Późną wiosną zapadł wyrok w sprawie karnej, w której oskarżonym był przedsiębiorca z gminy Pruszcz. Miał się dopuścić gwałtu na siostrze swojej, byłej już, żony.
Wyrok Sądu Rejonowego w Świeciu zapadł po pięciu miesiącach.
Jarosławowi B., biznesmenowi z gminy Pruszcz, postawiono zarzut z art. 197 par. 1 kodeksu karnego: Kto przemocą, groźbą bezprawną lub podstępem doprowadza inną osobę do obcowania płciowego, podlega karze pozbawienia wolności od lat 2 do 12.
Ze względu na charakter, sprawa toczyła się za zamkniętymi drzwiami. Molestowanie zaczęło się, gdy pani Agnieszka miała 12 lat. Z czasem szwagier, przekonany o swojej bezkarności, stawał się coraz bardziej zuchwały. Doszło do gwałtów.
Sąd Rejonowy w Świeciu skazał Jarosława B. na 2 lata więzienia w zawieszeniu na 5 lat i karę pieniężną w wysokości 75 tys. zł. Wyrok nie jest prawomocny.
Zdaniem Agnieszki Kolarz, kara w żaden sposób nie spełnia swojej funkcji:
- Czuję, że ten człowiek śmieje mi się w twarz.
Rozgoryczona wyrokiem postanowiła napisać otwarty list do ministra sprawiedliwości. Liczy, że uda się jej zwrócić uwagę na piekło kobiet, które doświadczyły gwałtu, podobnie jak ona. Publikujemy go niemal w całości.
REKLAMA
List Otwarty Do Ministra Sprawiedliwości i Prokuratora Generalnego Zbigniewa Ziobro
Szanowny Panie Ministrze, dlaczego zbrodniarze gwałcą nas bezkarnie? Dlaczego system woli, żebyśmy milczały?
Nazywam się Agnieszka Kolarz i od 12-tego roku życia byłam regularnie wykorzystywana seksualnie, a potem gwałcona przez mojego szwagra Jarosława B., dziś znanego biznesmena, właściciela sieci sklepów i galerii handlowej. Ponieważ mój oprawca w Polsce nie ponosi praktycznie żadnych konsekwencji swoich czynów, (mimo niepodważalnych dowodów jego sprawstwa, włącznie z przyznaniem się wielu osobom, w tym dziennikarzom, do popełnienia przestępstwa), śmieje się w twarz mnie i wszelkim służbom oraz Sądom, chciałabym zadać Panu następujące pytania, z prośbą o udzielenie przez Pana odpowiedzi:
REKLAMA
Przede wszystkim chciałam dowiedzieć się, czy akceptuje Pan system, który sprawia, że w Polsce można bezkarnie gwałcić dzieci i kobiety, a jeśli nie, co Pan zamierza zrobić, żeby ten stan rzecz zmienić? Czy Pan, jako Minister Sprawiedliwości i Prokurator Generalny, popiera stan, w którym to ofiara jest podwójnie wiktymizowana, stygmatyzowana, nakłaniana do milczenia, karana za mówienie prawdy i pozbawiona jakiejkolwiek pomocy i wsparcia systemu, zaś sprawca zawsze może liczyć na jego wyrozumiałość, ułomności, niesprawność i wykorzystywać (słuszną) zasadę domniemania niewinności do obnażenia nieskuteczności organów ścigania i sądów?
Czy akceptuje Pan fakt, że podlegli Panu prokuratorzy nie wykorzystują swoich uprawnień i narzędzi, by jednoznaczne wyjaśniać stawiane oskarżenia (bo to kosztuje) i umożliwić Sądowi ocenę pełnego materiału dowodowego?
Jak długo jeszcze w Polsce sprawca przestępstw seksualnych na dzieciach będzie cieszył się statusem nietykalnego, traktowanego w sposób szczególny, jakby to on przeżył „traumę”? Jak długo dla systemu będzie mniej groźny niż człowiek, który kradnie w sklepie batonik? Jak długo organy ścigania będą wobec takiego sprawcy wyjątkowo wyrozumiałe, łagodne, pomocne, dające mu pełen komfort odpowiadania na tak poważne zarzuty?
Jak długo politycy będą bezczynnie przyglądać się krzywdzeniu kobiet i dzieci, w zasadzie mówiąc im w twarz: „jesteście same sobie winne, że dałyście się zgwałcić; teraz musicie cierpieć i lepiej dla was nie mówić o tym głośno”? Dlaczego nieustannie słuchamy tylko frazesów i pustych deklaracji, system właściwie się nie zmienia, a każda próba jego naprawienia jest przeprowadzana w sposób nieudolny, niekonsekwentny i wręcz ośmieszający Państwo oraz jego organy? Dlaczego ciągle jest jak jest, Panie Ministrze?
REKLAMA
Szanowny Panie Ministrze, ja nie piszę politycznych manifestów, nie występuję jako przedstawicielka jakiejkolwiek opcji czy środowiska. Zależy mi wyłącznie na szerzeniu dobra i piętnowaniu zła, a dziś jest niestety odwrotnie.
Pragnę opowiedzieć Panu moją tragiczną historię, bo może poruszy Pana na tyle, żeby te deklaracje o konieczności zapewnienia ochrony dzieciom i kobietom, o skutecznym ściganiu sprawców przestępstw, o surowym karaniu takich zbrodniarzy, wreszcie stały się faktem, a nie tylko pustymi słowami.
Sprawca zniszczył już moje życie, sprawił, że nie mogę założyć rodziny, mieć dzieci, cieszyć się miłością i bliskością, bo w każdym dotyku, spojrzeniu, czułym słowie szukam podstępów i pułapek. Przez krzywdę, jaką mi wyrządził, nikomu nie ufam, każdego dnia muszę odpędzać poczucie bezsensu i beznadziei, a do końca życia będę leczyła się u terapeutów i każdej nocy przeżywała ponownie te najgorsze chwile, gdy mi robił różne okropności, bo – jak dziś mówi – nie wiedział „że to powoduje taką traumę”.
Mój oprawca, doprowadził do tego, że większość mojej rodziny się ode mnie odwróciła, gdyż w społecznościach wiejskich do dziś się uważa, że lepiej milczeć o „wstydzie”, przeżyć swoje cierpienie w samotności, ukryć prawdę.
Moja historia jest jednostkowa, ale proszę mi wierzyć lub sięgnąć po wiedzę ekspertów, że takich osób ze zniszczonym przez wykorzystanie seksualne życiem są tysiące. I ich historie niemal bliźniaczo do siebie pasują. Mają podobne przyczyny, te same konsekwencje i charakterystyczne cechy. I niemal w każdym przypadku sprawca naszych cierpień obarcza nas współodpowiedzialnością, twierdzi, że „nie rozumiał”; „też cierpi (bo się wyda)”; nie chce już nikogo krzywdzić; uważa, że on jest inny, że to była miłość, jednorazowy błąd; przyparty do muru zaczyna się miotać i zaprzeczać faktom, żeby tylko uniknąć odpowiedzialności.
I w tym wszystkim, w tym poczuciu bezkarności utwierdza go system, który Pan, Panie Ministrze, reprezentuje i za którego skuteczność, sprawność i sprawiedliwość odpowiada. Ten system nas krzywdzi, bo wspiera wyłącznie sprawcę. w 100 proc., a nas oszukuje nawet już po skutecznym osądzeniu.
REKLAMA
Między innymi z tego powodu ja milczałam przez ponad 20 lat, ukrywałam swoje cierpienie, a kiedy już po wielu latach terapii zdecydowałam się walczyć o prawdę, system sprawiedliwości obnażył wszystkie nieprawidłowości, których się obawiałam. Chciałam namawiać inne pokrzywdzone do ujawniania prawdy i pociągnięcia sprawców do odpowiedzialności, gdyż może ochronimy inne dzieci czy dorosłe kobiety przed niebezpiecznymi zwyrodnialcami. Ale jak mam to robić z czystym sumieniem, kiedy moja osobista historia pokazuje, że nie warto, że to się nie „opłaca”, że wiąże się jedynie z kolejnym pasmem upokorzeń?
Mój oprawca, człowiek, który wielokrotnie mnie brutalnie zgwałcił, powodując straszliwe cierpienia i konsekwencje, został co prawda skazany (wciąż nieprawomocnie), ale otrzymał najłagodniejszy z możliwych wyroków: 2 lata więzienia w zawieszeniu na 5 lat oraz 75 tys. zł grzywny. To żadne konsekwencje. Może śmiać się z tego wyroku, uważać, że znów (jak wielokrotnie wcześniej) wymknął się sprawiedliwości.
Chce mi zapłacić ogromną kwotę, żebym przestała walczyć o prawdę, jakby wciąż nie rozumiał, że mi nie chodzi o pieniądze, tylko o sprawiedliwość, również dla tysięcy innych kobiet i mężczyzn w tożsamej sytuacji. Że bardziej od pieniędzy cenię szczerą skruchę i prawdę, której on unika. Nie przyjmę tych pieniędzy, choć Pański system mi mówi, że powinnam, bo tak byłoby łatwiej i nie naraziłabym się na kolejne krzywdy.
REKLAMA
Proszę przekonać mnie, że robię dobrze, że warto wierzyć w sprawiedliwość. Bo żeby usłyszeć, że ja nie kłamię (a tylko to z tego wyroku i całego postępowania Państwa Polskiego rozumiem), nie musiałam iść do sądu, przechodzić tych wszystkich badań, opowiadać szczegółowo o moich traumatycznych przeżyciach.
Szanowny Panie Ministrze, ja nie winię pojedynczego sędziego czy prokuratora za tak łagodny wymiar kary dla człowieka, który zniszczył mi życie. Uważam, że za to odpowiada cały system, bo gdyby działał sprawnie, gdybym w swojej walce o prawdę nie była tak bardzo osamotniona i pozostawiona bez pomocy, gdyby system nie pozwalał na przedawnienie karalności tak okrutnych przestępstw, gdyby zmuszał urzędników i policjantów do szczególnej staranności w zbieraniu dowodów, mój oprawca dziś byłby w więzieniu z wysokim, sprawiedliwym wyrokiem.
Mam nadzieję, że nie powie Pan, jak wielu „komentatorów”, że mogłam wcześniej złożyć zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Otóż nie mogłam, bo gdy miałam 12 lat nie rozumiałam, co tak naprawdę się dzieje, nie rozumiałam czynów mojego szwagra, wstydziłam się ich, nie potrafiłam nawet ich nazwać.
REKLAMA
Mój oprawca nie przytulał, tylko wkładał mi paluchy, a potem penisa w moje dziecinne ciało, doprowadzając do potwornego bólu i nieodwracalnych zmian, które skutkowały tym, że nie mogę mieć dzieci. Nazywa to błędem, tłumaczy, że sam był młody i nie rozumiał konsekwencji. A kiedy zajrzało mu w oczy widmo odsiadki, zaczyna kluczyć i kłamać, by jakoś się z tego wyplątać, jak zawsze. Jeśli system znów pozwoli mu się wyłgać z odpowiedzialności, nie tylko ja stracę jakąkolwiek wiarę. On po prostu będzie przekonany o swojej bezkarności i o tym, że może dalej krzywdzić ludzi. Tego chcemy? Takiego systemu?
Tak więc jako dziecko milczałam, a potem już nie było od tego milczenia odwrotu, bo on dobrze planował każdy czyn i kontrolę nad swoją ofiarą. Pilnował i przekonywał, że teraz, jak już tyle razy to zrobił, to wszyscy mnie obwinią za „uwiedzenie” szwagra. Wszyscy będą przeciwko mnie i oskarżą mnie o zniszczenie życia siostrze. Nie chciałam jej krzywdzić, bo starsza siostra była moim największym oparciem, najlepszą przyjaciółką. Milczałam więc, a on posuwał się coraz dalej, robił coraz gorsze rzeczy, więc uciekłam przed nim i całym złem do klasztoru.
REKLAMA
Ale przed demonami nie ma ucieczki. Depresja mnie pochłaniała, niewiele brakowało, bym popełniła samobójstwo. Musiałam się leczyć, byłam na skraju totalnego załamania. I znów uratowała mnie siostra, gdy odeszłam z zakonu, pomogła stawiać pierwsze kroki, dała pracę w swojej firmie, wspierała jak tylko potrafiła. Jak mogłam jej wtedy powiedzieć: „słuchaj, bardzo ci za wszystko dziękuję, kochana siostro, ale twój mąż to pedofil i gwałciciel”? Tak trudno zrozumieć, że milczałam z tego powodu, że starałam się ukryć to, co się w przeszłości wydarzyło?
Myślałam, że prawdą zniszczę jej życie. Wtedy postanowiłam, że nigdy nie wyjawię „naszej tajemnicy”. Myślałam przecież, że ten człowiek już nie jest dla mnie niebezpieczny. Że więcej tego nie zrobi. Już nie byłam dzieckiem, mogłabym się sama obronić. Ale nie przewidziałam, jak bardzo podstępnym jest draniem.
REKLAMA
Czekał wiele lat, by znów mnie upokorzyć i wykorzystać. W 2006 r. zwabił mnie do domu, podał jakiś środek, prawdopodobnie narkotyk, który całkowicie mnie obezwładnił i brutalnie zgwałcił, w sposób tak okrutny i perwersyjny, że nie da się tego w tym liście opisać. Jeśli zapyta Pan, dlaczego wtedy tego nie zgłosiłam, proszę spojrzeć parę linijek wyżej.
Uważałam, że nie mogę niszczyć życia mojej siostrze, której tyle zawdzięczałam. Ona, jeśli nawet by mi uwierzyła, nie zrozumiałaby tego, tym bardziej, że przecież musiałabym jej powiedzieć wszystko, także o gwałtach w dzieciństwie. To by ją doprowadziło do załamania. Oczywiście dziś wiem, że źle zrobiłam, ale nic nie poradzę, że wtedy uważałam, że ochrona innych osób przed zbrodniarzem jest ważniejsza ode mnie. Stało się. Zapowiedziałam tylko Jarosławowi, że jeśli to zrobi jeszcze raz, to albo powiem o wszystkim siostrze albo go zabiję. Poskutkowało, bo nigdy więcej mnie już nie tknął.
REKLAMA
Szanowny Panie Ministrze, milczałam ze swoją historią wiele lat, potrzebowałam długiej terapii, żeby móc o tym mówić, ale przede wszystkim potrzebowałam impulsu od mojej siostry, żeby prawdą nie zniszczyć jej życia. Dlatego dopiero po tylu latach, gdy w 2019 r. powiedziała mi, że się rozwodzi z Jarosławem, postanowiłam zrobić wszystko co w mojej mocy, żeby ostatecznie zmierzyć się z traumą i opowiedzieć wszystkim prawdę. Nagrałam dwie rozmowy z Jarosławem, które jednoznacznie potwierdziły jego winę oraz fakt wykorzystywania seksualnego dziecka. Do gwałtu się oczywiście nie przyznał, ale przeprosił za to, co zrobił i potwierdził, że doszło zdarzenia w 2006 r. rzekomo za „obopólną” zgodą, dzięki czemu czyn ten nie był przedawniony i mógł być ścigany.
I tu dochodzimy do sedna tego, o czym chciałam Panu opowiedzieć, czyli o brakach w procedurach i w całym systemie. Bo moje zgłoszenie gwałtu z 2006 r., choć po wielu latach, było zgłoszeniem wiarygodnym i popartym wieloma dowodami. Prokurator zresztą też tak uznał, potem sąd, który mnie przesłuchiwał, w końcu biegli. Wszyscy nie mieli najmniejszej wątpliwości, że mówię prawdę. Dzięki spójnym zeznaniom i innym dowodom, podlegli Panu urzędnicy mieli pewność, że nie jest to oskarżenie wyssane z palca czy służące jakiemuś szantażowi. Mieli komfort „oskarżania” sprawcy na podstawie już zebranego materiału dowodowego. Zebranego przeze mnie.
REKLAMA
Gdyby do tego dołożyli swój profesjonalizm, być może mój oprawca siedziałby od dawna w więzieniu, kto wie, czy za ten jeden czyn, czy może za więcej. Prawo zadziałałoby, także prewencyjnie. Bo proszę mi wytłumaczyć, dlaczego poza tymi dowodami, prokuratura nie zrobiła niczego, w celu zebrania innych potencjalnych dowodów, nie przeprowadziła żadnego śledztwa, żadnego przeszukania (mimo wiarygodnego doniesienia, że sprawca posiada narkotyki i przekazuje je innym osobom, potem potwierdzonego w zeznaniach w sądzie), nie przesłuchano kobiet zatrudnionych przez mojego oprawcę, czy jego zachowanie wobec nich jest bez zarzutu.
Ja wiem o tym, że nie było, ale nie mogę nikogo przesłuchiwać. Skupiono się wyłącznie na moim przypadku sprzed lat, sprawdzając go pobieżnie, jakbyśmy tylko chcieli, żeby jakoś zamknąć „temat”, nikomu przy tym nie robiąc przykrości.
Mój oprawca po raz kolejny dostał sygnał, że jest bezkarny. Śmieje się w twarz wymiarowi sprawiedliwości i szydzi z sądu, który potraktował go tak łagodnie. Proszę sobie wyobrazić, Panie Ministrze, że jego komfort był tak istotny dla urzędników, że gdy stawiano mu zarzuty, policjanci nie potrafili go znaleźć.
Jeździli do domu, w którym już go nie było (bo dzień wcześniej został prawdopodobnie ostrzeżony, że po niego przyjadą). Prokurator musiał przekładać terminy postawienia zarzutów, a mój adwokat nie zdążył się doczekać „wizyty” sprawcy w siedzibie organów ścigania.
REKLAMA
Tak wygląda Pana system, Panie Ministrze. Tak działa, tak „wspiera” ofiary. Niby przestępstwo gwałtu jest ścigane z urzędu, a prokurator i policja powinny zrobić wszystko, by szczegółowo zbadać doniesienie i uchronić społeczeństwo przed sprawcą tak okrutnego czynu, ale faktycznie, jeśli ofiara nie zdobędzie samodzielnie dowodów, to nikt jej nie pomoże. A jestem przekonana, że gdyby system działał właściwie, gdyby organy ścigania po wiarygodnym przecież doniesieniu o przestępstwie, przeprowadziły rzetelne śledztwo, być może dziś nie musiałabym „walczyć” z systemem i pisać tego listu.
Być może przeszukania czy przesłuchania, do których przecież prokuratura ma prawo i obowiązek, wykazałyby ewidentne dowody sprastwa, kto wie, czy nie tylko w moim przypadku. Dziś na to jest za późno, bo nawet jeśli takie dowody były, po takim prowadzeniu „śledztwa” z pewnością zostały zniszczone.
REKLAMA
Zostałam, jak przez te dwadzieścia parę lat milczenia, sama, ze swoją prawdą, zeznaniami, opiniami biegłych i z krętactwami sprawcy, który gdyby został doprowadzony do prokuratury i przesłuchany w procedurze, którą stosuje się wobec znacznie mniej groźnych podejrzanych, może powiedziałby prawdę, jednoznacznie rozwiewając wszelkie wątpliwości. A tak system namawia go do ciągłego krętactwa i zaprzeczania nawet mocno udokumentowanym faktom. Mówi mu: to się opłaca. Nie warto mówić prawdy, skoro kłamstwa działają, nawet jeśli potem się wzajemnie wykluczają. To nie jest dobry system, Panie Ministrze.
Kiedy w końcu sprawa trafiła do sądu, wszystko odbyło się bezboleśnie dla oskarżonego, który kłamał i nie wyraził skruchy. Usłyszał wyrok. Jest skazany, ja powinnam się chyba cieszyć, bo przynajmniej sąd nie stwierdził, że kłamię, a przecież mógłby, choć dostarczyłam dowodów, że nie kłamię i zostałam zbadana przez biegłych. Ale ten wyrok mówi mi: nic się takiego nie stało.
REKLAMA
Można było podać mi narkotyk i brutalnie gwałcić, a wcześniej wykorzystywać w dzieciństwie bez jakichkolwiek konsekwencji. Można było mi zabrać dzieciństwo, rodzinę, możliwość bycia matką i za to wszystko „odpokutować” gdzieś w knajpie, śmiejąc się pewnie z kumplami przy żartach typu: „dobra, była to najdroższa prostytutka na świecie, ale co tam, stać mnie”.
I tak sobie myślę: mój oprawca przez całe życie się prześlizguje unikając odpowiedzialności, na czym ciągle zyskuje (...) Za każdym razem opłacało się kłamać. Dziś dostał wyrok za gwałt i w sumie też mu się udało, bo coś tam musi zapłacić, ale do więzienia nie pójdzie, bo taki to wzorowy obywatel. A mnie nawet nie wolno podać jego nazwiska do publicznej wiadomości i opowiedzieć o szczegółach tego, co dokładnie zrobił, bo są zbyt drastyczne, by je opisywać bez ubierania w słowa, które je złagodzą.
Czy to jest sprawiedliwe? Czy taka kara spełni swoją funkcję, żeby mojego oprawcę powstrzymać przed innymi czynami w przyszłości? Moim zdaniem tylko utwierdzi go w przekonaniu, że jest bezkarny i może wszystko. Będzie myślał, że znów mu się udało oszukać system, a tak naprawdę to on jest częścią tego systemu i wraz z nim oszukuje mnie i całą opinię publiczną, która przecież nie chce, by takie przestępstwa pozostawały bez kary.
REKLAMA
Przykro mi Panie Ministrze, albowiem ja wiedziałam, że jest winny bez przeprowadzenia postępowania karnego. Co mi z wyroku, z którego nic nie wynika, poza tym, że rzeczywiście nie kłamałam? Sprawca został skazany na niską, jak na jego możliwości finansowe grzywnę, zaś kara pozbawienia wolności, której wykonanie zawieszono na okres próby nie stanowi dla sprawcy żadnej uciążliwości.
Ja nie mogę urodzić dzieci, mieć życia wolnego od traumy z przeszłości, cierpię, codziennie to przeżywam na nowo, codziennie płaczę i będę tak płakać nie tylko przez te pięć lat zawieszenia jego skazującego wyroku. Będę tak płakać do końca swojego życia, które mi zrujnował.
Agnieszka Kolarz
Sędziowie to przecież jest
Sędziowie to przecież jest „nadzwyczajna kasta”.
Mają w nosie Los kobiety układ biznesmenki i kasa.
Niestety świecki wymiar
Niestety świecki wymiar sprawiedliwości to dno.
Powinien isc do więzienia, to
Powinien isc do więzienia, to oczywiste, ale za co ma płacić pieniądze, one chyba nie są tu kluczowe.
Jest mi tak bardzo wszystko
Jest mi tak bardzo wszystko jedno
Istotnym jest to, że wyrok
Istotnym jest to, że wyrok jest nieprawomocny i może ulec zmianie jeżeli tylko Pani Agnieszka znajdzie prawnika podobnego do tego który działa w imieniu poszkodowanych przez księży. Prawda jest przykra, przed sądem wygrywa ten którego prawnik jest bardziej sprawny i wprawny w prawie. Umie we właściwy sposób przedstawić dramat poszkodowanej. Pani Agnieszka musi być przygotowana na to, że po uprawomocnieniu się wyroku nastąpi jego zaskarżenie. To będzie długa droga przez przykre wspomnienia z dzieciństwa i dorosłego życia. Sam list do ministra sprawiedliwości nie daje gwarancji sprawiedliwego wyroku. Ta sprawa może ciągnąć się latami, czy jest Pani gotowa na życie z tak silnym stresem? Osobiście, życzę Pani uzyskania tej sprawiedliwości jakiej Pani oczekuje.
Świecka celebrytka się nam
Świecka celebrytka się nam rodzi i tyle w temacie
Celebrytka wielka. Kogo to
Celebrytka wielka. Kogo to obchodzi. Ciągle ta sama historia. ..
List do ministra „0” Proszę
List do ministra „0” Proszę pani Polska nie ma ministra sprawiedliwosci. Minister (0) inaczej magisterek, jest aparatczykiem PiSu i nie ma pojęcia o stanowieniu prawa. Chyba, że pani ramach poparcia dla PiSlamskiej, złodziejskiej ośmiornicy, złoży wniosek o przystąpienie do teatru kukiełek, tegoż ugrupowania.
List bardzo długi oby pan
List bardzo długi oby pan minister doczytał do końca, moim zdaniem wyrok jest tak niski bo zabrakło twardych dowodów, z tego co wcześniej czytałam były też inne panie które były molestowane, czy sąd wziął ich zeznania pod uwagę czy wydał wyrok tylko na podstawie relacji pani Agnieszki? Trochę słaby ten wyrok, Sady nie są stronnicze, więc może coś było niewiarygodne?
A gdzie julki? Ze strzalkami?
A gdzie julki? Ze strzalkami? Nie stoja pod sadem? A gdzie dwaj panowie z gwizdkami? Tez nie ma? Wolne sady, wolne sady
Polskie sądy nie mogą zbyt
Polskie sądy nie mogą zbyt surowo karać przestępców seksualnych bo by się naraziły kościołowi.
Na pal gnojem
Na pal gnojem
Według UE w Polsce nie
Według UE w Polsce nie powinna działać Izba Dyscyplinarna .
Nadzwyczajna kasta tak ma.
WOLNE SĄDY.
KONSTYTUCJA.
WOLNE SĄDY.
KONSTYTUCJA.
Gdzie teraz są obraczynie
Gdzie teraz są obraczynie sądów?? Nie zbieracie się dziś na rynku???
W Pruszczu jest co najmniej 3
W Pruszczu jest co najmniej 3 takich cwaniaków…
A co to za biznesmen? Jakie
A co to za biznesmen? Jakie ma sklepy?
Ludzie narzekacie a jeszcze
Ludzie narzekacie a jeszcze nie dawno krzyczeliscie wolne swdy konstytuca, a też chodziło oto by sedziowie też odpowiwdali za swoje decyzje, gdyby tak było to sedziowie by 2 razy pomyśleli zanim wydali wyrok a nie wypuszczali śmieci na wolność. Szkoda Pani za dużo przeszla w zyciu i jeszcze taki wyrok.
Zniszczył dziewczynie życie,
Zniszczył dziewczynie życie, powinien dostać najwyzszą karę, zwyrodnialec.Niestety gruby portfel czy sutanna chroni takich zwyroli przed sprawiedliwością.Taki kraj!
Gościowi jaja opierdolic i
Gościowi jaja opierdolic i powiesić na choince
Dziwne że przypomniała sobie
Dziwne że przypomniała sobie o gwałcie po tylu latach……Celebrytka się znalazla
Kara powinna być o wiele
Kara powinna być o wiele wyższa, to ciche przyzwolenie dla gwałcicieli, aby gwałcili dalej, a gwałt to niszczenie życia, dlaczego to my kobiety mamy mieć zniszczone życie a nie gwałciciele?
Przeciez tu nie chodzi o nic
Przeciez tu nie chodzi o nic innego jak zemstę. Ziobro nie jest od sądzenia. Potuchal i wielkie larum