- Słyszałam od osób dobrze zorientowanych, że jest niemała grupa rodziców, którzy celowo nie posyłają dziecka do żłobka - irytuje się nasza Czytelniczka, której dziecko trafiło na listę rezerwową. - Jedni czekają aż minie fala pierwszych infekcji, a inni po prostu nie posyłają, bo sami mogą zajmować się maluchem. Opłata jest niewielka, więc nie jest to jakiś problem. Jakby co, mają zapewnione miejsce i w każdej chwili mogą przyprowadzić dziecko. Tymczasem są rodzice, którzy czekają na miejsce w żłobku, jak na zmiłowanie.
Zdaniem innego Czytelnika, przez takie praktyki, na liście rezewowej jest około 100 dzieci.
REKLAMA
Sprawdziliśmy. Rzeczywyście od początku roku szkolnego w żłobku na osiedlu Marianki, bo o tę placówkę chodzi, nigdy nie było kompletu dzieci. Placówka może przyjąć maksymalnie 80 maluchów.
- Zwykle jest od 60 do 65 dzieci - tłumaczy Iwona Wróblewska, dyrektorka Żłobka Miejskiego nr 2 w Świeciu. - Jednak nie dlatego, że ma miejsce sytuacja przedstawiona przez czytelniczkę. Po prostu zawsze jakaś część maluchów jest chora. Gdy jedna dziesiątka zostaje w domu, w ich miejsce przychodzi inna grupa. Jest ciągła rotacja. Rzekome blokowanie może dotyczyć tylko jednego dziecka. Podkreślam - jednego. Jednak jak zapewniła niedawno jego matka, w październiku maluszek pojawi się już w żłobku.
REKLAMA
Jak podkreśla dyrektorka, nie jest też prawdą, że na liście oczekujących jest niemal setka dzieci.
- Jest ich około 40, z czego zapewne połowa zapisana jest również do drugiej placówki przy ul. Chmielniki, a więc można uznać, że faktycznie na liście oczekujących mamy około 20 dzieci - zaznacza Iwona Wróblewska.
Moze ludzie ida po rozum do
Moze ludzie ida po rozum do glowy i wola z swoimi pociechami zostaw w domu. Jak sie kocha to sie zostaje jak nie to oddaje bo pieniadze sa wazniejsze.
Stare dobre małżeństwo.
Stare dobre małżeństwo.
Pieprzysz jak potluczona.
Pieprzysz jak potluczona. Niektorzy nie maja wyboru musza chodzic do pracy.
Ja tam mojego szkraba od razu
Ja tam mojego szkraba od razu jak zaczął raczkować w budowlance zatrudniłem. Na razie polbruk układa bo ma blisko do ziemi. I jeszcze składka na Zus od maleńkości leci a jak bąbelek dotrwa to może godną emeryture weźnie. Po co więc ten hałas z tymi żłobkami niewiem 🙂
Kobieta dobrze napisala a wy
Kobieta dobrze napisala a wy sie jej czepiacie. Dlatego ze pstryczek was sie tyczy.
Duzo matek ma wybor i moze w domu siedziec dzieckiem sie zajac jak na matke przystalo a nie idzie na latwizne i pozbywa sie problemu bo w pracy wygodniej odpocznie itp… nie kazdy zostaje w domu bo ciagnie socjal. Sa rodziny ktore nie maja kredytow maz dobrze zarabia i dla dobra dziecka decyduja ze zostanie kobieta w domu do czasu przedszkolnego. Takie to trudne do zrozumienia??
Jak sie chcialo robic dzieci trzeba bylo sie liczyc z tym ze bedzie ciezko. Znam wiele kolezanek ktore ida do pracy nie ze musza ale chca bo tam maja latwiej troche odetchna nie lubia z dzieckiem siedziec. Pewnie wypowiedz sie tyczy takich wlasnie zalosnych matek. A nie tych co musza aby przetrwac.
Na jedno zapisane dziecko
Na jedno zapisane dziecko równa się przyznana kwota dotacji z gminy lub z Malucha niezależnie czy dziecko uczęszcza do żłobka czy przedszkola. Jednym słowem im więcej rezerwacji i rotacji tym większe pieniądze dla żłobka/przedszkola i pani dyr.