Z branżą szewską, pochodzący z Bydgoszczy Grzegorz Kujaciński, związany jest od pond 40 lat. Zanim przed dziewięcioma laty trafił do Świecia, gdzie otworzył warsztat najpierw przy ul. 10 Lutego, a później przy ul. Wyszyńskiego, przez kilkanaście lat pracował dla europejskiej sieci Mister Minit.
To belgijska firma, której punkty można znaleźć w dużych galeriach handlowych w całym kraju. Oprócz naprawy butów można tam załatwić także dorobienie klucza, wymianę szkła ochronnego w telefonie czy baterii w zegarku.
- Zajmowałem się rekrutowaniem i szkoleniem nowych pracowników w całej Polsce - wspomina. - Trudno policzyć, ile osób w ciągu tych kilkunastu lat przyuczyłem do zawodu. Na pewno było ich sporo. W pewnym momencie musiałem jednak powiedzieć "stop". Trzeba było zwolnić. Tempo pracy stawało się dla mnie zabójcze. Dlatego postanowiłem kupić gdzieś kawałek ziemi i otworzyć własny zakład, który pozwoli mi realizować się zawodowo do emerytury.
PARTNER DZIAŁU BIZNES
Oprócz szewstwa Grzegorz Kujaciński zajmuje się też dorabianiem kluczy. Jak przekonuje, prawdziwych fachowców znających świetnie szewskie rzemiosło, tak jak dawni mistrzowie, jest już bardzo niewielu.
- Już od dawna młodzi ludzie nie kształcą się w tym zawodzie - zwraca uwagę na wybory uczniów szkół zawodowych. - Są tylko przyuczeni do zawodu. To nie to samo. Oczywiście może się zdarzyć, że ktoś taki stanie się kiedyś naprawdę dobrym fachowcem, ale nie jest to takie proste. Z jednego powodu. Będzie musiał się uczyć na swoich błędach. Nie będzie miał obok mistrza, z którego porady mógłby skorzystać. Oczywiście wymiana fleków nie jest wielką sztuką i można to opanować dość szybko, ale są naprawy, których trzeba się uczyć latami. Bo cała sztuka polega na tym, aby w bucie od szewca absolutnie nic nie zradzało, że był naprawiany.
REKLAMA
W tym momencie pojawia się pytanie: kto i dlaczego naprawia jeszcze buty i czy to się opłaci?
- Około 75 proc. klientów stanowią kobiety - szacuje świecki szewc. - W większości przypadków chodzi o drobne naprawy za kilkanaście złotych. Nikt nie wyrzuca eleganckich szpilek za kilkaset złotych tylko dlatego, że zdarły się fleki.
Zupełnie inną grupę klientów stanowią osoby starsze, które chcą zachować jak najdłużej ulubione buty wcale nie dlatego, że nie stać ich na kupno nowych, ale z tego powodu, że dobrze leżą na nodze.
REKLAMA
- W pewnym wieku na stopie mogą pojawić się rożnego rodzaju deformacje - zauważa Grzegorz Kujaciński. - Wtedy kupno nowych butów i wizja ich rozchodzenia, aż dopasują się idealnie do nogi, wcale nie jest przyjemna.
Fleki, zelówki i zapiętki. Tak wygląda szewca codzienność. Czasem jednak trafia się wyjątkowe zlecenie.
- Najdroższe buty, jakie trafiły do mojego zakładu kosztowały 1100 euro - wspomina Grzegorz Kujaciński. - Były to buty do paradnej jazdy konnej. Trzeba je było poszerzyć, bo ich właścicielowi zwiększyła się średnica łydki. Konieczne stało się wszycie klina i trzeba to było zrobić tak, aby te kosztowne buty nic nie straciły na swojej urodzie. Myślę, że podołałem wyzwaniu - dodaje z satysfakcją.
a.bartniak@extraswiecie.pl
REKLAMA
Agencja Marketingowa PromoAS zajmuje się obsługą mediów społecznościowych dla firm, instytucji, klubów oraz stowarzyszeń, drukiem materiałów promocyjnych, produkcją gadżetów reklamowych, a także organizacją i prowadzeniem eventów. Wieloletnie doświadczenie, nietuzinkowe pomysły i korzystne ceny pozwalają nam w przygotowaniu atrakcyjnych ofert dla klientów.
Komentarze (0)