Gwiazdy ze Świecia: Janusz Józefowicz i Marek Żydowicz

Są cenieni, znani i rozpoznawalni. Na co dzień zajmują się różnymi profesjami. Łączy ich to, że urodzili się i wychowali w Świeciu.

jozefowicz

Wychowywanie się w małym miasteczku absolutnie nie przeszkadza w tak zwanym wybiciu się i zrobieniu kariery. Dowody? Proszę bardzo. Pierwszy z naszych bohaterów przyszedł na świat 3 lipca 1959 r. Co prawda spędził w Świeciu tylko pierwsze lata swojego życia, ale zapisał się w trwałej pamięci osób, które miały z nim styczność. O kim mowa? O Januszu Józefowiczu, jednym z najbardziej znanych i cenionych polskich reżyserów i choreografów.

Los tak chciał, że Józefowicz wychowywał się w tym samym domu przy ulicy Klasztornej 37, co Marek Żydowicz, producent filmowy, reżyser i twórca słynnego międzynarodowego festiwalu filmowego Camerimage.

REKLAMA
Otworzy się w nowym oknieOtworzy się w nowym oknieOtworzy się w nowym oknieOtworzy się w nowym oknieOtworzy się w nowym oknieOtworzy się w nowym oknieOtworzy się w nowym oknieOtworzy się w nowym oknieOtworzy się w nowym oknieOtworzy się w nowym oknieOtworzy się w nowym oknieOtworzy się w nowym oknieOtworzy się w nowym oknieOtworzy się w nowym oknieOtworzy się w nowym oknieBenefit

Józefowicz od najmłodszych lat wzbudzał uznanie wszystkich swoimi zdolnościami artystycznymi.

- Już wtedy intensywnie uczony przez rodziców umiał grać na gitarze, fortepianie i zadziwiał wszystkich śpiewem. Wkurzający mały geniusz... - opowiada Żydowicz.

Jak przystało na artystę, przyszły reżyser był dzieckiem niepokornym i niezależnym. Wraz z kolegami rywalizował o względy rudowłosej Grażyny, nie miał też problemów z... wagarowaniem. Zwłaszcza, gdy trzeba było sprawdzić „nowego” kolegę w grupie.

- Janusz podprowadził z przedszkolnej sali mandolinę, Kowalski przyniósł fajki, ja wyniosłem od dziadków ze sklepu oranżady, cukierki, lizaki. Uciekliśmy na Diabelce – wspomina Marek Żydowicz.

„Na gigancie” śpiewali „Żółte kalendarze”, palili papierosy i debatowali o dziewczynach i planach na przyszłość. Dzisiaj Janusz Józefowicz mieszka w Warszawie, prowadzi Studio Buffo i jest mężem Nataszy Urbańskiej. Wraz z Januszem Stokłosą – oprócz „Metra” - stworzył między innymi musicale „Do grającej szafy grosik wrzuć”, „Romeo i Julia” czy „Polita”.

Marek Żydowicz /Fot. Wikipedia

Dzień przed narodzinami Janusza Józefowicza na świat przyszła jedna z najbardziej niepokornych i kontrowersyjnych postaci polskiego filmu – Marek Żydowicz. Kilkanaście i kilka lat temu głośne były jego boje z władzami najpierw w Toruniu, a potem w Łodzi, gdzie organizował festiwal filmowy Camerimage, zanim przeniósł go do Bydgoszczy.

Jego rodzice dzielili mieszkanie z dziadkami.

- Ojciec był felczerem i właśnie wybierał się na studia lekarskie do Łodzi, matka przerwała naukę – opowiada.

Życie Marka Żydowicza w pewnym momencie zaczęło kręcić się wokół trzech miejsc: szpitala psychiatrycznego, gdzie pracowała jego ciotka, zakładu poprawczego i „klasztorka”. Lubił rozmawiać z ludźmi chorymi psychicznie, robił im zdjęcia i malował portrety. Wychowankom „poprawczaka” dostarczał potrzebne rzeczy i uczył się od nich grypsery. Za to w kościele łapał pierwsze kontakty ze sztuką.

REKLAMA
Otworzy się w nowym oknieOtworzy się w nowym oknieOtworzy się w nowym oknieOtworzy się w nowym oknieOtworzy się w nowym oknieOtworzy się w nowym oknieOtworzy się w nowym oknie oknieOtworzy się w nowym oknieOtworzy się w nowym oknieOtworzy się w nowym oknieOtworzy się w nowym oknieOtworzy się w nowym oknieOtworzy się w nowym oknieOtworzy się w nowym oknieOtworzy się w nowym oknieJubiler Corleone

Od początku marzył, aby zostać artystą. Niestety, brak miejsc w katowickiej „filmówce” spowodował, że zaczął pracować w Celulozie. Z tamtych czasów wspomina jeden moment - zimę stulecia w 1979 r. Robotnicy z wydziału rozgrzewali się w swojej budce alkoholem, a jemu kazali odkuwać lód z torów. Żydowicz znalazł sposób błyskawiczny – polał torowisko gorącą wodą. Wprawdzie dwa pociągi zdołały dzięki temu przejechać, ale potem cała ekipa kilka godzin usuwała zamarzniętą skorupę.

Dziś Marek Żydowicz jest prezesem fundacji Tumult, która organizuje jeden z najbardziej prestiżowych festiwali filmowych – Camerimage. Obecnie impreza organizowana jest w Bydgoszczy. Tegoroczna edycja będzie trwała od 11 do 18 listopada.

Za tydzień dwaj kolejni świecianie, którzy wypłynęli na szerokie wody: siatkarz Dawid Konarski, dziennikarz sportowy TVP Jacek Kurowski i biskup Wiesław Śmigiel.


W materiale wykorzystano fragmenty książki „Portret mojego miasta. Świecie” Małgorzaty i Jerzego Karnasiewiczów, za ich zgodą, oraz informacje zawarte w artykule „Wieczny Tumult” Bianki Mikołajewskiej w tygodniku „Polityka”.

redakcja@extraswiecie.pl

Udostępnij

Wybrane dla Ciebie

Generic selectors
Exact matches only
Search in title
Search in content
Post Type Selectors