Lucky Team – Corleone Team 64:52 (7:18, 13:12, 23:8, 21:14)
Piotr Materek jest chyba wizjonerem, bo w wywiadzie dla naszej strony przewidział, że Corleone jest do pokonania. Początek meczu wcale jednak tego nie zapowiadał. Mistrzowie zaczęli od mocnego uderzenia. Pierwszą kwartę wygrali 18:7, a w pewnym momencie, w drugiej prowadzili już różnicą szesnastu punktów i zanosiło się na powtórkę z ubiegłorocznego finału.
Przez moment nawet liderzy Lucky Team, jakby z lekko opuszczonymi głowami przestawali wierzyć w sukces. Tymczasem z minuty na minutę mecz stawał się coraz bardziej wyrównany. „Szczęściarze” opanowali nerwy i konsekwentnie zaczęli zmniejszać straty. Do przerwy Corleone prowadziło już tylko różnicą dziesięciu oczek 30:20 i widać było, że gra Lucky Team wyraźnie się poprawiła.
Do tego momentu o przewadze Corleone decydowała głównie skuteczna gra Hermana i trzy trójki Dominika Stosika. W trzeciej kwarcie „Szczęściarze” zagrali jednak koncertowo i rozbili mistrzów 23:8. Przewaga Corleone topniała z minuty na minutę. Rozkręcali się za to Kitkiewicz (14 pkt) i Materek (17 pkt), rozgrywający kapitalne zawody oraz Jakub Sikorski (12 pkt, 9 zb. 2x3).
Mistrzowie chyba do końca nie wierzyli, że „Szczęściarze” są w stanie ich dogonić. Tymczasem po kilku świetnych akcjach, znakomitych asystach Zamczały i Kitkiewicza i do Materka oraz rzutom z dystansu Sikorskiego i Balewskiego, Lucky Team wyszło nawet na jednopunktowe prowadzenie! Na ten pierwszy poważny alarm Corleone zdołało jeszcze odpowiedzieć i na chwilę odzyskać przewagę.
W końcówce trzeciej kwarty doszło jednak do nerwowej sytuacji. Przy prowadzeniu Corleone 40:38, próbujący zbierać piłkę Tomasz Herman równo z syreną popełnił przewinienie, a za kwestionowanie decyzji sędziów został jeszcze ukarany dodatkowym przewinieniem technicznym. Materek choć wcześniej pudłował seryjnie z rzutów wolnych, tym razem trafił trzy razy i po trzech kwartach Lucky Team prowadziło 43:38.
Czwarta kwarta to już prawdziwy wulkan energii. Trybuny świeckiej hali jeszcze nigdy nie były tak głośne na ŚALK-u. Wszyscy chcieli bić mistrza, ale ten walczył do samego końca. Lucky delikatnie odskoczyło, ale po kilku indywidualnych akcjach Przemka Dolnego zrobiło się tylko 50:48. Wtedy kilkoma błyskotliwymi akcjami popisał się Michał Kitkiewicz, który ośmieszył rosłych obrońców Corleone, zbierając im piłkę spod tablicy i zdobywając punkty.
„Kita” był wyraźnie nakręcony i mimo, że grał od dłuższego czasu z czterema faulami, spisywał się, jakby był w transie. Kilka kolejnych świetnych podań do kolegów, którzy w końcówce wykazali zimną krew, spowodowało, że Lucky Team znów odskoczyli na 9 punktów a do końca meczu pozostało już tylko półtorej minuty. Corleone wcześniej straciło za pięć fauli Marcina Cieślaka, a w samej końcówce jego los podzielił też Piotr Materek. Ogólnie oglądaliśmy kapitalne zawody, a sensacja stała się faktem. Po dwóch i pół sezonu bez porażki Corleone znalazło swego pogromcę w ubiegłorocznym finałowym rywalu. Dzięki temu runda play-off zapowiada się jeszcze bardziej pasjonująco.
MSI Telekom – Kar-Bet Team 38:51 (8:15, 3:17, 14:13, 13:6)
MSI doznało trzeciej porażki w sezonie i to znów z pretendentem do rundy play-off. Tym razem jednak ekipa Krzysztofa Kułakowskiego zagrała zdecydowanie najgorszy mecz w sezonie. Z drugiej strony jednak, trzeba pochwalić Kar-Bet i rewelacyjnych tego dnia Pawła Ratkowskiego i (12 pkt, 25 zbiórek) i Macieja Bzdawkę (10 pkt, 6 zb. 2 as).
Co ciekawe, wynik wcale nie do końca odzwierciedla przebieg meczu, bo wymiar kary dla MSI powinien być jeszcze większy. Dość powiedzieć, że po dwóch kwartach Kar-Bet gromił przeciwnika 32:11, a drugą kwartę wygrał 17:3!
Zawodnikom MSI czasami wręcz w niewiarygodnych okolicznościach piłka zataczała koło wokół obręczy i wypadała z kosza albo przegrywali pojedynki sam na sam z pustym koszem. Wyraźna niemoc wpłynęła deprymująco na ten zespół.
Dopiero gdy w trzeciej kwarcie, przewaga Kar-Bet-u nadal wynosiła około dwudziestu punktów, młodzież spuściła nieco z tonu i MSI mogło przynajmniej doprowadzić do honorowej porażki. W ekipie MSi tylko Karol Drzewiecki zdobył dwucyfrową ilość punktów (10 pkt). O jedno oczko mniej dołożył Dariusz Igliński, który dał jednak wyraźny sygnał do ataku i to jemu w dużej mierze MSI zawdzięcza, że uniknęło blamażu.
Kar-Bet staje się powoli rewelacją sezonu. Drużyna jest już jedną nogą w play-off, gdzie może naprawdę namieszać. Wzmocnienie Pawłem Ratkowskim wyraźnie przynosi efekt. W meczu z MSI warto jeszcze pochwalić Daniela Kleina (11 pkt) i Jakuba Bednarskiego (8 pkt), który gdy MSI nieco odrobiło starty, dwoma szybkimi trójkami totalnie pozbawił rywali chęci do dalszej rywalizacji. Dla MSI jest to już trzecia porażka w sezonie i wygląda na to, że w tym roku o medal może być wyjątkowo ciężko.
sport@extraswiecie.pl
Komentarze (0)