O koszmarze, przez jaki przeszła Agnieszka Kolarz pisaliśmy kilkakrotnie (patrz niżej). Późną wiosną tego roku zapadł wyrok w sprawie karnej, w której oskarżonym był Jarosław B., przedsiębiorca z gminy Pruszcz. Miał się dopuścić gwałtu na szwagierce, kiedy był jeszcze mężem jej siostry (obecnie są po rozwodzie).
Jarosławowi B. postawiono zarzut z art. 197 par. 1 kodeksu karnego: Kto przemocą, groźbą bezprawną lub podstępem doprowadza inną osobę do obcowania płciowego, podlega karze pozbawienia wolności od lat 2 do 12.
Ze względu na charakter, sprawa toczyła się za zamkniętymi drzwiami. Molestowanie zaczęło się, gdy pani Agnieszka miała 12 lat. Z czasem szwagier, przekonany o swojej bezkarności, stawał się coraz bardziej zuchwały. Doszło do gwałtów.
Kobieta przeżyła traumę. Do dziś nie może sobie z tym poradzić. Początkowo milczała ze względu na siostrę, która była żoną jej prześladowcy. W końcu jednak postanowiła domagać się sprawiedliwości i ukarania znanego w gminie Pruszcz biznesmena.
Sąd Rejonowy w Świeciu skazał Jarosława B. na 2 lata więzienia w zawieszeniu na 5 lat i karę pieniężną w wysokości 75 tys. zł. Pełnomocnik pokrzywdzonej odwołał się od tego orzeczenia dowodząc, że kara nie jest współmierna w stosunku do wyrządzonych krzywd. Opinię tę podzielił Sąd Okręgowy w Bydgoszczy, który skazał 49-letniego Jarosława B. na 2 lata bezwzględnego więzienia. Wyrok jest prawomocny.
- Co czuję? W pewnym stopniu ulgę, bo wiem że sprawca poniesie karę - mówi Agnieszka Kolarz. - Cały czas wierzyłam i miałam nadzieję, że sąd da wiarę mnie, bo przecież sama zebrałam i miałam mocne dowody na jego winę. Ani pieniądze ani kontakty nie zagwarantowały mu uniknięcia kary. Sąd stanął na wysokości zadania i po raz drugi udowodnił sprawcy, że kłamie i jest winny. Co do zmiany wyroku, zapewne sąd apelacyjny dostrzegł, że poprzednia kara była rażąco niska w stosunku do czynu - argumentuje pokrzywdzona.