Kto sądzi, że to teraz żyjemy w niebezpiecznych czasach, a przed wojną było sielsko i spokojnie, ten jest w błędzie. Przestępczośc była wtedy wysoka i to nie tylko w miastach, ale też na terenach wiejskich. Oto przykład z lokalnego podwórka.
Awantura koło dworca
W niedzielny wieczór 3 października 1937 r. odbywała się w Laskowicach zabawa, na którą wybrało się dwóch braci - Kazimierz i Franciszek K. oraz Władysław Cz. z pobliskich Lipienek.
Na miejscu rozpoczęli zatarg z niejakim Nurnbergiem, a później z braćmi Wencel, którzy ratowali się ucieczką. Ścigając ich spotkali na ulicy niedaleko dworca starszego posterunkowego Stanisława Kawczyńskiego z posterunku w Jeżewie. Mierząc z rewolweru, policjant starał się opanować sytuację. Kazimierz K. uderzył policjanta sztachetą w głowę tak, że ten stracił przytomność. Drugi z braci K. okładał w tym czasie pałką braci Wencel, ale ci stosując uniki, doznali lżejszych obrażeń.
Nieprzytomnym policjantem zajął się miejscowy lekarz kolejowy, dr Jettka. Przewieziono go karetką pogotowia do szpitala w Świeciu. Nie odzyskał przytomności aż do śmierci. Zgon nastąpił 10 października, równo tydzień od napaści. Miał 38 lat. Był żonaty, miał troje dzieci.
Nekrolog w „Głosie Świeckim”
Jak informuje dziennik „Słowo Pomorskie” w wydaniu z 19 października 1937 r., ceremonia pogrzebowa Stanisława Kawczyńskiego odbyła się 14 października w kościele poklasztornym. Kondukt żałobny na cmentarz przy ul. Sienkiewicza prowadził ksiądz Konitzer, a na jego czele kroczyła orkiestra wojskowa z Chełmna. Udział wzięły miejscowe władze, liczne stowarzyszenia ze sztandarami, jak i przybyłe z Jeżewa i Laskowic. Nad mogiłą w krótkich słowach wygłosił przemówienie starosta świecki.
Wyrok i apelacja
Bracia K. i Władysław W. zostali szybko ujęci. Półtora miesiąca później odbyła się rozprawa sądowa.
We środę 24 bm. rozegrał się epilog tych zajść laskowickich przed wydziałem karnym sądu okręgowego w Świeciu na sesji wyjazdowej. Sprawę rozpatrywała wzmocniona izba karna w składzie pp. sędziego Jodłowskiego jako przewodniczącego i sędziów Libicha i Wiśniewskiego; oskarżał wiceprokurator Szpądrowski, oskarżonych bronili: mec. Rylski ze Świecia i mec. Marszalik z Grudziądza. Przed sądem przewinęło się szereg świadków, zeznających o przebiegu zajść - informuje wychodzące w Toruniu „Słowo Pomorskie”.
Sąd uznał wszystkich oskarżonych winnymi i skazał Kazimierza K. na 10 lat więzienia, Franciszka K. na 3 lata, a Władysława Cz. na 8 miesięcy. Obrońca braci K. zapowiedział apelację.
Sąd apelacyjny w Poznaniu był bardziej łaskawy dla oskarżonych braci z Lipienek. W styczniu 1938 r. uchylił wyrok pierwszej instancji i obniżył karę Kazimierzowi K. do 6 lat, a jego bratu Franciszkowi do 1,5 roku z zaliczeniem tymczasowego aresztu.
redakcja@extraswiecie.pl