Przekonywano, że w wyniku zniszczeń świątynia stała się ruiną, która nie nadawała się do odbudowy. Tym ostatnim aspektem na szczęście nie przejęli się w latach 80. ubiegłego wieku biskup Marian Przykucki, ostatni ordynariusz diecezji chełmińskiej oraz ksiądz kanonik Jerzy Kosz, proboszcz parafii Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Marii Panny.
Fałszywa historia zniszczenia świątyni funkcjonuje jednak do dziś. Pojawia się w prasie, w informatorach turystycznych, opowiadaniach przewodników oprowadzających turystów po Świeciu. Dziwi to szczególnie, gdyż od roku 1988, od momentu wydania publikacji „Świecie. Księga Jubileuszu 800-lecia” (wielka chwała władzom miasta i autorom za jej powstanie), znane jest zamieszczone tam świadectwo Heleny Kozłowskiej, naocznego świadka prawdziwych wydarzeń.
W moich poszukiwaniach dotarłem jeszcze do innych materiałów potwierdzających jej wersję. Gwoli ścisłości przytoczę jednak na początku przekaz Heleny Kozłowskiej.
Ołtarze pod topór
W liście do redakcji „Dziennika Wieczornego” z 19 kwietnia 1982 r. odniosła się ona do, jej zdaniem, nieprawdziwych stwierdzeń zawartych w artykule „Zabytkowy kościół farny zostanie odbudowany”, dotyczącego zniszczenia świątyni. Zdaniem Heleny Kozłowskiej, nie uległa ona spaleniu w 1945 r. podczas zdobywania Świecia przez wojska sowieckie. Z jej opisu wynika, że niemiecki ostrzał artyleryjski dokonał tylko zewnętrznych zniszczeń górnej części kościoła, czyli poszycia dachu i przedniego szczytu. Nie ucierpiała konstrukcja balkonowa ani drewniany strop nad prezbiterium.
Świecianka podaje opis wyglądu wnętrza kościoła, już po zakończeniu walk, z którego wynika, że 11 ołtarzy z pięknymi rzeźbami i obrazami, ambona, ławki, chór i organy miały niewielkie uszkodzenia od odłamków.
Zdewastowane wnętrze kościoła farnego w latach 70.
Wnętrze kościoła było w niewielkim stopniu zniszczone. Poprzez odpowiednie zabezpieczenie obiektu można by było uratować go przed zagładą – pisała w swoim liście. I dalej: Do całkowitej dewastacji przyczyniła się ludność cywilna. W lutym 1945 roku, po wyparciu Niemców przez wojska radzieckie, ludność cywilna siekierami i piłami rozpoczęła systematyczną rozbiórkę kościoła, począwszy do belkowania dachu, stropu, ołtarzy, ławek, ambony, chóru. Wszystko co było z drewna, szło pod topór i zostało wywiezione na opał lub zużyte na cele budowlane. Na końcu listu stwierdza:
Na wiadomość o dewastacji władze kościelne wydały zakaz dalszej bezprawnej rozbiórki obiektu, było już jednak za późno. Powstrzymało to jednak przed zniszczeniem ołtarza głównego i dwóch ołtarzy bocznych. We wrześniu 1945 roku dokończono dewastacji obiektu. Pocięte zostały ocalałe belki stropowe prezbiterium, które spadając, rozbiły ostatnie trzy ołtarze.
Próby ratowania kościoła
Można domniemywać, że robili to okoliczni mieszkańcy, parafianie kościoła farnego, którzy w tej świątyni byli chrzczeni, przyjmowani do I komunii i brali tu śluby. Nie jest to na pewno wiadomość chwalebna dla społeczności naszego miasta i nawet wojenne upodlenie moralne oraz powojenna desperacja, nie mogą w pełni usprawiedliwić tego haniebnego działania.
Była też na szczęście druga, jasna strona postawy mieszkańców Świecia, a nawet bohaterstwo jego przedstawicieli w ratowaniu zabytkowej świątyni. Potwierdzają to już nie ustne przekazy świadków, ale dokumenty, na które natrafiłem w zasobach Archiwum Państwowego w Bydgoszczy. Nawet pierwsze władze powojennego Świecia, zanim na dobre zaczęła się komunistyczna indoktrynacja, miały w tych działaniach swój udział.
Wnętrze świątyni przed wojną
Ksiądz Stanisław Krause, powojenny proboszcz administrator parafii świeckiej, doprowadził już pod koniec roku 1945 do zawiązania szerokiego Komitetu Ochrony Starej Fary i wydania odezwy o jej ratowanie. Architekt miejski, który dysponował skromnym funduszem 2 500 zł, na wniosek komitetu zatrudnił firmę budowlaną Jana Mączkowskiego do dokonania pierwszych napraw kościoła.
Podmurowano uszkodzoną wieżę, odbudowano część świątyni od strony Wdy, nawy boczne pokryto papą, a na dachu położono dachówki typu holenderskiego. W pracach brali udział Franciszek Szulerecki oraz Alfons i Antoni Stobińscy. Wspomniana kwota subwencji pozwala przypuszczać, że ogromna większość kosztów tych prac została poniesiona społecznie.
Szabrownicy w farze
W zachowanym w zasobach Archiwum Państwowego w Bydgoszczy sprawozdaniu z zebrania Komitetu Konserwacji Fary, które odbyło się 25 października 1945 r., podjęto decyzję o umieszczeniu tablicy ostrzegającej przed rozkradaniem kościoła, zatrudnieniu stróża, który miał strzec zabytku za 100 zł miesięcznie oraz wystosowaniu apelu do ludności o zwrot zabranego majątku. Wobec osób, które tego nie zrobią lub będą dalej dokonywały kradzieży Milicja Obywatelska miał podjąć odpowiednie działania.
To, co zaczęli Niemcy, dokończyli okoliczni mieszkańcy
Osobą, która aktywnie działała na rzecz uchronienia starej fary przed zniszczeniem był Jan Żurek, prezes świeckiego oddziału Polskiego Towarzystwa Krajoznawczego, z zawodu nauczyciel, który przez Komitet Konserwacji Fary został wyznaczony razem z architektem miejskim Ścisłowskim do kontaktów z konserwatorem wojewódzkim.
Jan Żurek dokonywał też zgłoszeń o kradzieżach w farze, które kierował do komendanta Milicji Obywatelskiej w Świeciu. Zachowały się w archiwach zarówno jego meldunki, jak i protokoły przesłuchań, których dokonywał milicjant, szeregowy Henryk Jurkiewicz. Dotyczyły one przywłaszczenia lub niszczenia zabytkowych przedmiotów, obrazów i książek z mienia kościoła farnego.
Książki na opał
Ze względu na dobro mieszkających obecnie w Świeciu krewnych osób, które były podejrzewane lub oskarżane o takie czyny, nie podam ani nazwisk, ani adresów zawartych w protokołach. Mogę jedynie przytoczyć, że Henryk Jurkiewicz przesłuchiwał panów O. i S., mieszkańców starego miasta, podejrzanych o dewastację kościoła i zabieranie z niego elementów wyposażenia oraz pana S., mieszkającego przy Dużym Rynku, który „wszedł w posiadanie” obrazu olejnego Chrystusa. Jak podał w zeznaniu: znalezionego w obrębie kościoła farnego pomiędzy różnymi śmieciami.
Bardzo ciekawy ze względu na formę i treść jest raport służbowy, który Jurkiewicz sporządził podczas dochodzenia w sprawie, jak napisano: rzekomej kradzieży książek i zabytków z kościoła farnego w Świeciu z dnia 10 kwietnia 1946 r.
Odbudowa, lata 80.
Milicjant prowadzący postępowanie z polecenia komendanta posterunku MO Stanisława Sytego, stwierdza w nim:
Rozpytując świadków oraz podejrzanych stwierdziłem, iż książki oraz różne zabytki kościoła farnego zostały w przeważnej części zniszczone przez żołnierzy radzieckich podczas działań wojennych, używając książki oraz drzewo jako opał, również dzieci prawdopodobnie ze Świecia paliły oraz rozrzucały książki na terenie kościoła farnego.
To bardzo ważna informacja, która rzuca światło na losy zabytkowego księgozbioru ze starej fary, liczącego ok. 200 starodruków, o zabór których oskarżano nieraz niemieckiego okupanta.
Dlaczego Niemcy?
Odpowiedź na pytanie, dotyczące sprawców zniszczenia starej fary, nie powinna sprawiać trudności. W pierwszych latach powojennych strach przed odpowiedzialnością karną osób, które zdewastowały kościół, był na pewno główną motywacją zwalania winy na Niemców. Do tego dochodził też wstyd, że fara ginęła z rąk ludzi, którzy byli jej parafianami. Władza ludowa nie chciała znać prawdy o sowieckich żołnierzach, którzy nie zachowywali się tak, jak podawała oficjalna propaganda.
Nie bez znaczenia była również polityka niszczenia instytucji Kościoła i budowania państwa ateistycznego rozwinięta pod koniec lat 40. ubiegłego wieku, nawet za cenę mordowania księży, jak to miało miejsce z ks. Stanisławem Krause w 1948 r., czy burzenia świątyń lub celowego działania, jak u nas w Świeciu, aby doprowadzić kościół farny do ruiny i uniemożliwić jego odbudowę.
redakcja@extraswiecie.pl
Świetny artykuł.
Świetny artykuł.
Sam znam do dzisiaj osoby
Sam znam do dzisiaj osoby które w tych czasach najpierw kradły cegły z fary, zresztą dużo jest osób do dzisiaj żyjących i dużo obiektów zbudowanych na cegłach czerwonych z fary, a potem sami w odbudowie kościoła pomagali dach kłaść nowy.
Dziękuję za bardzo
Dziękuję za bardzo interesujący artykuł.
Byłem w tych ruinach na
Byłem w tych ruinach na początku remontu z ks. KOSZEM. Niewiele pamietam miałem 5 lat. Ale prace szly pełną parą.