Jak wyglądały pierwsze dni II wojny światowej na ziemi świeckiej? Większość mieszkańców wciąż niewiele wie na ten temat, albo powiela nieprawdziwe opowieści.
Jak pokazują pełne sale na spotkaniach Klubu Miłośników Historii KaMuH oraz duża ilość odsłon artykułów na portalu Extra Świecie, tematyka związana z wydarzeniami września 1939 roku w naszym powiecie, cieszy się coraz większym zainteresowaniem.
Bitwa, której nie było
Wynika to zarówno ze szczegółowej penetracji terenu i poszukiwań w archiwach dokonywanych przez grono pasjonatów i znawców tematu, takich jak znany archeolog i prawdziwy łowca odkryć Olaf Popkiewicz, jak i z nowego spojrzenia na tragiczne dni wrześniowej kampanii w Borach Tucholskich.
Potwierdzone informacje trzeba jednak oddzielić od mitów o bitwach, których nie było. Sztandarowym przykładem jest bitwa pod Przechowem.
Tymczasem według najnowszych odkryć i wyników poszukiwań w terenie, popartych zachowanymi wspomnieniami oficerów Armii Pomorze i mieszkańców, wyłania się obraz licznych drobnych potyczek, podejmowanych nocą prób dotarcia do Wisły oraz masakrowania przez niemieckie lotnictwo, rozbitych na luźne oddziały, polskich jednostek.
Bombardowanie Głogówka
Już w nocy 2 września 1939 roku rozbite oddziały ze składu Pomorskiej Brygady Kawalerii, 34 i 35 pułku piechoty oraz 9 pułku artylerii lekkiej 9 Dywizji Piechoty dotarły w rejon Przechowa, spiesząc na miejsce obiecanej przeprawy przez Wisłę, której, niestety, nie było.
Niemieckie bombowce naprowadzane, jak podawali starsi mieszkańcy Świecia, sygnałami latarek z wieży kościoła ewangelickiego (dzisiejszy kościół pw. św. Andrzeja Boboli) siały bombami spustoszenie wzdłuż brzegu Wisły, w Głogówku i na skrzyżowanie dróg w Przechowie.
Przechowo. Rozbite zaprzęgi i zabite konie po bombardowaniu Luftwaffe
Porucznik Stanisław Sławiński, oficer łącznikowy generała Bortnowskiego, dowódcy Armii Pomorze, który z rozkazami dla wycofujących się oddziałów, przepłynął łódką przez Wisłę z Chełmna w rejon portu rzecznego w Głogówku, tak wspomina tę noc w swojej książce „Od Borów Tucholskich do Kampinosu”:
Znajdowałem się na wałach, gdy nagle nadleciały samoloty niemieckie. Jak sępy runęły na dobrze widoczną stąd wioskę Głogówko. Nie był to zapewne pierwszy nalot, bo część zabudowań już płonęła. Teraz cała wioska dogorywała, miażdżona bombami kolejnego ataku Luftwaffe. Stanąłem jak wryty, niezdolny do żadnego ruchu i działania, patrząc na pełen grozy widok. Między zabudowaniami wsi i wokół niej widać było żołnierzy, wozy taborowe i setki cywilnych uchodźców. Wrzało tam jak w ukropie. Ogarnięta śmiertelnym strachem, zbita i bezradna masa ludzka rzucała się to w jedną, to w drugą stronę, usiłując ujść ze straszliwej pułapki. Słychać było jęki rannych i konających.
Całe Przechowo płonęło
Autor, przebijając się przez kolumnę wojska i cywilów, która mimo nalotów, maszerowała zbitą gromadą w stronę Wisły, dotarł do Przechowa. Obraz, jaki tam zastał, w sposób równie sugestywny, przekazał na kartach swoich wspomnień:
Na skrzyżowaniu dróg ujrzałem widok, który przekraczał wszelkie moje wyobrażenia o okropnościach wojny. Wszędzie kłębiły się rozbite działa, samochody i tabory. Trupy ludzkie i końskie zawalały drogi i pobocza. Szczególne wrażenie zrobił na mnie widok rozbitej baterii, zaskoczonej w marszu przez lotnictwo niemieckie. Ten koszmarny widok pozostanie mi na zawsze w pamięci. Rozbite i powywracane działa, trupy zaprzężonych koni, martwi kanonierzy, którzy nie zdążyli w porę się schronić. Całe Przechowo płonęło. Paliły się też okoliczne osady i wioski. Nikt nie sprzątał ani nie grzebał zabitych. Nie było nawet nikogo, kto mógłby udzielić pierwszej pomocy rannym. Wiezieni na wozach błagali o wodę i opatrunki.
Tak w oczach uczestnika tej strasznej nocy z 2 na 3 września 1939 roku wyglądała mityczna bitwa pod Przechowem, która naprawdę była straszliwą rzezią, jakiej dokonało Luftwaffe na polskim wojsku i cywilnych uciekinierach z Pomorza.
Walka była okrutna
Od Bożeny Skraburskiej, mieszkanki Przysierska, otrzymałem niezwykle cenny rękopis. To zapisane przez jej babcię Stanisławę Jarosz (zmarłą w sierpniu tego roku) świadectwo naocznych świadków walk i niemieckiego okrucieństwa z pierwszych dni września 1939 roku.
Oto opowieść Czesława i Haliny Zarzeckich, mieszkańców Przysierska, z zapisków Stanisławy Jarosz:
(…) tu też Wojsko Polskie się broniło i stawiało opór hitlerowskim najeźdźcom. To przecież w Przysiersku utworzony został przyczółek, gdzie żołnierze polscy walczyli poprzez całą dobę. Nas mieszkańców wsi wypędzili do parowy. Walka była okrutna. Polacy zadali Niemcom straty w czołgach. Żołnierzy polskich zginęło 97. Zginęli szeregowi i dowódcy.
Pomnik na cmentarzu w Przysiersku ku czci polskich żołnierzy i cywili poległychw czasie wojny
Jeden porucznik widząc, iż nie dadzą rady, że wszyscy zginą, schronił się w stogu mojego ojca. Wypatrzył go Niemiec, który mieszkał z nami na gospodarstwie drugim. Wskazał go, Niemcy bali się podejść do stogu, a kiedy doszli, gdy ten oficer nie wyszedł, to bagnetami skuli ten stożek. Kiedy jeden z nich ujrzał krew, to podpalili stóg. Nie tylko ten stóg spalili, ale spalili też całe nasze gospodarstwo. Niemcy podejrzewając, że więcej żołnierzy się ukryło, spalili 12 gospodarstw. Kiedy wróciliśmy z tej parowy, Niemcy zabrali wszystkich Polaków, od starców do dzieci włącznie i postawili pod ścianą i tak nas trzymali 3 godziny. Czego chcieli, nie pamiętam. Kiedy nas rozpuścili do domu, zastaliśmy mieszkania splądrowane doszczętnie. Po kilku dniach pozwolono nam Polakom pozbierać polskich żołnierzy i pochować.
Tego się nie zapomina
Stanisława Jarosz przekazała też w rękopisie, że ojca Czesława i Haliny Zarzeckich miejscowi Niemcy Litke, Miler, Szylke i sołtys Cabel zabrali w październiku 1939 roku i rozstrzelali w Sulnówku. Tam też rozstrzelano innych Polaków z Przysierska: Stuczyńskiego i Poćwiardowskiego.
Oficerem, który zginął zakłuty bagnetami i podpalony w stogu, był według wspomnień państwa Zarzeckich, porucznik Alojzy Zatorski, adiutant II batalionu 34 pułku piechoty 9 Dywizji Piechoty, co potwierdzają też dokumenty z archiwum Instytutu Polskiego i Muzeum im. gen. Sikorskiego w Londynie.
Stanisława Jarosz zrobiła na swoim rękopisie adnotację: „Tego się nie zapomina”. Obyśmy i my nie zapomnieli.
Źródła: Stanisław Sławiński „Od Borów Tucholskich do Kampinosu”, dokumenty archiwum Instytutu Polskiego i Muzeum im. gen. Sikorskiego w Londynie, rękopis Stanisławy Jarosz.
redakcja@extraswiecie.pl
Robicie świetną robotę. Brawo
Robicie świetną robotę. Brawo dla portalu i autorów tekstów historycznych.
Autor Od Borów Tucholskich do
Autor Od Borów Tucholskich do Kampinosu miał typową komunistyczną
(płk LWP) manię wyolbrzymiania, widział jak płonie całe Przechowo i
okoliczne osady i wioski (ciekawe jakie). Kto zna historię Przechowa to wie
że zachowało się prawie nienaruszone, dopiero za komuny spłonął młyn,
to samo dotyczy Głogówka. Niszczone były kolumny wojska i tabory.
Kamagra Sintomas Osu Levitra
Kamagra Sintomas Osu Levitra Pharmacie canadian pharmacy cialis 20mg Tofranil Buying Viagra buy accutane paypal
Ciao Propecia Cialis E Occhio
Ciao Propecia Cialis E Occhio levitra bayer prix Viagra En France Prix
Cialis Viagra Yahoo
Cialis Viagra Yahoo Respuestas Uses Of Propecia cialis 5 mg Order Avanafil Cephalexin Hazard Danger Buy Celebrex