Przykładem jest artykuł ze „Słowa Pomorskiego”, dotyczący co prawda mieszkanki Berlina, ale wart przytoczenia, również ku przestrodze dla współczesnych małżonków.
Rozwód przez cygaro
Mieszkańcy ziemi świeckiej z lat trzydziestych ubiegłego wieku na pewno z dużym zainteresowaniem przeczytali artykuł o pewnym małżeństwie z Berlina. Temat jest aktualny do dziś, dlatego mimo iż nie dotyczy naszego terenu przywołam go ze względu na humorystyczny wydźwięk, ale ma on też aspekt poważny, szczególnie dla młodych małżonków z naszego regionu.
Artykuł w „Słowie Pomorskim” z 15 grudnia 1932 roku zatytułowano „Chodzi o cygaro”:
Okazuje się, że może ono być wystarczającym powodem do rozwodu. Pewien urzędnik pocztowy w Berlinie wniósł skargę rozwodową przeciw swojej żonie, ponieważ ta namiętnie paliła cygara. On sam jest palaczem umiarkowanym. Jakkolwiek uważał, że w danym razie papieros lepiej odpowiada ustom kobiety, był gotów pogodzić się z losem gdyby żona zadowoliła się paleniem cygara w domu. Na nieszczęście żona nie tylko ostentacyjnie paliła cygara w kawiarniach, restauracjach i innych lokalach publicznych, ale odczuwała jakąś specjalną, sadystyczną radość, gdy mogła przechadzać się z grubem cygarem w wargach, przed biurem pocztowym, w którem pracował jej mąż. Niefortunny małżonek był przedmiotem docinków i drwin swoich kolegów biurowych. Nie wytrzymał takiego życia i dziś rozwodzi się z żoną.
Jak widać, artykuł daje świetny obraz obyczajowości i moralności okresu międzywojennego, a rzecz tyczy przecież Berlina, który w surowych kręgach społecznych uważano za miasto dekadencji.
Mamy teraz XXI wiek i kwestie równouprawnienia kobiet dotykają poprzez różne marsze i protesty również naszego miasta. Cywilizacyjna zmiana nie jest jednak w stanie, przynajmniej u mnie, wpłynąć na negatywne postrzeganie młodych mam, które może nie z „grubem cygarem”, ale z papierosem, trzymanym z lubością w ustach, siedzą na ławeczkach przy Dużym Rynku i skutecznie okadzają nikotyną swoje pociechy w stojących obok wózkach.
Tragedia na zamku
„Słowo Pomorskie” w wydaniu 14 czerwca 1934 roku donosi o wypadku, jaki miał miejsce na wieży zamku świeckiego:
W historycznym zamku pokrzyżackim w Świeciu wydarzył się nieszczęśliwy wypadek, który pociągnął za sobą śmierć 13-letniego Huberta-Edmunda Kaszubowskiego, syna pielęgniarza. Na wieży zamku mającej z górą 30 metrów wysokości stoi maszt 14-metrowej wysokości, służący do umieszczania przyrządów sygnalizujący powodzie nizin świeckich. Na wieżę zamku i na maszt wdrapują się często wyrostki, mimo zakazów. Nie pomagały nawet częste interwencje policji. Kaszubowski, podobnie jak poprzednio jego rówieśnicy, wspiął się na szczyt masztu, z którego spadł nagle na posadzkę wieży z taka siłą, iż doznał kilkakrotnego złamania nóg i ręki, oraz ogólnego potłuczenia i wstrząsu. Mimo, że przewieziono go natychmiast do szpitala, chłopiec zmarł po kilku godzinach w strasznych męczarniach. Może ten wstrząsający wypadek położy wreszcie kres wybrykom chłopców na zamku.
Po dzisiejsze czasy niestety borykamy się , szczególnie w okresie letnim, z brawurą i nieodpowiedzialnością młodych ludzi, a straszliwą różnicą przy okazji takich wypadków jest to, że dzieją się one pod wpływem alkoholu lub narkotyków.
Otwarcie przystani wioślarskiej
Z zamkiem związany jest kolejny artykuł „Słowa Pomorskiego” z 10 czerwca 1932 roku po tytułem: „Dzień Harcerza w Świeciu”. Autor podaje w nim, że w niedzielę 5 czerwca odbył się w Świeciu Dzień Harcerza, który został przygotowany przez Koło Przyjaciół Harcerstwa.
Rano zebrane z Chełmna, Osia, Jeżewa i Świecia drużyny harcerskie wymaszerowały pod zamek pokrzyżacki, gdzie rozłożono obóz namiotowy. Harcerze wzięli udział w wielkim wydarzeniu, jakim było otwarcie na Wdzie, u stóp zamku, przystani wioślarskiej, wzniesionej staraniem Miejskiego Komitetu Przysposobienia Wojskowego i Wychowania Fizycznego.
Regaty w latach 30. W tle widoczny na wieży zamku maszt z koszami sygnalizacji powodziowej /Fot. Archiwum autora
Jak podaje gazeta:
W podwórzu i ogrodzie zamkowym zgromadziły się tłumy publiczności, by wziąć udział w podniosłym akcie poświęcenia (odświętnie przybranej) przystani, dokonany przez ks. dr. Dunajskiego. Do zebranych przemówił p. starosta Kowalski. Popołudniową część uroczystości wypełniły koncert orkiestry gimnazjalnej w ogrodzie zamkowym p. Bałachowskiego, regaty łodzi i kajaków oraz liczne inne popisy harcerskie. O zmierzchu rozpoczął się na sali zamkowej wieczorek harcerski.
Oj, tylko powzdychać do tamtych wspaniałych imprez plenerowych przy zamku i etosu dawnego harcerstwa.
redakcja@extraswiecie.pl
Komentarze (0)