W poniedziałek 6 stycznia, tuż przed godz. 15.00, wybuchł pożar w mieszkaniu na poddaszu domu przy ul. Głównej w Jeżewie. Jak ustalono, przyczyną był nieszczelny przewód prowadzący do komina.
Na szczęście, w czasie gdy iskra, od której zajęły się dywan i sprzęty domowe, wydostała się przez pęknięcie, lokator był w mieszkaniu. Mimo jego szybkiej reakcji i akcji strażaków, spaleniu i tak uległy dwie krokwie oraz część dachu. Strat narobiła też woda ze strażackich węży.
- O tym czy i kiedy lokatorzy wrócą do swoich mieszkań zadecyduje nadzór budowlany, który przygotowuje ekspertyzę - wyjaśnia Andrzej Malinowski, prezes Gminnej Spółdzielni „Samopomoc Chłopska” w Jeżewie, do której należy budynek. - Część, w której znajduje się restauracja była nietknięta przez ogień, dlatego działa ona normalnie. Jeśli chodzi o mieszkania, to zniszczenia dotyczą tylko jednego lokalu.
REKLAMA
Na razie jednak nikt z czwórki tych, którzy stracili dach nad głową nie może wrócić do swojego domu. Na razie wszyscy oczekują na rozwój wydarzeń korzystając z gościnności bliskich.
- Jednej osobie zaproponowaliśmy lokal z zasobów gminy, ale nie chciała z niego skorzystać - tłumaczy prezes. - Najwyraźniej znalazła sobie jakieś inne lokum, które bardziej jej odpowiadało.
To przepraw,am czym mieliśmy
To przepraw,am czym mieliśmy gasić pozar piaskiem ???