Maraton wystartował 2 lipca z gdańskiej Wyspy Sobieszewskiej, a więc ujścia Wisły do Bałtyku, a jego metę zaplanowano w Wiśle w amfiteatrze im. Stanisława Hadyny.Trasa wytyczona została po nadwiślańskich drogach, szutrach, ścieżkach, skarpach i wałach.
Jazda po ruchliwych drogach wojewódzkich i krajowych ograniczona jest do absolutnego minimum, tak aby zapewnić bezpieczeństwo i komfort obcowania z przyrodą i historią.
Sam dystans, jaki mają do przejechania kolarze jest już imponujący, ale największe wyzwanie stanowią twarde reguły maratonu, które zabraniają zawodnikom jakiejkolwiek pomocy z zewnątrz. Każdy z zawodników jest zatem skazany wyłącznie na siebie.
Zasada ta dotyczy wszystkich aspektów pokonania trasy Wisła 1200, w tym jedzenia, picia, spania i serwisu sprzętu. Kolarze mają absolutny zakaz organizowania sobie wcześniej noclegów. W regulaminie maratonu można nawet przeczytać, że "jeśli chcesz jechać w czystych spodenkach, musisz je mieć ze sobą, wyprać, albo kupić po drodze".
Każdy z zawodników sam ustala sobie zatem tempo i dystans, jaki chce pokonać danego dnia. Ważne by całą trasę przejechać maksymalnie w ciągu 180 godzin. Potwierdzeniem pokonania trasy jest zapis w formacie gpx, dokonany w czasie jazdy przez uczestnika. Organizatorzy prowadzą oddzielną klasyfikację dla mężczyzn i kobiet.
Mariusz Sobieski pierwszego dnia przejechał już 207 km, mijając między innymi po drodze Świecie, co udokumentował na zdjęciach z krótkiego postoju w swoim mieście. Uczestnik maratonu obiecał nam, że po pokonaniu całego dystansu zda nam pełną relację z imprezy. Trzymamy kciuki i życzymy powodzenia.
sport@extraswiecie.pl
Komentarze (0)