branżę fotograficzną, podobnie jak w wiele innych. Jego skutki szczególnie odczuli jednak ci, którzy prowadzili działalność w wynajmowanych lokalach. Tak jak Fotus, dzierżawiący pomieszczenia od miasta.
REKLAMA
- Gdy przyszła pierwsza, wiosenna fala koronawirusa, otrzymaliśmy ulgę w czynszu - mówi Teresa Wierzchucka. - Teraz już takiego prezentu nie dostaliśmy. Czynsz nie był jednak naszym największym zmartwieniem. Nie da się funkcjonować w sytuacji, gdy od kilku miesięcy nie ma wcale klientów. Z powodu koronawirusa ludzie po prostu przestali korzystać z usług. A z czego zapłacić osobom zatrudnionym w zakładzie?
Nie mają do nikogo pretensji.
- To wina sytuacji, w której się znaleźliśmy. Zresztą nie tylko my. Wiele branż odczuwa podobne problemy - dodaje pani Teresa.
Prowadzący zakład przyznają, że zaskoczyła ich fala ciepłych słów, od tych, którzy przez długie lata korzystali z usług Fotusa. Były telefony, łzy wzruszenia i niedowierzanie, że to już koniec.
a.bartniak@extraswiecie.pl
Komentarze (0)