W drugiej połowie lat 20. szajka Konrada Skolasińskiego okradała i terroryzowała mieszkańców wsi w okolicach Drzycimia, Jeżewa, Laskowic i Osia. Można powiedzieć, że był to „interes rodzinny”, bo należeli do niej ojciec Konrada, jego dwaj bracia i szwagier.
On sam rozzuchwalił się do tego stopnia, że 9 lipca 1929 r. włamał się na posterunek policji w Drzycimiu. Skradł stamtąd broń, amunicję, mundury, a nawet zegarek. Policja, której opryszek bezczelnym włamaniem zagrał na nosie i ośmieszył w oczach opinii publicznej, rozpoczęła zakrojoną na szeroką skalę obławę.
Strzelanina
Za kratki powędrowali już pozostali członkowie szajki, ale Skolasiński wciąż wymykał się policji. 19 lipca komenda w Świeciu dostała informację, że ukrywa się u ciotki w Nowych Krąplewicach niedaleko Laskowic. Do wsi wyruszył kilkunastoosobowy oddział policji, na czele którego stał komendant powiatowy.
Zauważył ich Rychlicki, kumpel Skolasińskiego, który dzień wcześniej wyszedł z więzienia, gdzie odsiadywał wyrok za kradzieże i pobiegł go ostrzec. Na ucieczkę było już za późno, ale bandyta nie zamierzał poddać się bez walki. Wiedział, że czeka go długa odsiadka. Czy liczył na to, że uda mu się przebić i uciec do pobliskiego lasu, czy wolał zginąć w walce niż pójść do więzienia, tego już się nie dowiemy.
Policja otoczyła dom, przyczem do kom. Kobielskiego, który na czele 2 policjantów przesadził płot, Skolasiński oddał z domu kilka strzałów. Policja odpowiedziała strzałami, a równocześnie wkroczyła do wnętrza domu – relacjonował tamte wydarzenia toruński dziennik „Słowo Pomorskie”.
Kula w głowę
W pierwszej izbie obezwładniono Rychlickiego, który stawiał opór. Skolasiński ukrył się w drugim pomieszczeniu. Funkcjonariusze wyważyli drzwi i wdarli się do środka, ale Skolasiński uciekł do sieni. Przykucnął w kącie za piecem i zaczął się ostrzeliwać. Policjanci nie pozostali mu dłużni. Dwie kule trafiły go w ramię, a kolejne dwie w bok. Piąta przebiła mu czaszkę, kładąc go trupem. Przy zabitym znaleziono m.in. zegarek skradziony na posterunku w Drzycimiu.
Jak donosiło „Słowo Pomorskie”, miejscowa ludność, terroryzowana od dłuższego czasu przez Skolasińskiego i jego rodzinę, wyrażała policji i dzielnemu komendantowi Kobelskiemu słowa podzięki.
redakcja@extraswiecie.pl
W kolejnym artykule o tzw. bandzie strzelców Jana Kosickiego.
Zainteresowania Pana Piotra
Zainteresowania Pana Piotra jak widać skupiają się na światku przestępczym w międzywojennym powiecie świeckim. Wynika to pewno z faktu, że dziś w dobie bibliotek cyfrowych każdy łatwo znajdzie takie artykuły ze starej prasy. Temat nośny jak plotki ale czy to jest popularyzacja historii to juz niech czyttelnicy ocenią.
Czyżby to Kazimierz Sz. był
Czyżby to Kazimierz Sz. był kolejnym wcieleniem zazdro Józefa ze Starego Miasta? Szkoda, że ukrywa się pod takimi pseudonimami. A tekst świetny. Wtedy policja się nie cackała. Dobry mały pitawal z rana jak śmietana. Czy tam jak piwo. Co kto woli. If you know what I mean…
Do Kazimierz Sz., lepiej
Do Kazimierz Sz., lepiej szperać po bibliotekach cyfrowych i zawarte tam wiadomości udostępniać ogółowi podająć źrodła, aniżeli przerabiać na nowo artykuły śp. Kamińskiego. Stach Granit masz rację to ta sama osoba.