Street lifting to odmiana street workoutu, który z kolei wywodzi się z kalisteniki, będącej rodzajem aktywności fizycznej polegającej na treningu siłowym opartym na ćwiczeniach z wykorzystaniem własnej masy ciała: podciąganie oraz pompki tradycyjne i na poręczach.
W przypadku street liftingu ćwiczenia wykonuje się z dodatkowym obciążeniem, które może przekraczać masę zawodnika.
Mateusz Koślak swoją przygodę z kalisteniką rozpoczął od zajęć w Street Workout Świecie. To tam połknął bakcyla pracy nad własnym ciałem i pokonywaniem kolejnych ograniczeń.
- W którymś momencie przestało mi to jednak wystarczać - mówi. - Szukanie nowych wyzwań przed trzema laty doprowadziło mnie do street liftingu, który znacząco podnosił poprzeczkę.
REKLAMA
W każdym znaczeniu tego słowa. Zawodnik z Sulnowa narzucił sobie dyscyplinę, której większość nie wytrzymałaby nawet przez miesiąc. Od poniedziałku do piątku ma pięć półgodzinnych treningów. W soboty i niedziele po dwa. Aby pogodzić to wcześniej ze szkołą, a teraz z pracą hydraulika, jego dzień zaczyna się już o godz. 5.00 rano, a kończy o 21.00. Życie prawdziwego ascety.
- Raczej nie można o mnie powiedzieć, że jestem rozrywkowy - śmieje się. - Nie chodzę na imprezy, nie piję, nie palę. Całe swoje życie podporządkowałem sportowi. Z drugiej strony wiem, że nie ma innej drogi do sukcesu. Jeśli chcę coś osiągnąć, muszę pracować ciężej niż inni.
Pierwsze powody do dumy przyszły w 2018 r., gdy podczas zawodów w Kołobrzegu w kategorii open zajął piąte miejsce. Rok później na mistrzostwach Europy w Pradze był czwarty, a na mistrzostwach Polski w Głogowie drugi. Natomiast w minioną sobotę stanął na najwyższym stopniu podium mistrzostw Polski w kategorii do 75 kg.
REKLAMA
Podczas konkursu rozgrywane są trzy konkurencje. W każdej z nich zawodnik sam określa ciężar, z którym zamierza wykonać ćwiczenie. Zwykle w każdym kolejnym podejściu jest on zwiększany. Zapisuje się najlepszy wynik. W przypadku Mateusza Koślaka w przysiadzie było to 145 kg, w podciąganiu 75 kg, a w pompkach na poręczach 95 kg. To wszystko przy wadze zawodnika wynoszącej 66,3 kg.
O wyniku końcowym decyduje nie tylko masa podniesionych ciężarów. Pod uwagę brana jest też waga wykonującego ćwiczenie. Im lżejszy zawodnik, tym więcej dodatkowych punktów.
- Zyskałem silną motywację, by ćwiczyć i zdobywać kolejne mistrzowskie tytuły - podkreśla Mateusz Koślak. - Wiem, że to, co robię, nie idzie na marne. Ciężka praca doprowadziła mnie do miejsca, w którym bardzo chciałem się znaleźć.
a.bartniak@extraswiecie.pl
[vpg_picker:8235]
Brawo serdeczne gratulacje bo
Brawo serdeczne gratulacje bo jest za co. Życzę wytrwałości konsekwencji i zdrowia no i kolejnych sukcesów
Im lzejszy tym latwiej.. to
Im lzejszy tym latwiej.. to sport dla drobnych facetow. Prawdziwi mezczyzni o wzroscie 190 90 kg itp w takim sie nie odnajda.
Generalnie na solo i tak na strzala.