Zanim „pełnoprawne” lampowe odbiorniki radiowe trafiły do domów i instytucji, nieliczni mieszkańcy Świecia i okolic mogli obierać programy radiowe za pomocą tzw. detefonów.
Były to aparaty wyposażone w kryształy kwarcu, po których przesuwano specjalną igłę, aby uchwycić częstotliwość, na jakiej nadawała stacja radiowa. Aparat był zaopatrzony w słuchawkę dla jednego odbiorcy, a żeby zapewnić słuchanie radia kilku osobom, kładziono ją na talerzu albo przy specjalnej tubie. Wykorzystywano również tuby od gramofonów.
Koszt zakupu takiego radia detektorowego wynosił 39 zł. Za słuchanie radia już wtedy pobierano abonament w wysokości 3 złotych, a dla odbiorców korzystających z detefonu opłata wynosiła połowę abonamentu.
Opera, odbiornik radiowy polskiej produkcji
W sklepie Józefa Rytlewskiego przy ul. Dworcowej 16 w Świeciu (obecnie ulica Wojska Polskiego) od początku lat 30. ubiegłego wieku można było nabyć prawdziwe radia lampowe, wyposażone w głośniki, wzmacniacze dźwięku, regulację głośności i pokrętło ze skalą częstotliwości, na której zaznaczano miasta z rozgłośniami całej Europy.
Największą popularność miały odbiorniki firm Philips i Telefunken. Później dołączyły do nich radia polskiej produkcji. Najpopularniejszą i najbardziej znaną firmą w Polsce produkującą przed wojną odbiorniki był wileński Elektrit. Największym wzięciem klientów cieszyły się jednak radia marki Echo Państwowych Zakładów Tele i Radiotechnicznych.
Cena odbiornika, w zależności od wyposażenia, wahała się w granicach 100-300 zł, ale już radia Philipsa czy luksusowy odbiornik Opera firmy Elektrit mógł kosztować nawet 700 zł.
Radio niemieckiej firmy Telefunken
Producent zachwalał go w taki sposób (dość zawiły dla przeciętnego klienta, ale pewnie sądzono, że taka dawka informacji technicznych podniesie rangę produktu):
Instrumentem muzycznym dla najwybredniejszych miłośników muzyki i dobrego odbioru radiowego jest nasz odbiornik Opera. Wyposażony we wszystkie szczegóły techniczne najbardziej luksusowej superheterodyny, jak: dwa głośniki dynamiczne, klasyczny układ 7–obwodowy, sześć lamp wielkiej wydajności, trzy zakresy fal, samoczynne urządzenie przeciwzanikowe o wielkiej sprawności, moderator krótkodystansowy, kompensację basów transmisję płyt gramofonowych, zmianę selektywności (7–9–11KC), fluoryzujący promień katodowy (cyklop), regulowaną wstęgę częstotliwości, telefoniczną dwubiegową tarczę strojeniową, posiada pochyłą transparentową skalę i imponującą skrzynkę o najwyższej sprawności akustycznej z luksusowego drzewa orzechowego.
Ogłoszenie prasowe sklepu Józefa Rytlewskiego (w lewym dolnym rogu), gdzie można było kupić m.in. odbiorniki radiowe
Konkurentem dla odbiorników radiowych serii Echo był odbiornik Telefunken Model T 31 z roku 1939, dwuobwodowy, dwulampowy odbiornik radiowy wyprodukowany przez Krajowe Zakłady Telefunken w Warszawie (przedstawicielstwo niemieckiego Telefunkena w Polsce), wyposażony w głośnik dynamiczny, dwa zakresy fal i wbudowany eliminator zakłóceń. Takie radio kosztowało 136 zł.
Jak ceny radioodbiorników miały się do wysokości zarobków? Na pewno nie każdy mógł sobie na pozwolić na taki zakup. Tuż przed II wojną światową robotnik zarabiał ok. 100 zł miesięcznie, szeregowy policjant ok. 200 zł, a nauczyciel ok. 300 zł. Sprytni handlowcy i na to znaleźli jednak sposób - wprowadzili sprzedaż ratalną.
Drugim kupcem oferującym radia w przedwojennym Świeciu był C. A. Koehler, prowadzący sklep żelazny przy ul. Mickiewicza. Mieścił się on najpierw w budynku obecnie zajmowanym przez Bank Millennium, a później został przeniesiony na przeciwległy narożnik, gdzie teraz jest sklep AGD.
W Świeciu radia można było kupić m.in. w sklepie Koehlera, który początkowo mieścił się tam, gdzie teraz Bank Millennium
Z uwagi na wysoką cenę aparatów radiowych posiadali je nieliczni, bogatsi mieszkańcy Świecia i powiatu. Użytkownikami radioodbiorników były też instytucje miejskie i szkoły oraz szpital psychiatryczny, które miały po jednym urządzeniu, bo nawet ich nie stać było na więcej.
Ciekawym wydarzeniem związanym z radiem w Świeciu były zawody lotnicze Challenge 1934, które odbywały się w Warszawie i w których zwyciężyła polska ekipa w składzie pilot Jerzy Bajan i mechanik Gustaw Pokrzywka na samolocie RWD-9. Ówczesny dyrektor świeckiego gimnazjum dr. Kuchanny pozwolił utworzyć, jak dziś byśmy nazwali „strefę kibica”, w której można było wysłuchać poprzez radio bezpośredniej relacji z zawodów.
W czasie II wojny światowej hitlerowskie władze skonfiskowały Polakom wszystkie odbiorniki. Za ich nielegalne posiadanie i słuchanie audycji zachodnich rozgłośni alianckich groziły ciężkie kary, włącznie z wywózką do obozu koncentracyjnego. Byli jednak i tacy odważni, jak znany przedwojenny pedagog i popularyzator sportu, profesor miejscowego gimnazjum Ludwik Stindtman, który nie tylko słuchał zakazanego radia, ale też rozpowszechniał usłyszane informacje wśród innych mieszkańców Świecia.
Później Koehler przeniósł interes do kamienicy obok, również przy ul. Mickiewicza (po prawej, obecnie sklep AGD)
Część mieszkańców została wciągnięta na niemieckie listy narodowościowe i otrzymała III grupę narodowości tzw. Eingedeutschte. Wskutek tego spora grupa młodych świecian została powołana do niemieckiego wojska. Rodziny takich żołnierzy, którzy polegli w walkach na różnych frontach II wojny, otrzymywały w ramach pośmiertnej odprawy między innymi odbiorniki radiowe pochodzące ze wspomnianej konfiskaty.
Po wkroczeniu Rosjan do Świecia w roku 1945 instalująca się nowa władza ludowa rozpoczęła zakładanie sieci głośników, przez które miano nadawać informacje i audycje propagandowe. Montowano je w szkołach, instytucjach, szpitalach, miejscach publicznych oraz w jednostce wojskowej. Miały one zastąpić radia, które dostępne były tylko na talony, gdyż mogły służyć do odbioru zakazanych audycji BBC czy później Wolnej Europy, gdzie informowano o komunistycznych zbrodniach.
Pierwszy radiowęzeł mieścił się przy ul. 10 Lutego 11. W roku 1956 na jego bazie powstała Stacja Obsługi Radiofonicznej, która miała pod sobą 26 lokalnych radiowęzłów obejmujących zasięgiem cały powiat świecki. Mieszkańcy głośniki radiowęzłów nazywali „kołchoźnikami” lub „papugami” od podawanej do znudzenia propagandy. Puszczano w nich też muzykę, ale tylko taką, która była po myśli władzy ludowej.
„Kołchoźnik”, jedno z czołowych narzędzi PRL-owskiej propagandy w latach 50.
W czasach stalinowskich, czyli do roku 1956, słuchanie „kołchoźników” było obowiązkowe, nie wolno było ich wyłączać. Między innymi za pomocą tych urządzeń zamontowanych na Dużym Rynku mieszkańcy musieli wysłuchiwać wielogodzinnych relacji z pogrzebu Józefa Stalina w 1953 r.
W późniejszych latach radiowęzeł trafił do Powiatowego Domu Kultury. Tam w odpowiednio przygotowanym i wyciszonym pomieszczeniu piwnicznym nieżyjący już Maria Czechowa i Zygmunt Kujaczyński nadawali na żywo programy kulturalne i oświatowe, mające już mniej wspólnego z komunistyczną propagandą.
Wielu starszych mieszkańców Świecia pamięta z tamtych lat charakterystyczną zapowiedź:
Tu radiowęzeł Świecie, nadajemy program z Powiatowego Domu Kultury.
Ponad dziesięć lat temu Ośrodek Kultury, Sportu i Rekreacji nosił się z pomysłem, by uruchomić w Świeciu lokalne radio. Na przeszkodzie stanęły jednak problemy z uzyskaniem koncesji. Później, m.in. ze względów finansowych, zarzucono ten projekt.
redakcja@extraswiecie.pl
Szkoda że nie mamy lokalnego
Szkoda że nie mamy lokalnego radia.
Za to Tadzio Oskubywacz z
Za to Tadzio Oskubywacz z Torunia ma koncesje na całą europe.
Szkoda że teraz niema
Szkoda że teraz niema lokanego radia Świecie np.o zasięgu 10km. W Świeciu jest wiele bogatych firm może by tak się skrzykneli i uruchomili ,,Radio na Świecie”. Może kiedyś doczekamy się stacji radiowej nadawanej z nadajników na kominach Mondi:)
W czasach stalinowskich
W czasach stalinowskich słuchanie kołchoźników było obowiązkowe, nie wolno ich było wyłączać. Tak nie wolno było sie myć, prać bielizny kijanką na pomoście nad rzeczką. Nie wolno było chodzić do kościoła. Nie wolno było używać smarkfona, auta, motocykla, roweru, hulajnogi. Zakazane były narty, sanki, ślizganie się na łyżwach. Każdy obowiązkowo musiał należeć do partii komunistycznej. W każdym domu obowiązkowo musiał wisieć Stalin, Bierut, Rokossowski. Nie wolno było spożywać darów z UNRRA