Dziś niewielka gablota z napisem "robakomat" już nie budzi sensacji, ale gdy stanęła koło sklepu wędkarskiego przy ul. Wojska Polskiego 12 w Przechowie, wielu robiło sobie z nią zdjęcia. I nie ma się co dziwić. Był to pierwszy tego typu automat w naszym województwie.
W ten sposób o tym sklepie dowiedzieli się nawet ci, którzy nigdy w życiu nie mieli okazji wybrać się na ryby. Jego historia jest jednak znacznie dłuższa. Rozpoczyna się w roku 2003.
Automat na robaki przy sklepie w Przechowie
- Pomysł, aby otworzyć własny sklep wiązał się z trudną sytuacją na rynku zatrudnienia - wspomina Dariusz Rybczyński. - Żona nie miała pracy i żadnych widoków na jej znalezienie. Uznaliśmy, że warto spróbować.
W tamtym czasie budynek należący do Gminnej Spółdzielni Rybczyńscy dzielili z kwiaciarnią. Potem przejęli go w całości.
- Gdy ruszaliśmy z biznesem, zainwestowaliśmy w towar 6 tys. zł - wspomina pan Dariusz. - Dziś ta kwota wydaje się śmieszna, ale 19 lat temu pozwalała wystartować. Na zyski przyszło nam jednak czekać dłużej niż się spodziewaliśmy. Przez pierwsze lata głównie inwestowaliśmy, aby dojść do punktu, w którym jesteśmy obecnie - mówiąc to Dariusz Rybczyński z satysfakcją prezentuje wnętrze wypełnione po sam sufit różnego rodzaju asortymentem wędkarskim.
Właściciel sklepu to nie tylko przedsiębiorca, ale przede wszystkim pasjonat wędkowania. Od kilku lat pełni funkcję skarbnika w kole wędkarskim nr 117, które jest obecnie największe w gminie Świecie. Liczy około 800 członków, czyli dwukrotnie więcej niż koło Wda, przez długie lata będące liderem w mieście.
Wędkarstwo to niezwykle demokratyczne hobby. Ryby łowią kobiety i mężczyźni, bogaci i biedni młodzi i starsi. W większości przypadków bakcyl został zaszczepiony w dzieciństwie.
REKLAMA
- W wieku kilkunastu lat zainteresowanie wędkarstwem zwykle większości mija - zauważa Rybczyński. - Są ciekawsze, bardziej emocjonujące rozrywki. Powraca gdzieś około trzydziestki, gdy ludzie zaczynają szukać wytchnienia od codzienności.
Zmienia się też spojrzenie na wędkarstwo.
- Starsi wędkarze nie lubią wracać z pustą siatką, ale młodym często wystarczy samo zdjęcie, którym mogą się pochwalić kolegom w mediach społecznościowych - mówi właściciel sklepu. - Ba, znam nawet wędkarzy, którzy nie jedzą ryb, bo nie przepadają za ich smakiem. Łowienie, to coś innego: szlachetna rywalizacja nie tylko z innymi wędkarzami, ale też z rybą, którą czasem trudno przechytrzyć.
Zdaniem Dariusza Rybczyńskiego otwieranie dziś takiego sklepu obarczone jest znacznie większym ryzykiem.
- Związane jest ono przede wszystkim z handlem w internecie. Ceną nie sposób wygrać, bo koszty związane z utrzymaniem sklepu stacjonarnego są zupełnie inne niż małego magazynu gdzieś za miastem albo w garażu - przyznaje.
Trzeba inaczej walczyć o klienta. Przede wszystkim liczą się fachowa wiedza i umiejętność doradzania.
- Co jakiś czas zdarza się klient, który mówi otwarcie, że nie wie nic o wędkowaniu, ale bardzo chciałby się tego nauczyć. I wtedy pojawia się pole do popisu dla takich osób, jak ja - śmieje się Dariusz Rybczyński, który dziś prowadzi z żoną sklepy wędkarskie w Świeciu i Chełmnie.
a.bartniak@extraswiecie.pl
Komentarze (0)