W filmie pojawiło się kilku okrytych złą sławą księży. Wprawdzie pojawiali się oni w mediach już wiele razy, jednak nigdy wcześniej nie wymieniano ich nazwisk tak często, jak dzieje się to teraz.
W materiale pojawia się też postać księdza Andrzeja S., który będąc księdzem wielokrotnie molestował przynajmniej jednego chłopca.
Były duchowny - w 2016 r. wydalono go ze stanu kapłańskiego - regularnie gości w Świeciu. Specjalnie się tym jednak nie przejął, skoro rok później, mimo że nie miał do tego prawa, wziął udział w procesji w Mogilnie… w stroju duchownego. Pewnie dlatego, że Andrzej S. często powtarza, że księdzem jest się całe życie i żadne decyzje administracyjne tego nie zmienią…
Na szczęście S. nie był księdzem w żadnej parafii w powiecie świeckim.
REKLAMA
Pozbawienie funkcji kapłańskich było jedyna karą, jaka spotkała Andrzeja S. ze strony władz kościelnych. Nikt z jego przełożonych nie powiadomił prokuratury. Wiosną tego roku, po emisji dokumentu „Tylko nie mów nikomu”, o sprawie byłego duchownego informowały także lokalne media, w tym nasz portal.
Skłonności Andrzeja S. znane były od dawna kościelnym hierarchom. Jakie stosowano rozwiązanie? Przenoszono go z jednej parafii na Pomorzu do drugiej, gdy w poprzedniej zaczęto zbyt wiele mówić o jego pedofilskich ciągotach.
REKLAMA
Otwarcie o tym, że w latach 1982-87 był wykorzystywany seksualnie przez Andrzeja S. w parafii w Kartuzach (województwo pomorskie) od lat mówi Marek Mielewczyk (m.in. w głośnym filmie). Założył fundację „Nie lękajcie się”, pomagającej osobom, które były molestowane przez księży.
W latach 80. Mielewczyk był ministrantem w Kartuzach. Między 13 a 18 rokiem życia był wielokrotnie wykorzystywany seksualnie przez księdza Andrzeja S.
„Co ze mną robił? Wszystko” – mówił Mielewczyk w jednym z wywiadów.
REKLAMA
Próbował dociekać sprawiedliwości na drodze karnej, ale sprawa się przedawniła. Pozostawało mu więc tylko powództwo cywilne. Pozwał księdza Andrzeja S., parafię i diecezję pelplińską. Domagał się przeprosin i 10 tys. zł zadośćuczynienia, które chciał przeznaczyć na pomoc innym ofiarom pedofili w sutannach. Okazało się, że roszczenia finansowe też się jednak przedawniły. Musiał zadowolić się samymi przeprosinami.
Dwuletnia batalia przed Sądem Okręgowym w Gdańsku zakończyła się nakazem wysłania przez Andrzeja S. pisemnych przeprosin Markowi Mielewczykowi.
Były ksiądz przepraszać jednak nie zamierzał, bo czuje się niewinny. Odwołał się do Sądu Apelacyjnego w Gdańsku (to samo zrobił Mielewczyk). Wyrak ma zostać ogłoszony 8 października.
REKLAMA
Marek Mielewczyk podkreśla, że czasy, gdy był molestowany przez Andrzeja S., odcisnęły trwały ślad na jego psychice, relacjach z ludźmi, także z najbliższą rodziną. Rozpadło się jego małżeństwo i dwukrotnie próbował popełnić samobójstwo (po raz pierwszy, gdy miał 18 lat, potem, gdy był już 36-letnim mężczyzną).
Andrzej S. był księdzem od 1978 do 2016 r., m.in. w Kartuzach, Więcborku, Toruniu, Wejherowie Grudziądzu, Mszanie koło Brodnicy. Został wydalony ze stanu kapłańskiego przez papieża Franciszka.
a.pudrzynski@extraswiecie.pl
Materiał sfinansowany przez KKW KOALICJA OBYWATELSKA PO .N IPL ZIELONI
Głosuję na Tadeusza Pogodę, kandydata do Sejmu z powiatu świeckiego! [wideo]