Finały EURO 2012, strefa kibica w świeckim amfiteatrze. Przed każdym meczem tradycyjne studio. Komplet widzów. Na ekranie pojawia się prezenter, a wśród ludzi przewija się delikatny szmer. Nie ma się co dziwić, wszakże historyczny moment zapowiada w telewizji Jacek Kurowski, urodzony w 1976 r. w Świeciu dziennikarz sportowy TVP.
Szuka świecian za szybą samochodu
- Teraz, po latach, mam przed oczami rodzinny dom i ścieżkę rowerową wzdłuż Wdy. Gdy słyszę „Świecie”, mimowolnie się uśmiecham. Kiedy widzę samochód z rejestracją CSW zawsze zaglądam przez szybę licząc, że za kierownicą siedzi ktoś znajomy – przyznaje dziennikarz.
Kurowski uczył się w Szkole Podstawowej nr 1, chociaż zgodnie z rejonizacją powinien trafić do „siódemki”.
- Wszyscy moi koledzy z bloku chodzili do „siódemki” i ja też chciałem. Ale mama uczyła w „jedynce” fizyki i chciała mieć mnie na oku. To była krótka smycz... – śmieje się.
Były jednak plusy takiego stanu rzeczy. Ot, chociażby mały Jacek był jedynym dzieckiem w klasie, które w przerwie mogło poprosić rodzica o parę groszy na gofra czy lody.
- Kupowało się je w kawiarni po drugiej stronie ulicy – wspomina.
Zarazili go nauczyciele
Z czasów szkolnych niezwykle ciepło wspomina Lucynę Świtlik.
- Jestem pewien, że nie byłbym tym, kim jestem i nie wykonywał swojego zawodu, gdyby nie ona. Pani profesor wybierała mnie do udziału w różnych akademiach, montażach słowno-muzycznych i koncertach. Wspaniała kobieta, z cudownym i pełnym wrażliwości podejściem do maluchów – opowiada Kurowski.
A skąd wziął się sport? To zasługa nauczyciela wychowania fizycznego Waldemara Wysockiego.
- Traktował nas, małolatów, jak zawodowców. Pracował z wielkim poświęceniem i zawsze z szerokim uśmiechem – wspomina.
Szpital jak plac zabaw
Jacek Kurowski przez 12 lat mieszkał w bloku nieopodal szpitala. Dzieci traktowały teren lecznicy jako wielki plac zabaw.
- Znałem szpital jak własną kieszeń, zwiedzałem go pieszo, na rowerze albo na wrotkach. Gdy słyszeliśmy dźwięki karetki, biegliśmy watahą pod izbę przyjęć, by zobaczyć na własne oczy rannego i podzielić się wrażeniami.
To jednak nie były jedyne atrakcje. Wraz z kolegami z podwórka wielokrotnie obserwował przez szparę w oknie zabiegi w sali operacyjnej. Wielkim wydarzeniem było też każdorazowe lądowanie helikoptera. Nie obywało się też bez pachtowania.
- Szabrowaliśmy na działkach, urządzaliśmy dom na dzikiej jabłoni, graliśmy namiętnie w piłkę. Specjalny status miał Czarny Plac. Nazwa aktywna i znajoma tylko dla mieszkańców bloku oznaczała asfaltowy kort tenisowy. Tam graliśmy w tenisa, a zimą ojcowie wylewali wodę i mieliśmy lodowisko. Na samo wspomnienie tamtych lat robi mi się ciepło na duszy – wspomina Kurowski.
redakcja@extraswiecie.pl
W oststni weekend wybrałem
W oststni weekend wybrałem się na „Diabelce” z moją żoną i 5 letnim synem. Wracając przeszliśmy przez teren szpitala. Wróciły wspomnienia 10 najwspanialszych lat dzieciństwa. Mój kochany syn dowiedział się jak tata spędzał z kolegami czas na podwórku. Na Czarnym Placu teraz stoja garaże, ale są ślady (linie) od kortu gdzie graliśmy w tenisa, piłkę nożną itp., a zimą graliśmy w hokeja. Dodam jeszcze zabawy w ganianego po piwnicy bloku oraz „klub” w piwnicy. Pozdrawiam Jacka Kurowskiego. Wszystkiego dobrego.
Na „Diabelce” w ten syf?
Na „Diabelce” w ten syf? Miasto zapomniało o tej wspaniałej przedwojennej atrakcji spacerowej Świecia
Cheapest Medications Online
Cheapest Medications Online Female Viagra Uk Online generic cialis canada Purchase Cephalexin Online
Levitra Online Generic
Levitra Online Generic cialis 5mg Cialis En Zaragoza Zithromax Ear Ringing
Pan Kurowski gdzie się pojawi
Pan Kurowski gdzie się pojawi a w pobliżu są gwiazd typy-Messi, Ronaldo itd jest tak podniecony, że jego komentarze są haniebne! Lewandowski jest fajnym przedstawicielem polskiej piłki a Messi jest geniuszem.No bo Lewy gra w polskiej lidze!!! A ten pan jest dla bardzo, ale to bardzo słabym dziennikarzem!
Ostatnia rozmowa tego „
Ostatnia rozmowa tego ” dziennikarza” z trenerem kadry- poniżej krytyki. Musi się jeszcze dużo nauczyć. Można się nie lubić, ale taka wściekłość na wizj (nieudolnie skrywana)i to brak profesjonalizmu.