W miniony czwartek w Pruszczu pojawił się duży baner reklamujący książkę Agnieszki Kolarz "Dobrzy ludzie".
Na razie jej autobiograficzna opowieść dostępna jest tylko w bibliotece. Niebawem będzie można ją również kupić.
Historię długiej i trudnej walki Agnieszki Kolarz o prawdę i o karę dla jej gwałciciela śledziliśmy od początku. Od pierwszej rozprawy w Sądzie Rejonowym w Świeciu aż do wyroku skazującego, jaki ostatecznie usłyszał jej były szwagier, odbywający obecnie karę więzienia w Grudziądzu.
Molestowanie zaczęło się, gdy pani Agnieszka miała 12 lat.
Z czasem szwagier, Jarosław B., znany w Pruszczu przedsiębiorca, przekonany o swojej bezkarności, stawał się coraz bardziej zuchwały. Doszło do gwałtów.
Kobieta przeżyła głęboką traumę. Przez ponad 20 dojrzewała do tego, aby wreszcie przerwać milczenie i opowiedzieć o tym, co ją spotkało. O wydarzeniach sprzed lat, które zrujnowały jej dorosłe życie. To właśnie z tego powodu nigdy nie będzie mogła mieć dzieci.
Było to o tyle trudne, że wiedziała, jaką cenę będzie musiała za to zapłacić. Jednak terapia utwierdziła ją w przekonaniu, że bez tego nigdy nie osiągnie spokoju, a demony przeszłości będą powracać w najmniej oczekiwanych momentach.
- Odsunęła się od mnie cała rodzina - mówi ze smutkiem Agnieszka Kolarz. - Ich zdaniem nie powinno się mówić publicznie o takich sprawach. Mój tata stwierdził stanowczo, że nie ma już córki. To boli, ale jestem przekonana, że tak należało postąpić. Zrobiłam to nie tylko dla siebie, ale też dla wszystkich innych wykorzystywanych seksualnie kobiet.
I właśnie ta myśl towarzyszyła Agnieszce Kolarz (od początku nalegała, aby podawać jej imię i nazwisko), gdy pisała książkę.
- To moje ostateczne rozliczenie z przeszłością - podkreśla. - To także wskazówka dla innych kobiet, które mają podobne przeżycia. Wypieranie nic nie daje. Próbowałam tego przez długie lata. Nie jest to łatwa terapia, ale dopiero po jej przejściu można zacząć cieszyć się życiem. Pamiętam, w jakim byłam stanie przed kilkoma laty, a jak czuję się dziś. Wreszcie chce mi się żyć - mówi Agnieszka Kolarz.
Książka Agnieszki Kolarz "Dobrzy ludzie" pojawi się wkrótce w sprzedaży w księgarniach internetowych.
Czytaj także: Biznesmen skazany za gwałty pójdzie jednak do więzienia. "Czuję ulgę" - mówi jego ofiara
Brawo dla Pani Agnieszki! Podziwiam jej siłę. Na pewno może być motywacją dla osób, które dotknęła podobna tragedia, tym bardziej jeśli pochodzą z małych miejscowości. Jednocześnie może to być przestroga dla potencjalnych gwałcicieli, że w końcu takie sprawy coraz częściej wychodzą na światło dzienne i nikt kto przewinił, nie może czuć się bezpieczny.
Wszystkiego dobrego Pani Agnieszko! Prawda nas wyzwoli ❤️
Oby w więzieniu „koledzy” wymierzyli mu karę za to co zrobił .
A czy pomyślałyście drogie panie, że człowiek mógł zostać niewinnie skazany i wsadzony do więzienia? Wszak nie było twardych dowodów, tylko słowa oskarżeń rzucane przez panią „pisarkę”. Nie dziwne Wam się wydaje, że „ofiara” tak usilnie poszukuje sławy i rozgłosu w mediach ?
Ojciec ,który wyparł się córki. To dopiero prawdziwy potwór.
Pani autor chyba pominęła jedną istotną kwestię A mianowicie, jest druga strona medalu! Pochodzę z tego środowiska, znam obojga tzn. ofiarę i oprawcę i nijak ma się cała ta śmierdząca sprawa do rzeczywistości ponieważ przez tak długie lata Pani autorka utrzymywała zarzyłe stosunki że swoim oprawcą, wspólne wyjazdy, notoryczne przebywanie w domu oprawcy, wspólne biesiadowanie, nie raz widywano Was razem w dobrych humorach. Co daje do myslenia…czy Pani potrafi moze tak dobrze grać…?A jak się B. wybił ponad przeciętną postanowiła wziąść co jej się należało poniekąd to raczej zemsta i próba oczyszczenia się przed własną rodziną,oskarżenie jednej strony-tak naprawdę oboje oszukiwaliście waszych bliskich. Pani Agnieszko sprytnie wykorzystała Pani słabość alkoholika i zmanipulowała nagrania dla własnego użytku. Jakie to twarde dowody, stringi czerwone siostry z 2006r., twarde dowody są na to, że latami sprzyjaliście ku sobie i nasze środowisko to widziało do 2018 roku włącznie.A Pani usilnie wypiera fakty. Niech Pani zajrzy w głąb swojego sumienia, domniemany sprawca siedzi, teraz jeszcze wydaje Pani książkę, ile w niej prawdy, tylko Pani wie.
Komentarze różne a co ciekawe w tych niesprzyjających tej pani nie widać hejtu czy nienawiści tylko bardziej wątpliwości czy to wszystko prawda.